Najnowsze metody zabezpieczenia pojazdu, które między innymi zapobiegają najpopularniejszej metodzie kradzieży aut z systemem keyless.
Montowane fabrycznie immobilizery czy alarmy świetnie się sprawdzają w jednej roli: pozwalają na spełnienie wymogów ubezpieczycieli. Jako faktyczna ochrona wypadają gorzej. Złodzieje mają je rozpracowane – podłączają własny komputer, który pozwala obejść fabryczną elektronikę i odjeżdżają autem jak swoim. Nawet jeśli producentowi uda się zabezpieczyć pojazd na jakiś czas, złodzieje już po kilku miesiącach potrafią sprawnie omijać fabryczne immobilizery.
Co więcej, przestępcy nie muszą już nawet włamywać się do auta, po prostu otwierają je sobie i odjeżdżają, a to wszystko za sprawą bezkluczykowego dostępu do samochodu (tzw. systemu keyless). Dzięki niemu można otworzyć i uruchomić auto bez sięgania do kieszeni po kluczyk. Wystarczy pociągnąć klamkę i nacisnąć przycisk startera. Pojazd wykorzystuje komunikację radiową, za pomocą której łączy się z nadajnikiem i wymienia się kodami. Gdy wszystko się zgadza – można odjeżdżać. Zasięg działania systemu jest bardzo mały, nie przekracza kilkudziesięciu centymetrów.
Niestety złodzieje dysponują tzw. walizkami, które pozwalają na znaczne wzmocnienie sygnałów emitowanych przez system keyless – z kilkudziesięciu cm do ponad 800 m. Takie urządzenie pozwala na łatwą kradzież samochodu – jeden z przestępców musi się tylko znaleźć w miarę blisko kluczyka (np. gdy właściciel auta siedzi w restauracji, robi zakupy lub gdy kluczyk leży w domu), a drugi w tym czasie stoi przy aucie i pociąga za klamkę. Samochód wysyła żądanie przesłania kodu, sygnał ten jest wzmacniany i przesyłany do kluczyka. Ten odsyła wymagany kod, który trafia z powrotem do auta. Samochód się otwiera. W podobny sposób przesyłane jest żądanie uruchomienia auta. Auto zwyczajnie „nie zdaje sobie sprawy” że kluczyk znajduje się kilkaset metrów dalej. Uruchomiony pojazd będzie już potem działał, dopóki się go nie wyłączy albo nie skończy się paliwo. Można spokojnie dojechać w wybrane miejsce.
Pomimo tego, że sprawa jest już dobrze znana, producenci aut nic sobie z problemu nie robią. Luki w systemie jak były, tak są nadal, tylko nieliczni producenci, np. Range Rover czy Jaguar stosują systemy, w których sygnału nie można „wzmocnić”.
Na szczęście można się bronić przed złodziejami. Oto najnowsze rozwiązania, które utrudniają kradzież samochodu.
Keyless Protector uniemożliwia kradzież pojazdu z użyciem systemu do przedłużania sygnału. Po zamontowaniu urządzenia na baterii kluczyka to odcina dopływ prądu, jeśli właściciel wysiądzie z auta (wykorzystuje czujnik ruchu i mikroprocesor). Ponowna aktywacja, w zależności od wersji, wymaga dwukrotnego uderzenia w kluczyk (który znajduje się w kieszeni spodni czy torebce) lub wykonania kilku kroków (ta wersja jest skuteczna tylko w przypadku próby kradzieży, jeśli kluczyk leży w domu).
Zanim zaczniemy korzystać z urządzenia, trzeba je zamontować. Uwaga! Zamawiając produkt, należy podać markę i model pojazdu. Jak się okazuje, montaż to prosta czynność, która zajmuje chwilę. Należy otworzyć obudowę kluczyka (warto wcześniej sprawdzić, jak to zrobić, np. w instrukcji pojazdu), wyjąć baterię z mocowania, założyć Keyless Protector (forma klipsa) na baterię, zwracając uwagę na bieguny, i ponownie włożyć źródło zasilania. Od tego momentu urządzenie jest aktywne.
Podczas testu (więcej można przeczytać tutaj) sprawdziliśmy skuteczność zabezpieczenia (wersji, która wymaga stuknięcia np. w kieszeń). Nie dość, że Keyless Protector nie daje szans złodziejom, to tylko w niewielkim stopniu ogranicza komfort korzystania z systemu bezkluczykowego właścicielowi pojazdu. Jedynymi wadami urządzenia są cena oraz występujące początkowo problemy z aktywacją klucza – trzeba chwilę poćwiczyć lub wybrać wersję, która uaktywnia się po wykonaniu kilku kroków.
Złodzieje bez problemu potrafią obejść fabryczne immobilizery. Z tego powodu warto zamontować urządzenie, które nie jest stosowane fabrycznie, to jednak wymaga ingerencji w instalację pojazdu, co może generować błędy w układach elektronicznych. Nowością są immobilizery podpinane pod magistralę CAN, np. SEO, które nie generują błędów i potrafią odciąć np. zapłon.
To oznacza, że samochód jest odporny nie tylko na kradzież „na walizkę” (uda się go otworzyć, jednak uruchomić silnik – już nie), ale również na klasyczną kradzież z zastosowaniem obejścia fabrycznych zabezpieczeń. Do jego takiego rozwiązania należy również możliwość ukrycia zabezpieczenia, co uniemożliwia złodziejowi demontaż (dezaktywację) immobilizera.
Metoda nie jest może niczym nowym, ale warto zaznaczyć, że jej koszt w ostatnim czasie mocno się obniżył. Co prawda nie zapobiegnie to kradzieży samochodu, ale za to umożliwi jego odnalezienie. Osobom, które nie chcą samodzielnie konfigurować serwera (z jego użyciem możemy sprawdzić pozycję auta) czy samego urządzenia z kartą SIM, polecamy skorzystać z usługi lokalizacji GPS – koszt to już nawet kilkanaście złotych na miesiąc.
Zabezpieczenie kampera przed kradzieżą (obecnie są one łakomym kąskiem dla złodziei) nie jest trudne, wystarczy dobry alarm. Problem w tym, że koszt alarmu to kwota zwykle około 4 tys. zł, czyli cztery więcej niż standardowego urządzenia, a dodatkowo wymaga to rozprowadzenia instalacji w kamperze, co nie jest czynnością ani łatwą, ani tanią.
Jest jednak nowe rozwiązanie – Tytan DS512 i dodatkowe czujniki. To alarm samochodowy z powiadomieniem o lokalizacji, sprzężony z bezprzewodowymi czujnikami ruchu i otwarcia drzwi (stosowanymi w domowych alarmach). Atutem zestawu jest jego cena (około 1100 zł) oraz łatwy montaż, bez potrzeby ingerencji w część mieszkalną kampera – czujniki są zasilane przez baterie, a sygnał przekazują do centralki alarmu bezprzewodowo.