Sprawdzamy skuteczność preparatu do czyszczenia filtra cząstek stałych bez konieczności demontowania go z samochodu. Taka metoda pozwala sporo zaoszczędzić.
Rdzeń filtra cząstek stałych to drobne sito z długimi kanałami o porowatej powierzchni. To tam osadzają się toksyczne cząstki sadzy. Co jakiś czas – zależący od warunków eksploatacji auta – zalegająca w filtrze sadza jest wypalana (w wysokiej temperaturze zamienia się na dwutlenek węgla i wodę). Tak to wygląda w teorii. A jak jest w praktyce?
Okazuje się, że w wielu przypadkach dokładnie tak. Jeżeli auto jest sprawne i eksploatowane w cyklu mieszanym, kierowca często nawet nie zauważa, kiedy filtr się oczyszcza.
Gorzej jest z samochodami, których podzespoły są już zużyte. Warto wiedzieć, że niesprawność elementów takich jak wtryskiwacze, turbosprężarka czy zawór EGR może mieć duży wpływ na przyspieszone zapychanie się filtra.
Równie niezdrowa dla DPF-u jest jazda miejska na krótkich dystansach. W takich warunkach nie zostają spełnione warunki do uruchomienia oczyszczania rdzenia lub proces jest przerywany po wyłączeniu silnika przez kierowcę. Niedokończone wypalania skutkują gromadzeniem się zbyt dużej ilości sadzy wewnątrz filtra.
Auto często traci moc, a sterownik próbuje oczyścić filtr, jednak jest to już niemożliwe. Pomocne może się wtedy okazać wymuszone wypalenie sadzy. Proces inicjuje się za pomocą komputera diagnostycznego. Urządzenie wprowadza sterownik silnika w tryb regeneracji filtra – parametry takie jak m.in. dawka czy kąt wyprzedzenia wtrysku ustawiane są tak, by znacznie podniosła się temperatura spalin. To z kolei umożliwia utlenienie zalegającej sadzy.
W praktyce okazuje się, że sama wysoka temperatura często nie wystarcza. Dlatego producenci chemii samochodowej opracowali specjalne preparaty, które mają zmiękczyć i wypłukać sadzę z rdzenia filtra przed jego wypalaniem. Takie środki aplikuje się bezpośrednio na rdzeń filtra poprzez dostępne otwory, np. czujnika temperatury spalin.
Postanowiliśmy przetestować podobny specyfik markowego producenta olejów i dodatków. Wizyta w warsztacie trwała 45 minut, bo taka metoda nie wymaga demontażu filtra. Koszt chemii wraz z usługą wyniósł około 600 zł.
W skład zestawu wchodzą dwa preparaty. Pierwszy rozpuszcza zanieczyszczenia wewnątrz filtra, a drugi wypłukuje je z rdzenia. Takie czyszczenie ma przywrócić właściwości filtra i ograniczyć jego przepełnianie się.
Przed rozpoczęciem czyszczenia filtra cząstek stałych sprawdziliśmy stopień jego zapełnienia za pomocą komputera diagnostycznego.
Na test wybraliśmy moment, gdy zapełniony był w 83 proc., tuż przed uruchomieniem przez auto procedury wypalania (poprzednia była prawie 1300 km wcześniej).
Aplikacja preparatu odbywa się bezpośrednio na rdzeń filtra. By uzyskać do niego dostęp, należy odkręcić np. czujnik temperatury czy sondę lambda.
W skrajnych przypadkach, kiedy takie czujniki są w niedostępnych miejscach, obudowę filtra można naciąć, a po skończeniu czyszczenia zaspawać.
Po uzyskaniu dostępu do wnętrza filtra przy użyciu specjalnego urządzenia podaje się preparat zmiękczający. Substancję wprowadza się za pomocą końcówki rozpylającej ją pod ciśnieniem. W trakcie aplikacji cieczy wykonuje się ruchy dyszą – tak, by preparat pokrył całą powierzchnię filtra. Po odczekaniu 15 minut na rdzeń nanosi się w taki sam sposób substancję czyszczącą.
Po opróżnieniu zawartości opakowania przywraca się obudowę filtra do wyjściowego stanu (wkręca się czujnik lub zaspawuje otwór).
Na zakończenie procesu należy przejechać autem 10-20 km. W tym czasie płyny wraz z wymytą sadzą zostają wyrzucone z filtra. Silnik na początku nie ma mocy, a z wydechu wydobywa się obfity dym. Po około 5 km osiągi powracają, a dymienie ustaje.
W naszym przypadku po jeździe zapełnienie filtra spadło do 29 procent. Kiedy podczas jazdy filtr nie oczyści się wystarczająco, można przeprowadzić procedurę wymuszonego wypalania. Ze względu na fakt, że ten sposób nie jest zdrowy dla silnika, takie wypalanie powinno się ograniczyć do minimum.
Podczas wypalania sadzy, by podnieść temperaturę spalin, sterownik silnika podaje znacznie większe dawki paliwa. Olej napędowy spływający po ściankach cylindrów przedostaje się wtedy do oleju. To z kolei znacznie obniża jego parametry smarujące. Dlatego po wypalaniu filtra DPF powinno się wymienić olej z filtrem.
Skuteczną, ale najdroższą metodą postępowania w przypadku problemów z zapełnionym filtrem jest jego wymiana na nowy. Tu jednak trzeba się liczyć z wydatkami rzędu kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych. W przypadku silnego zapełnienia często to jedyne wyjście.
Obecnie sporo firm posiada maszyny do regeneracji filtrów cząstek stałych. Taki proces polega na wielokrotnym płukaniu rdzenia pod odpowiednim ciśnieniem. Usługa kosztuje 400-800 zł. W tym przypadku filtr należy zdemontować z samochodu i dostarczyć go do firmy czyszczącej. To kosztuje dodatkowo 100-400 zł.
Wielu kierowców decyduje się na usunięcie filtra sadzy z auta. Taka przeróbka, choć nielegalna, jest trudna do wykrycia przy obecnych normach zadymienia spalin dla diesli. Wycinaniem DPF-ów często zajmują się firmy tuningowe. By auto po mechanicznym usunięciu rdzenia filtra funkcjonowało poprawnie, powinno się odpowiednio zmodyfikować oprogramowanie sterownika silnika. Kompleksowy koszt takiej usługi zależy od samochodu i waha się w granicach 500-1000 zł.
Na rynku dostępne są preparaty przedłużające żywotność filtrów cząstek stałych. W ich składzie znajduje się m.in. tlenek ceru, który po osadzeniu się na powierzchni rdzenia filtra znacznie obniża temperaturę utleniania sadzy (z 600°C do 400°C). W efekcie do zapełnienia filtra dochodzi znacznie później. Taki dodatek wlewa się do paliwa co 2-3 tys. km. Tego rodzaju preparaty najlepiej stosować zanim DPF zacznie przysparzać problemów oraz po czyszczeniu. Cena preparatu to około 40 zł.