Nowoczesne auta często wcale nie są lepiej zabezpieczone przed rdzą niż te sprzed lat. A koszty napraw blacharskich znacznie ostatnio wzrosły.
Sporo producentów przykłada uwagę do zabezpieczenia karoserii pojazdów przed korozją. Blachy często są cynkowane, a na podwoziach montuje się osłony i natryskuje powłoki ochronne. Ale bywa, że już kilkuletnia eksploatacja pokazuje, że niektóre koncerny oszczędzają na zabezpieczeniu blach lub stosują nieskuteczne technologie. A nasz klimat, z wilgotnymi zimami, podczas których na drogach stosuje się sporo soli drogowej, z pewnością nie pomaga. Coraz częściej problem korozji nie dotyczy w tak dużym stopniu jak kiedyś samych nadwozi, ale bardzo mocno dotyka ram pomocniczych i elementów zawieszenia pojazdów.
Zabezpieczenia antykorozyjne nie są tanie, ale warto pamiętać, że koszt napraw blacharskich w ostatnich latach wzrósł drastycznie. Specjalistów jest dosyć mało, na naprawy często trzeba też długo czekać. Do tego na rynku brakuje aut używanych, więc ich wartość wzrosła. Dlatego o dobre egzemplarze warto dbać. Rdzawe problemy często dotykają samochodów japońskich, ale również europejscy producenci mają w tej kwestii wpadki. Podatnych na korozję jest też sporo aut terenowych o konstrukcji opartej na ramie nośnej, a ich remonty potrafią być naprawdę kosztowne.
Regularne mycie podwozia i szczelin karoserii na pewno pomoże. Ale warto pamiętać, że wykonanie konserwacji na autach nowych lub kilkuletnich będzie też znacznie tańsze, niż gdy wystąpią już pierwsze problemy. Trzeba jednak tutaj nadmienić, że w przypadku samochodów będących wciąż na gwarancji należy skonsultować to w ASO lub bezpośrednio z producentem. Podejścia do problemu są różne – niektórzy producenci zakazują zabezpieczania swoich aut i są odporni na argumenty. Inni zgadzają się na wybrane sposoby konserwacji. Bywa też tak, że niektóre ASO same świadczą lub częściej pośredniczą w takich usługach. Znamy też przypadki aut zabezpieczonych transparentnymi woskami, które na gwarancji serwisowano w ASO i żaden pracownik serwisu nie zwracał uwagi na zabezpieczenie. Jednak każdorazowo warto się upewnić, jaką politykę prowadzi w tej kwestii producent.
Niestety bardzo często na wykonanie zabezpieczenia antykorozyjnego wielu właścicieli wybiera się zbyt późno. Najczęściej oznacza to, że przed wykonaniem konserwacji należy usunąć korozję, a następnie oczyszczone miejsca zabezpieczyć. Pół biedy, jeśli pojawił się jedynie rdzawy nalot. Ale często trzeba już punktowo piaskować blachy lub korzystać z młotka igłowego. A takie operacje mogą podnieść koszt usługi nawet dwukrotnie. Bardzo ważne jest też dokładne umycie podwozia oraz jego osuszenie i odtłuszczenie. Są wprawdzie metody konserwacji pozwalające na zabezpieczanie jedynie umytej powierzchni, ale ten zabieg trzeba powtarzać corocznie. Bardziej klasyczne metody wymagają więcej przygotowań i są wieloetapowym procesem trwającym często kilka dni. Niezależnie od wybranego sposobu warto upewnić się, że środki konserwujące zostaną bardzo dokładnie wprowadzone w zakamarki nadwozia i płyty podłogowej. Demontaż plastikowych nadkoli i osłon podwozia powinien być czymś oczywistym, a często zaleca się też zdjąć listwy progowe czy zderzaki. Przy takich operacjach łatwo połamać mocowania czy spinki – warto o tym pamiętać, chcąc konserwować podwozie samemu.
Wielu właścicieli aut rozważa wykonanie konserwacji samodzielnie i jest to oczywiście wykonalne. Należy jednak wziąć pod uwagę sporo aspektów, które mogą sprawić, że zlecenie takiej usługi specjalistom wcale nie musi okazać się droższe. I to mimo sporych cen. Po pierwsze, trzeba mieć do dyspozycji podnośnik lub kanał i wziąć pod uwagę, że zarówno mycie auta, jak i przygotowanie to bardzo „brudne” procesy. A bez dokładnego umycia, osuszenia i odtłuszczenia nakładanie konserwacji nie ma większego sensu. Po drugie, oczyszczenie zaatakowanych przez korozję elementów i ich zabezpieczenie to proces czasochłonny.
