Choć zimą samochody elektryczne mają mocno ograniczony zasięg, w bardzo niskich temperaturach prawdopodobnie jedną rzecz potrafią „robić” lepiej niż pojazdy spalinowe. Tak przynajmniej wynika z testu przeprowadzonego przez Norweskie Stowarzyszenie Samochodów Elektrycznych.
Przy bardzo niskich temperaturach auta na prąd pokonują nawet o kilkadziesiąt procent krótszy dystans niż w optymalnych warunkach. Poza tym podczas ładowania, jeśli bateria jest zimna, początkowo prąd z ładowarki jest używany do jej podgrzania, co w przypadku Tesli może zająć nawet 45 minut.
Ale kiedy robi się naprawdę zimno, istnieje większa szansa na uruchomienie samochodu na prądu niż na paliwa kopalne. Tak przynajmniej uważają przedstawiciele norweskiego Stowarzyszenia Samochodów Elektrycznych, którzy przeprowadzili test uruchamiania 5 „elektryków” przy temperaturze -40 stopni Celsjusza.
Na czym on polegał? Norwegowie wprowadzili auta do chłodziarek, w których spędziły one około 12-14 godzin. Początkowo, przez 4-5 godzin były poddawane temperaturze -25 stopni Celsjusza, później – również przez 4-5 godzin – schłodzono je do -30 stopni, a następne godziny spędziły w temperaturze poniżej -35 stopni.
W teście wzięły udział BMW iX1, Kia Niro, MG 4, Nissan Ariya oraz Renault Megane E-Tech. Po schłodzeniu samochody miały zostać uruchomione, a następnie rozgrzewane przez 15 minut, przy jednoczesnym włączeniu odszraniania szyb oraz ogrzewania wnętrza do akceptowalnego poziomu.
Tak naprawdę test zdały dwa samochody. To BMW iX1 oraz Renault Megane E-Tech. W ich przypadku nie tylko dało się wykonać wymienione powyżej zadania, ale i wyjechać oboma samochodami z chłodziarek.
„Jednym z powodów, dla których Renault tak dobrze zdało test, może być fakt, że jego 12-woltowy akumulator prawdopodobnie jest podładowywany przez baterię trakcyjną” – twierdzi kierownik testów Norweskiego Stowarzyszania Samochodów Elektrycznych, Stale Frydenlund.
Również Kię Niro i Nissana Ariyę dało się uruchomić w chłodziarce, ale oba modele po pewnym czasie przestały działać. W przypadku koreańskiego auta było to 11 minut, natomiast japońskiego – 4 minuty.
W MG 4 napięcie akumulatora spadło poniżej krytycznego poziomu, w rezultacie czego nie dało się go „odpalić”. Ba, przy -40 stopniach Celsjusza przestała nawet działać bateria trakcyjna. Mimo to auta biorące udział w teście poradziły sobie naprawdę dobrze – uważa Stale Frydenlund.
„Przy tak niskich temperaturach, jak w tym teście, istnieje większa szansa na uruchomienie samochodu elektrycznego niż samochodu zasilanego paliwem kopalnym. 12-woltowe akumulatory aut na prąd nie muszą zasilać rozrusznika czy świec żarowych w pojazdach wysokoprężnych” – dodaje Frydenlund.
Wynik testu pokazuje jednak, że nawet właściciele samochodów elektrycznych w ekstremalnych warunkach mogą potrzebować... prostownika.
Szkoda jednak, że do porównania nie użyto jeszcze przynajmniej jednego auta z silnikiem benzynowym i innego – z wysokoprężnym. Wtedy byłoby ono bardziej miarodajne.