W 2019 r. został najważniejszym modelem Volkswagena, a w 2020 zyskał ostre rysy twarzy i liczne modyfikacje. Oto odnowiony Volkswagen Tiguan. Jak jeździ?
Tiguan w 2020 roku się zmienił. O ile jeszcze niedawno w jego przypadku napisalibyśmy po prostu o kolejnej modernizacji, teraz to najważniejszy lifting wśród Volkswagenów. Dlaczego? Otóż 2019 r. był dla tego modelu przełomowy i pokazał dobitnie, jakie samochody obecnie trzęsą rynkiem. Tak, stało się niemal niemożliwe – Tiguan w światowych statystykach sprzedaży (910 926 szt.) wyprzedził Polo, które z kolei w roku 2018 zdetronizowało absolutną ikonę Volkswagena w postaci Golfa.
Odnowione auto rozpoznacie przede wszystkim, patrząc na jego przód, gdzie zyskało rysy twarzy zbliżone do Golfa. Pracują na to m.in. zmienione osłona chłodnicy, zderzak oraz lampy – teraz z LED-ami w technice Matrix (seryjne w odmianie R Line). Co to oznacza? Zastosowanie 24 diod, które automatycznie przełączają się na drogowe i samoczynnie „wycinają” strefy narażające innych uczestników ruchu na oślepienie. Działa to na tyle dobrze, że w czasie kilkudniowych jazd Tiguanem nie zdarzyło się, aby ktokolwiek ponaglał dezaktywację „długich” mruganiem.
Tiguan A.D. 2020 „nosi” ponadto nowe logo niemieckiej marki, ma napis „Volkswagen” na środkowych słupkach oraz (wzorem innych nowych Volkswagenów) powiększoną i przeniesioną na środek pokrywy bagażnika nazwę modelu. Tak, aby jeszcze dobitniej dawać znać kierowcom z tyłu, z jakim autem mają do czynienia.
Wersję R-Line rozpoznacie po dużych obręczach aluminiowych (seryjne są 19-calowe), lakierowanych dolnych elementach nadwozia oraz ostrzej zarysowanych zderzakach. Tiguan po modernizacji nadal mierzy 451 cm długości, 186 cm szerokości i 168 cm wysokości oraz wyróżnia się dobrą widocznością, co zawdzięcza mocno przeszklonemu nadwoziu i lusterkom wstecznym odsuniętym od słupków dachowych.
Niby takie same, a jednak nieco inne. Rysunek deski rozdzielczej pozostał bez zmian, podobnie jak wyższa od większości rywali w klasie jakość materiałów wykończeniowych. Projektanci ponownie zapatrzyli się w Golfa i skierowali swoje kroki w kierunku paneli dotykowych. Wymieniono na nie przyciski na kierownicy oraz pokrętła klimatyzacji. Wymieniono i... no właśnie – wcale nie ułatwiło to życia użytkownikom auta.
Owszem, dotykowa zmiana temperatury nie daje powodów do narzekań, ale panele na kierownicy czasem reagują nadgorliwie i przy zmianie np. stacji radiowej zdarza się włączyć ogrzewanie kierownicy. Jakby tego było mało, nowa plastikowa dźwignia automatu wygląda nieco oldschoolowo i tandetnie, a klasyczne wejścia USB zastąpiono USB-C, które są zdecydowanie mniej popularne wśród użytkowników.
Poza tym Tiguan to stary znajomy. Czyli z dużym bagażnikiem (615-1655 l), miękko wyłożonymi kieszeniami w drzwiach, wygodną pozycją za kierownicą (przydałoby się jednak, aby była umieszczona nieco bardziej pionowo) oraz bardzo obszerną kabiną. Szczególnie w drugim rzędzie, charakteryzującym się przesuwaną kanapą z regulowanym oparciem i jedną z największych w klasie przestrzenią na nogi oraz głowy. Plus należy się wnętrzu również za doskonałe wyciszenie szumów toczenia i od wiatru.
W odmianie R-Line w wersji wysokoprężnej może pracować jeden z dwóch silników 2.0 TDI – oba z napędem 4x4 i 7-biegową przekładnią DSG. Mocniejszy z wariantów wraz z modernizacją zyskał dodatkowe 10 KM (ma ich 200) i nadal kipi 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Tyle że teraz mają one lepszy przebieg i większą dostępnością – od 1750 do 3500 obr./min (wcześniej: 1900-3300 obr./min).
I to czuć! O ile Tiguan sprzed modernizacji irytował swoją słabością w niskim zakresie obrotów, o tyle odnowiony model irytuje już mniej. Owszem, silnik nadal ma tendencję do ociągania się, jednak już nie zachowuje się jak śpioch, który dopiero co otworzył oczy. Jest żwawszy w niskim zakresie obrotów i nieco szybciej „przywołuje” falę niutonometrów.
