Popsuty, zużyty, za słaby, niespełniający oczekiwań silnik można wymienić. Kiedy warto to zrobić, jak wygląda taka procedura, gdzie i jak kupić używany silnik, ile to kosztuje, jakich formalności należy dopełnić?
Silnik należy obok nadwozia do najdroższych i najbardziej złożonych podzespołów w samochodzie. Jego poważna awaria oznacza spore kłopoty, a przede wszystkim duże wydatki. Typowy koszt takiej naprawy to od 3 tys. zł w górę.
Przy większych uszkodzeniach można zamiast naprawiania zdecydować się na wymianę silnika na używany. To również nie jest tania operacja, ale są modele, w przypadku których ceny używanych silników są wyjątkowo niskie.
Jeżeli sytuacja jest wyjątkowo beznadziejna, można próbować sprzedać samochód w takim stanie, w jakim jest i – dokładając – kupić inny. W niektórych przypadkach to trzecie wyjście bywa najbardziej sensowne.
Potrzeba wymiany silnika może pojawić się też z innych powodów: chcemy mieć auto o lepszych osiągach albo... przejść na napęd elektryczny. Pewne sprawy są jednak uniwersalne.
W niektórych przypadkach silnika po prostu nie opłaca się remontować. Po zatarciu jednostki będącym następstwem braku smarowania, przy intensywnym zużyciu oleju na skutek wyeksploatowania elementów jedyną alternatywą pozostaje oddanie auta na złom.
Konsekwencje innych awarii, np. zerwania paska rozrządu czy przepalenia uszczelki pod głowicą, można próbować usunąć, ale remont silnika będzie kosztowny, w dodatku musi być przeprowadzony bardzo dokładnie, a z tym wiele warsztatów sobie nie radzi. Wcale nierzadkie są sytuacje, w których po naprawie silnik nadal nie domaga, bo okazuje się, że zepsuło się coś jeszcze.
Poprawnie wykonana operacja zajmuje też sporo czasu, nawet kilka tygodni, bo trzeba np. korzystać z usług firm zewnętrznych, zajmujących się np. regeneracją głowic.
Tutaj zahaczamy o jedną z bardziej ekstremalnym form tuningu auta: „swap” silnika, co jest powszechnie używanym określeniem na wymianę jednostki napędowej na inną, zapewniającą lepsze osiągi. A przynajmniej większe możliwości dalszych przeróbek
W tym przypadku tylko wyobraźnia (i możliwości portfela) stawiają ograniczenia – po drogach jeździły już Maluchy z silnikami V8 od Corvetty – ale częściej poruszamy się w zakresie jednej marki, wymienia się silnik na pochodzący z mocniejszej odmiany lub bardziej podatny na modyfikacje. Czynności jest jednak dużo, często nie obejdzie się bez wymiany skrzyni biegów czy dorabiania wiązek elektrycznych.
To przypadek dużo bardziej skomplikowany niż wymiana jednostki na inną, ale tego samego typu. Po pierwsze dużo większy jest zakres prac, w niemal wszystkich przypadkach konieczna jest wymiana całego zespołu napędowego, ze skrzynią biegów, sprzęgłem, przełożeniem głównym, półosiami napędowymi itd. Po drugie inne będą układ paliwowy i wydechowy – tu też trzeba będzie dokonać przeróbek. W końcu różnić się będą także wiązki elektryczne, właściwie trzeba by także ingerować nawet w zestaw wskaźników, aby dostosować obrotomierz. Oczywiście wszystko jest możliwe, ale niekoniecznie opłacalne.
Popularność aut elektrycznych sukcesywnie wzrasta, coraz łatwiej jest jednocześnie przerobić takie z konwencjonalnym napędem na zasilanie z akumulatorów. To skomplikowana operacja, ale na rynku pojawiły się już jakiś czas temu kompletne zestawy umożliwiające taką konwersję, przybywa też firm, które specjalizują się w tego typu operacjach. A jest co robić: wymienia się nie tylko silnik, ale także przekładnię i całą instalację elektryczną (w skład której musi wejść np. ogrzewanie zasilane prądem, a nie czerpiące ciepło z układu chłodzącego silnik).
„Słupek” to silnik bez kolektorów i osprzętu. Jest nawet o połowę tańszy od kompletnego. Jeżeli przyczyną poszukiwania nowej jednostki napędowej jest np. uszkodzenie głowicy lub bloku, to warto wybrać taką opcję – potrzebne, działające i sprawdzone, elementy (alternator, pompa wody, wtryskiwacze, turbosprężarka itp.) możemy przełożyć z naszego wcześniejszego silnika. To przy okazji daje nam gwarancję ich pochodzenia i sprawności.
