Bliski kontakt samochodu elektrycznego z luźnym zabezpieczeniem studzienki może być bardzo drogą „zabawą”. Przekonał się o tym pewien Norweg – Markus Jensen-Langseth. Naprawę jego 4-miesięcznego MG 5 dealer wycenił na 2,5-krotną wartość auta. Czyli na... 412 000 zł.
Zdarzenie miało miejsce 1 września 2022 r. na drodze, na której trwał remont. Według relacji właściciela elektrycznego MG 5 podczas łagodnego skrętu w prawo uderzył on w niezabezpieczoną, luźną pokrywę studzienki, która wpadła pod samochód.
Spowodowała ona zablokowanie jednego z kół, ale ze względu na niewielką prędkość jazdy Markusowi udało się szybko zatrzymać swojego „elektryka”. Na dodatek w taki sposób, aby nie stwarzać zagrożenia na drodze. Po wyjściu z samochodu okazało się, że pokrywa włazu utknęła pomiędzy kołem a akumulatorem trakcyjnym zamontowanym w podwoziu (TUTAJ przeczytasz o tym, dlaczego lepiej unikać kolizji z autem na prąd).
„Ponieważ pokrywa zakleszczyła się, gdy jechałem do przodu, pomyślałem, że może się poluzować, jeśli będę cofał. I tak się stało. Najpierw zrobiłem kilka zdjęć, a potem ostrożnie próbowałem odjechać. Nie świeciły się żadne kontrolki, samochód jechał dobrze i nie słyszałem też żadnego hałasu” – powiedział Markus Jensen-Langseth.
Markus wrócił więc samochodem do domu, oddalonego o około 40 minut jazdy od miejsca zdarzenia, po czym skontaktował się z serwisem. Lokalny warsztat Helgeland Bilskade ustalił, że obudowa akumulatora jest pęknięta i... zakazał jazdy samochodem. Sam, w imieniu Markusa skontaktował się ze sprzedawcą samochodu, który z kolei nadał bieg sprawy w MG.
Zdjęcia samochodu oraz tego, jak wyglądały uszkodzenia, znajdziecie w artykule norweskiego magazynu motor.no.
Po miesiącu przyszła wycena, która wprawiła Markusa w osłupienie. Za sam akumulator Chińczycy wystawili rachunek na kwotę 709 556 koron norweskich (311 000 zł) . Razem z robocizną, innymi częściami oraz podatkiem VAT dało to 939 738 koron norweskich (412 000 zł). To porażająca cena, która 2,5-krotnie przekracza wartość nowego MG 5 (aktualnie kosztuje ono 342 165 koron norweskich, czyli 150 000 zł).
Co najbardziej zabawne w tej historii, to fakt, że sam akumulator nie był uszkodzony. Tak naprawdę wymianie powinna zostać poddana przede wszystkim jego obudowa, wyceniona na 17 000 koron norweskich (7400 zł) plus VAT i robocizna.
„Myślę, że to jest tak absurdalne, że trzeba tę sprawę nagłośnić” – mówi Markus Jensen-Langseth.
W efekcie tak drogiej wyceny firma ubezpieczeniowa wymieniła Markusowi samochód na nowy – również MG 5, ale w innym kolorze. Z kolei w czasie, gdy jego „elektryk” znajdował się w warsztacie, użytkował on bezpłatnie samochód zastępczy.
„Kompletne akumulatory są u dostawcy nieproporcjonalnie drogie – nie znamy dokładnego powodu dlaczego. Większość z nich trafia jednak do nowych samochodów, ale Jeśli ktoś faktycznie potrzebuje nowej, kompletnej baterii, powinna zostać ona wyceniona na innych zasadach. W tym przypadku tego nie zrobiono” – twierdz Knut Martin Andersen z MG.
Z kolei innego zdania jest Ole Irgens z firmy, w której Markusa miał wykupione ubezpieczenie swojego MG. „Ceny części są absurdalnie wysokie, a to oznacza, że samochód nadaje się do złomowania. Nie możemy zrobić nic innego, jak tylko zachęcić producentów do produkowania samochodów łatwiejszych do naprawy. W międzyczasie cierpią klienci” – twierdzi.