W niedalekiej przyszłości autonomiczne roboty będą wykorzystywane do zbierania minerałów prosto z dna oceanów. W ten sposób ma zostać zaspokojona rosnącą potrzeba na surowce niezbędne do produkcji baterii dla pojazdów elektrycznych. Niewiadomą pozostaje jednak wpływ takiego wydobycia na środowisko naturalne.
Według National Oceanic and Atmoshepric Administrations na obszarze sięgającym 70% dna oceanu i głębokości około 3 km znajdują się ogromne pola skalne. Zawierają one m.in. wysokie stężenia niklu, kobaltu, miedzi i manganu, czyli minerałów niezbędnych do produkcji baterii samochodów elektrycznych.
Występuje tam więcej niklu i kobaltu niż na lądzie. Poza tym lądowe wydobycie tych pierwiastków jest obciążone zależnością od Chin, wpływem na środowisko, a nawet... wykorzystywaniem do ich pozyskiwania dzieci w Afryce.
Na obszarze samego Oceanu Spokojnego istnieje bowiem 274 mln ton metrycznych niklu, natomiast rezerwy lądowe to „jedyne” 95 mln ton. Z kolei w przypadku kobaltu, stosunek ten wynosi, odpowiednio, 44 (w oceanach) i 7,5 mln ton (na lądzie).
Choć pozyskiwanie ton skał z głębokości około 3 km wydaje się czymś skomplikowanym i kosztownym, okazuje się, że istnieje technologia swobodnie na to pozwalająca. Wystarczy bowiem sięgnąć po sprzęt, wykorzystywany już przy wydobywaniu ropy i gazu.
W tej chwili trudno jest porównywać opłacalność wydobywania surowców z dna morza względem wydobycia na lądzie, na co wpływa zbyt dużo zmiennych. Ale jednym z plusów takiego procesu może być fakt, że obejmuje on załadunek rudy od razu na statki. A to spora oszczędność w łańcuchu dostaw.
Przykładowo kobalt wydobywa się w Demokratycznej Republice Konga, następnie wysyła do Afryki Południowej. Stąd zostaje on załadowany na statki i przetransportowany do Chin w celu przetworzenia. Później zaś trafia do fabryk baterii w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Nadzór nad morskim dnem sprawuje Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego, utworzona w 1994 roku na mocy prawa morskiego Konwencji Narodów Zjednoczonych z 1982 roku. W jej skład wchodzi prawie 200 krajów członkowskich. Urząd, który zarządza obszarem o wielkości około połowy światowych oceanów, od 2001 roku wydał 19 zezwoleń na przeszukiwania dna.
Obecnie organizacja opracowuje kodeks górniczy, który nakreśla przepisy regulujące eksploatację zasobów mineralnych na dnie morza. Z kolei firmy górnicze oraz grupy ekologiczne przygotowują się do wzajemnej... konfrontacji.
Oczywiście kroki podejmowane przez firmy wydobywcze już spotykają się z oporem ekologów. Również kilku producentów samochodów jest im przeciwnym. Nie wiadomo bowiem jak bardzo szkodliwy wpływ na środowisko naturalne będzie miała taka działalność.
BMW, Volkswagen, Volvo, Google i Samsung podpisały moratorium i zobowiązały się nie pozyskiwać minerałów z dna morskiego. Z kolei Greenpeace i Pew Charitable Trusts wezwały do wstrzymania wydobycia minerałów z dna morskiego, dopóki nie zostanie zrozumiany ich wpływ na środowisko. Kraje wyspiarskie Pacyfiku: Fidżi, Samoa i Vanuatu wyraziły sprzeciw wobec tego procederu, a Chile poprosiło o 15-letnią przerwę w celu zbadania jego wpływu.
Z drugiej strony urząd ds. Minerałów Dna Morskiego Wysp Cooka przyznał w tym roku trzy pozwolenia na poszukiwania firmom górniczym. Wyspiarski naród Nauru na Pacyfiku planuje złożyć wniosek do Międzynarodowej Organizacji Dna Morskiego, aby umożliwić komercyjne wydobycie konkrecji polimetalicznych począwszy od 2023 roku.
Co ciekawe, w październiku 2022 roku firma firma Metals Co. z Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej z powodzeniem przetestowała zbieranie konkrecji polimetalicznych z dna morskiego w strefie Clarion-Clipperton. Współpracując ze szwajcarskim kontrahentem Allseas, wykorzystała ona duże próżnie i ponad 3-kilometrową rurę do przetransportowania 15 ton konkrecji na statek.
Zwolennicy wydobycia z dna morza twierdzą, że jest ono mniej problematyczne ze względu na lokalizację zasobów na lądzie i związane z tym kwestie środowiskowe, geopolityczne oraz pracownicze. Ale grupy ekologiczne uważają z kolei, iż obecne dysponujemy zbyt małą liczbą danych na temat wydobycia z dna morskiego, aby zrozumieć jego wpływ na oceany.
Obawy naukowców dotyczą przede wszystkim tego, że podczas transportu wydobywane pierwiastki mogą się rozprzestrzeniać i szkodzić życiu w głębinach.
Ale na powyższe obawy gotową odpowiedź ma firma Pliant Energy Systems, która planuje wykorzystywać do zbierania konkrecji polimetalicznych „roboty z powoli falującymi płetwami”. Mają one być bardziej przyjazne dla środowiska niż poleganie na rurach transportowych.
Takie roboty dysponują mechanicznymi ramionami oraz sztuczną inteligencją, określającą wielkość konkrecji, jakie mają wydobywać.