Słowo „kompletny” w przypadku zakupu używanego silnika należy traktować z pewnym dystansem: zawsze czekają nas dodatkowe wydatki nieobjęte pierwotną transakcją. Ale to pojęcie w języku sprzedawców oznacza jednostkę napędową z głównym osprzętem: rozrusznikiem, alternatorem, turbo, wtryskiwaczami, wiązkami itp. – zasadniczo wygląda to na znaczne ułatwienie procesu wymiany silnika, ale wcześniej trzeba mieć dużą pewność, że to, co montujemy do samochodu, faktycznie jest w dobrej kondycji.
Największym „zagłębiem” używanych silników jest oczywiście internet. Ogłaszają się w nim głównie stacje demontażu pojazdów oraz firmy wyspecjalizowane w handlu używanymi silnikami. Głównym źródłem zaopatrzenia tych ostatnich są zagraniczne firmy zajmujące się recyklingiem. W ofercie dominują silniki z samochodów powypadkowych, pokradzieżowych itp.
Silniki pochodzące z legalnych źródeł mają zawsze dokumentację, którą jest choćby paragon potwierdzający sprzedaż. Żadne inne dokumenty nie są potrzebne kupującemu, ponieważ silniki są traktowane jak części zamienne bez konieczności wpisywania ich numerów do dowodu rejestracyjnego.
Najlepiej kupić silnik jeszcze zamontowany w aucie, aby móc upewnić się, że pracuje. Jeżeli jest wymontowany, musi stać w pomieszczeniu (ryzyko korozji). Warto użyć endoskopu i sprawdzić stan cylindrów oraz głowicy. Pod korkiem oleju nie może być czarnego szlamu. Wał musi się obracać, a jeżeli silnik jest kompletny i ma rozrusznik, to można próbować sprawdzić kompresję. Kupujmy silnik tylko z możliwością zwrotu, gdyby był niesprawny.
Ceny używanych silników do popularnych modeli nie są wysokie – tzw. słupki kosztują w granicach od niespełna tysiąca do dwóch tysięcy zł. Oczywiście w przypadku jednostek unikatowych ceny idą w dziesiątki tysięcy (o ile uda się je w ogóle znaleźć). Robocizna może wynieść drugie tyle.
Jak to często ma miejsce w naszym kraju, formalności, których należy dopełnić po wymianie silnika, nie są jednoznaczne. Z jednej strony, od 2005 r. jednostka napędowa traktowana jest jako część zamienna – jak choćby wahacz – i w związku z tym po jej wymianie nie trzeba tego faktu zgłaszać w wydziale komunikacji. Z drugiej strony, w dowodzie rejestracyjnym podane są m.in. pojemność i moc silnika, a gdy te ulegną zmianie, należy dopilnować, by dane w dokumencie zgadzały się z rzeczywistością.
W tym przypadku sprawa jest prostsza: jeśli dokonaliśmy wymiany jednostki napędowej, należy o tym poinformować ubezpieczyciela. Taka operacja wpływa na wartość auta, poza tym parametry silnika (rodzaj zasilania, moc, pojemność) mają wpływ na wielkość wyliczonej składki – podajemy je przecież we wszystkich ubezpieczeniowych formularzach.
Wspominaliśmy wcześniej, że wymiana silnika jest traktowana tak samo, jak każdej innej części, diagnosta nie będzie zatem sprawdzał, czy numery silnika nie uległy zmianie. Ale jeśli operacja była bardziej skomplikowana, np. wiązała się z ingerencją w elementy strukturalne (choćby punkty mocowania silnika) lub systemy związane z wpływem na środowisko (układ wydechowy z filtrami i katalizatorami), możemy spodziewać się zwiększonej uwagi.
Jednostki napędowe z drugiej ręki są bardzo często jedynym sposobem na naprawę samochodu przy zachowaniu akceptowalnych kosztów. Takich elementów jak zatarty wał korbowy czy pęknięty blok zazwyczaj nie warto naprawiać, ponieważ tanie zamienniki nie występują na rynku, a ceny nowych części z salonu zazwyczaj przewyższają wartość kilkuletniego samochodu.
Wymiana przebiega najłatwiej, jeśli silnik jest dokładnie tego samego typu, co pierwotny. Nie musimy też martwić się wtedy o formalności. Przy zmianie rodzaju jednostki należy zweryfikować dane w urzędzie komunikacji i najprawdopodobniej przejść badanie techniczne na SKP.