Znaki „straszaki”, czyli zakazy, nakazy i tablice informacyjne, które mają zmusić do określonego zachowania, ale w praktyce za ich ignorowanie nic nie grozi.
Teoretycznie kierowca ma zawsze obowiązek przestrzegania znaków drogowych. Są jednak sytuacje, kiedy bez konsekwencji można je zignorować, ponieważ są nielegalne. Najczęściej można je spotkać na drogach wewnętrznych, choć problemy występują również na drogach publicznych.
Na większości osiedli miejsca postojowe to „towar deficytowy”. Dotyczy to szczególnie bloków i kamienic, które znajdują się w pobliżu biurowców lub centrum miasta. Nic dziwnego, że właściciele terenu, jego zarządcy czy sami mieszkańcy szukają sposobów, aby ochronić prywatne miejsca do parkowania przed kierowcami „z zewnątrz”.
Najczęściej posługują się tablicami czy znakami, które mają odstraszyć „obcych” przed parkowaniem. Problem w tym, że zwykle są to tylko „straszaki”, które nie zostały przewidziane przez prawo lub tylko przypominają prawdziwe znaki. Tak czy inaczej, nawet jeśli na miejscu pojawią się służby mundurowe, ze względu na uchybienia w oznakowaniu raczej nie podejmą interwencji, a tym bardziej nie w sprawie ignorowania znaku.
Problemem są również uszkodzenia oznakowania, które mają miejsce nie tylko na osiedlowych uliczkach, ale również na drogach krajowych. Choć w przypadku tych ostatnich nie powinno do tego dochodzić, bo zarządcy dróg na bieżąco monitorują sytuację i wszelkie nieprawidłowości w oznakowaniu są przez nich usuwane, a więc kierowca tylko sporadycznie może spotkać na drodze np. znak uszkodzony przez wandali, który za kilka godzin będzie wymieniony bądź naprawiony.
Jeśli do tego dodać policję, straż miejską, a nawet firmy zajmujące się miejską zielenią, które także pilnują oznakowania, zasłonięte i zniszczone znaki nie powinny występować. A jednak, jak pokazują zamieszczone poniżej zdjęcia, nie są to odosobnione przypadki.
Za „zignorowanie” niewidocznego znaku kierowca nie powinien dostać mandatu. Co więcej, mundurowi powinni przekazać zastrzeżenia zarządcy drogi, który będzie je musiał zweryfikować i ewentualnie usunąć problem.
Bywają też poważniejsze problemy. Zasłonięty czy brakujący znak może przyczynić się do wypadku (dotyczy to np. braku znaku informującego o obowiązku ustąpienia pierwszeństwa). Jeśli uczestnicy zdarzenia nie wiedzieli o „pułapce”, sprawa jest prosta – nie są winni zaistniałej sytuacji, a zarzuty powinny ponieść osoby odpowiedzialne za utrzymanie drogi.
Wciąż można jeszcze spotkać biały znak z nazwą miejscowości – kiedyś oznaczał „obszar zabudowany”. Obecnie nie ma on żadnego znaczenia, nie trzeba więc – od czysto formalnej strony – stosować się do ograniczeń prędkości przewidzianych przez ten znak.
W kodeksie ruchu nie ma przepisów, które zabraniałyby wjazdu do garażu autem z instalacją LPG. A jeśli nie ma przepisów, nie ma też znaku „zakazu LPG”.
Drogowcy czasem stosują zmodyfikowaną formę znaku „dzieci”. Na pewno zwraca on uwagę kierowcy, jednak oficjalnie nie jest znakiem z powodu nieprawidłowej barwy.
Pod znakami nie można stosować tabliczek o zbyt ogólnej treści, np. „Nie dotyczy mieszkańców”. Poza tym w przypadku nieprzestrzegania znaku wezwana na miejsce straż miejska czy policja będzie miała problem z określeniem, kto jest mieszkańcem, a kto nie. Efekt? Mimo zakazu parkować może każdy kierowca i nie zostanie za to ukarany.
Nie ma przepisu, który zmuszałby kierowcę do parkowania przodem do budynku. Taka tabliczka nie ma żadnego znaczenia z punktu widzenia przepisów.
Z punktu widzenia kierowcy taki znak nie istnieje. Niektórzy zarządcy terenu stosują go zamiast znaku „droga wewnętrzna”.
Znak nie zabrania parkowania, ale w razie np. akcji straży pożarnej auto może zostać usunięte lub uszkodzone.
Tabliczka to tylko przypomnienie o zakazie zastawania bram, ale nie ma ona żadnej „mocy prawnej”.
Problemem są znaki nieprawidłowo ustawione, np. znajdujące się zbyt nisko lub za daleko od krawędzi jezdni. Jeśli są to poważne uchybienia, należy odmówić przyjmowania mandatu za ich nieprzestrzeganie.
O ewentualnej winie zadecyduje sąd. Jeśli uda się udowodnić, że znak został zamontowany niezgodnie z przepisami, a przez to był niewidoczny i nie dało się zastosować do jego wskazań, kierowca nie poniesie żadnej odpowiedzialności.
Znak musi być ustawiony w odległości od 0,5 do 2 m od krawędzi jezdni. Jeśli jest ona większa (w sytuacji na zdjęciu ponad 2,5 m), kierowca nie powinien być karany na jego podstawie, ale to zależy od sądu.
Dolna krawędź znaku zakazu powinna znajdować się minimum 2 m od poziomu drogi. Jeśli nie został spełniony ten warunek, kierowca ma doskonałą wymówkę, aby znaku nie przestrzegać.
Jeśli znak został uszkodzony, zmodyfikowany lub jest niewidoczny, ponieważ zasłoniły go gałęzie czy inny znak, kierowca nie może zostać ukarany za niestosowanie się do jego wskazań, ponieważ znak nie obowiązuje na danym odcinku drogi.