Przy samym nakładaniu powłok przydadzą się też pistolet natryskowy oraz specjalistyczne sondy do aplikacji wosku do profili zamkniętych (producenci oferują też woski w sprayu wyposażone w sondy). Wreszcie niektóre specyfiki wymagają specjalnych przygotowań. Np. bardzo uznany preparat antykorozyjny firmy Mike Sanders (używany często przez firmy restaurujące auta klasyczne) wymaga przed użyciem podgrzania. Wynika to z faktu, że jest to jest mieszanina tłuszczów i olejów roślinnych. Warto też pamiętać, że neutralizatory korozji są wprawdzie skuteczne, jednak potrafią zatrzymać jedynie rdzawy nalot lub niewielkie ogniska. A nie głęboką, nieoczyszczoną mechanicznie rdzę.
Mimo że wielu kierowców uważa konserwację za przeżytek, to w ostatnich latach w wyspecjalizowanych zakładach pojawia się coraz więcej nowych aut. W młodszych pojazdach już po kilku latach eksploatacji choćby punktowa konserwacja może się okazać atutem. Będzie można np. wykorzystać ponownie stare wahacze po montażu nowych tulei. Niezabezpieczone elementy często nie nadają się już do ponownego użycia. To też spory atut w przypadku starszych samochodów w dobrym stanie. Wiele modeli z lat 90. i początku następnej dekady jest pod względem mechanicznym nieprawdopodobnie trwałych. Ale ich dalsze użytkowanie ogranicza często kiepski stan blach. W przypadku bardzo podatnych na korozję japońskich aut terenowych fachowa konserwacja może wręcz podnieść ich rynkową wartość.
Niezależnie od tego, czy proces konserwacji się zleca, czy wykonuje samodzielnie, warto zadbać o wykonanie zdjęć podczas prac. Sporo warsztatów robi to w ramach usługi. Taka dokumentacja z porządnie wykonanego procesu konserwacji może pomóc przy sprzedaży auta.
Wielu kierowców decydując się na wykonanie zabezpieczenia, ma rozterki, na którą z metod i jakie środki się zdecydować. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Warto zdać się na specjalistów, w szczególności tych mogących pochwalić się doświadczeniem i oferujących gwarancję na swoje usługi.
Niezależnie od wyboru zdecydowana większość specjalistów wręcz wymaga dla utrzymania gwarancji corocznego mycia podwozia po zimie i ewentualnego uzupełnienia ubytków w powłoce zabezpieczającej. Trzeba się też liczyć z tym, że zawsze po zabezpieczeniu przez pewien czas nadmiar wosków będzie wydostawał się z odpływów, a w kabinie i wokół auta może być wyczuwalny specyficzny zapach.
Mimo powyższych niegodności i kosztów warto rozważyć zabezpieczenie antykorozyjne – to znacząco wydłuża żywot wielu aut, a w długiej perspektywie może się nawet okazać niezłą inwestycją.
Wielu właścicieli aut widząc niewielkie ślady korozji na nadwoziu, zakłada, że to jedynie małe, punktowe problemy. W rzeczywistości bywa bardzo różnie – często okazuje się, że to wierzchołek (rdzawej) góry lodowej. Dlatego warto reagować jak najszybciej, tym bardziej jeśli korozja jest jedynie na wewnętrznej części nadkoli, progów, czy od wewnętrznej strony rantów drzwi bądź klapy. Wówczas jej usunięcie i zabezpieczenie powierzchni okazuje się stosunkowo tanie. Nawet w bardzo młodych autach szybko mogą korodować połączenia gwintowane w zawieszeniu – warto je zabezpieczać, choćby punktowo.
W pewnym stopniu przed rozwojem korozji zabezpiecza jednak profilaktyka:
Najbardziej klasyczny sposób zabezpieczania przypomina te sprzed lat, ale trzeba zaznaczyć, że jakość produktów jest nieporównywalnie lepsza. Po umyciu auta i jego osuszeniu oraz usunięciu ewentualnej korozji na płytę podłogową nakłada się natryskowo odporną warstwę na bazie żywicy gumowej, bitumiczno-kauczukową lub kauczukowo-syntetyczną. Jeżeli podwozie zostało prawidłowo przygotowane, taka warstwa zabezpiecza je przez kilka lat. Niektórzy zamiast powyżej wymienionych typów środków stosują twarde poliuretanowe powłoki, takie jak Cobra czy Raptor. Profile zamknięte zabezpiecza się woskami za pomocą głęboko wpuszczanych w zakamarki nadwozia sond. Takie środki hamują rozwój korozji i wypierają wilgoć.