Do 100 km/h rozpędza Tiguana w 7,5 s (wcześniej w 7,9 s) i pozwala mu pojechać z prędkością 215 km/h (212 km/h wcześniej). Poza tym 2-litrowy turbodiesel ma te same maniery, co do tej pory. Czyli stłumione metaliczne brzmienie oraz dużą siłę w średnich i wysokich obrotach. Nieco poprawiono zużycie paliwa, choć ze względu na pokaźną masę własną wynoszącą 1715 kg, wcale nie jest ono specjalnie niskie. W mieście przy spokojnej jeździe trzeba się liczyć z wynikiem około 7,6 l/100 km, na autostradzie z około 8,7 l/100 km, a w trasie – ok. 6 l/100 km.
7-biegowe DSG jest szybkie, dobrze dobiera biegi, przeważnie pracuje gładko i ma udany tryb sportowy.
Są wyjątkowo pozytywne. Układ jezdny nadal stanowi bardzo duży atut tego auta. Szczególnie z adaptacyjnym zawieszeniem DCC (4570 zł dopłaty), które w trybie indywidualnym zyskało funkcję wielostopniowej skali regulacji tłumienia nierówności (kilkanaście ustawień). W najmiększym z nich Tiguan okazuje się bardziej komfortowy niż do tej pory i np. nieprzyjemne, „ostre” progi zwalniające „prasuje” niemal tak, jakby ich tam nie było. Mimo to nie wpada w bujanie ani nie daje powodów do niepokoju np. przy nagłej zmianie pasa ruchu. W trybie sportowym staje się bardziej skupiony na jezdni, ale nie odbywa się to kosztem dużego spadku komfortu.
Typowymi cechami Tiguana są bardzo dobra trakcja (układ 4x4 ze sprzęgłem Haldex), wysoka precyzja oraz lekkość prowadzenia, co w dużej mierze zawdzięcza swojemu dopracowanemu układowi kierowniczemu. To właśnie dzięki niemu ten niemiecki SUV tak skutecznie kamufluje wysoką masę, dając poczucie podróżowania czymś mniejszym i lżejszym. Także na granicy przyczepności, która została w nim zakreślona szeroko.
Plus za niewielką podsterowność oraz pewnie działające ESP.
Wraz z modyfikacją na pokładzie pojawił się Travel Assist pozwalający na jazdę półautonomiczną w zakresie prędkości 0-210 km/h. Przy jego pomocy Tiguan utrzymuje się na pasie ruchu, automatycznie przyspiesza oraz hamuje. Co więcej, na podstawie kamery potrafi dostosować prędkość do ograniczeń.
Całość działa sprawnie i nie jest irytująca, jednak nie daje równie dużego poczucia zaopiekowania się kierowcą jak najnowszy Golf, którego wspiera predykcyjny tempomat potrafiący zwalniać samochód np. przed skrzyżowaniami czy zakrętami.
Tanio nie jest. 200-konny Tiguan R-Line to wydatek przynajmniej 184 790 zł. Wyposażenie, oprócz wspomnianych świateł matrycowych, obejmuje m.in. rozpoznawanie zmęczenia kierowcy, asystentów hamowania awaryjnego z funkcją rozpoznawania pieszych i utrzymywania na pasie ruchu, adaptacyjny tempomat, 3-strefową klimatyzację, czujniki parkowania z przodu i z tyłu oraz cyfrowy zestaw wskaźników.
Dane techniczne | Volkswagen Tiguan 2.0 TDI 200 4Motion |
---|---|
Silnik | turbodiesel |
Pojemność skokowa | 1968 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | R4/16 |
Moc maksymalna | 200 KM/b.d. |
Maks. moment obrotowy | 400 Nm/1750-3500 |
Napęd | 4x4 |
Skrzynia biegów | aut./7-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 451/186/168 cm |
Rozstaw osi | 268 cm |
Średnica zawracania | 11,5 m |
Masa/ładowność | 1715/535 kg |
Pojemność bagażnika | 615/1655 l |
Poj. zbiornika paliwa | 58 l (ON) |
Opony | 235/50 R19 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane prod.) | |
Prędkość maksymalna | 215 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 7,5 s |
Średnie zużycie paliwa | 6,6 l/100 km |
Zasięg | 870 km |
PLUSY/MINUSY
+ wysoka jakość, przestronna kabina, wielki bagażnik, pewne prowadzenie, pierwszorzędny komfort, dostępność licznych systemów wsparcia, bardzo dobre osiągi
- wysoka cena zakupu, tylko 2-letnia gwarancja mechaniczna, umiarkowany entuzjazm silnika przy niskich obrotach
Nowy najważniejszy model Volkswagena stał się bardziej dopracowany. Może i niektóre zmiany, jak zastosowanie paneli dotykowych, nie do końca wyszły mu całkowicie na dobre, ale obecnie stanowi jeszcze bardziej kompletną ofertę niż do tej pory. W odmianie R-Line z 200-konnym silnikiem przekonuje dodatkowo bardzo dobrymi osiągami, a w każdej innej – wielką kabiną, pewnym prowadzeniem oraz znakomitym komfortem. Pogodzić się trzeba głównie z wysoką ceną zakupu.
Znajomy kokpit w „dotykowym” wydaniu, czyli wysoka jakość, łatwa obsługa oraz seryjne cyfrowe zegary. Środkowy ekran jest nieco za nisko.