Formuła opracowana przez kanadyjską firmę Krown pozwala na ekspresowe zabezpieczenie auta. Po umyciu nie trzeba podwozia bardzo dokładnie suszyć, a do tego oleisty i mocno penetrujący środek T40 można nakładać bezpośrednio na korozję. Hamuje on jej powstawanie, ma też właściwości smarujące. Można go też stosować do profili zamkniętych. Krown ma własną sieć warsztatów. Proces zabezpieczania zaleca się powtarzać corocznie.
Cena: od 1300 zł
Zamiast mocno kryjących powłok na płytę podłogową, progi, nadkola, ramy pomocnicze czy nawet elementy zawieszenia można również zastosować konserwujące woski. Ale uwaga – muszą to być środki do tego przeznaczone, a nie do profili wewnętrznych. Woski do podwozia mogą mieć kolor bursztynowy lub być transparentne. Taki sposób konserwacji jest mało ingerujący, a przez to najlepszy do nowych aut.
Prawidłowy i kompleksowy proces zabezpieczenia wymaga demontażu osłon podwozia oraz nadkoli, często także nakładek na progi, a bywa, że i zderzaków. Dopiero wówczas można przystąpić do mycia podwozia. Później należy auto dokładnie osuszyć – gdy jest zimno, może to potrwać nawet dłużej niż dobę. Po tym etapie można przystąpić do weryfikacji stanu podwozia. Większości powłok nie można kłaść na skorodowane powierzchnie. Należy więc blachy oczyścić i zabezpieczyć lakierami reaktywnymi czy inhibitorami korozji. Trzeba też uzupełnić ubytki mas uszczelniających spoiny. Przed rozpoczęciem konserwowania warto osłonić elementy układu hamulcowego, wydechowego oraz samo nadwozie. Powłoki na płytę podłogową czy ramy pomocnicze są oferowane jako gotowe spraye oraz puszki pod pistolety lakiernicze.
Oprócz klasycznych farb „okrętowych” na rynku są też specjalistyczne produkty jak Perma Film, używany w zbiornikach balastowych statków. Takie środki nie boją się soli i wiążą korozję.
Często całkowite uśnięcie korozji jest niezwykle trudne, albo niemożliwe, bez ogromnych nakładów pracy. Wówczas, po usunięciu luźnej rdzy, należy zastosować odrdzewiacze lub środki, które zatrzymują proces utleniania się metalu. Przekształcają one korozję w stabilną postać i odcinają dopływ tlenu. Wiele z nich stanowi jednocześnie gotowe podkłady. W wypadku tego typu produktów należy dokładnie zapoznać się z instrukcjami ich nakładania – np. popularny Brunox wymaga nałożenia dwóch warstw w odpowiednich odstępach czasowych.
Bardzo często do specjalistów zajmujących się zabezpieczeniami auta trafiają zbyt późno. Wówczas właściciele zostają odprawieni z kwitkiem – żaden szanujący się warsztat nie podejmie się zabezpieczania mocno skorodowanego auta. Tym bardziej że wiele takich punktów udziela na usługę gwarancji. Gdy dochodzi do perforacji elementów nośnych, punktów mocowania zawieszenia czy ram pomocniczych, auto powinno trafić do blacharza. Lub na złom, jeśli korozja jest skrajnie zaawansowana, albo remont nie ma sensu z finansowego punktu widzenia. Niestety zdarzają się sprzedający, którzy warstwą konserwacji próbują zakryć zaawansowaną rdzę. Dlatego szczególnie w przypadku starszych modeli znanych z podatności na korozję świeże zabezpieczenie powinno wzmagać czujność kupującego.
Problem korozji ram w szczególności dotyczy japońskich samochodów tego typu (również bardzo młodych) oraz starszych Land Roverów. W autach amerykańskich ramy są zabezpieczone lepiej, często mają konstrukcję otwartą lub duże odpływy.
Większość klasyków i youngtimerów okres zimowy spędza w garażach. Jednak nawet mimo to takie auta warto poddać procesowi konserwacji. Blachy mają tu swoje lata i nawet gdy z zewnątrz nie widać korozji, jest duża szansa, że w profilach zamkniętych może się powoli rozwijać. Do tego wiele blach czy elementów zawieszenia może być już bardzo trudno dostępnych. Zdecydowanie warto też zabezpieczyć auto zaraz po remoncie blacharskim.
Jeśli zamierza się długo korzystać z samochodu, szczególnie azjatyckiego producenta, warto rozważyć wykonanie konserwacji. Zabezpieczenie antykorozyjne to też świetny pomysł w przypadku nowych aut, o ile nie koliduje to z gwarancją. A w poszukiwanych „terenówkach” fachowo wykonana konserwacja może nawet wyraźnie podnieść wartość. Wszystko przez koszty remontów blacharskich, które ogromnie wzrosły w ciągu ostatnich kilku lat.