Jaguar znów na językach. Brytyjczycy ogłosili, że odkupują od właścicieli elektryczne I-Pace'y. Powód? Auta mogą stanąć w płomieniach. Informacja ta pojawia się w wyjątkowo drażliwym dla tej brytyjskiej marki okresie.
Jaguar ostatnio obwieścił zupełnie nowe otwarcie i całkowite zerwanie ze starą rzeczywistością. W sieci pojawiły się m.in. nowe logo i film promocyjny z dziwnie poubieranymi ludźmi, ale bez żadnego samochodu. Ma to symbolizować przeobrażenie marki i dążenie (za wszelką cenę) do oryginalności.
Kilka dni później Brytyjczycy znów byli na językach wszystkich, gdy pochwalali się zdjęciem z fragmentem tyłu swojego spodziewanego wkrótce konceptu, zwiastującego pierwsze zupełnie nowe auto na prąd. Niestety, ponownie wyszło tak sobie – w sieci nie brakowało głosów, że wygląda on jak... klimatyzator.
Jaguar obecnie praktycznie nie produkuje samochodów, poza F-Pace'em, który również niedługo zejdzie ze sceny. A to oznacza, że nie zarabia. Na domiar złego zamiast sprzedawać gotowe auta... zgodził się je odkupować.
A dokładnie 2760 egzemplarzy problematycznego I-Pace'a od klientów ze Stanów Zjednoczonych. Powód? Ryzyko pożaru. Dotyczy to samochodów z roku modelowego 2019, objętych wcześniej akcją naprawczą.
Mimo że otrzymały one poprawki w oprogramowaniu, okazało się, że niektóre egzemplarze nadal narażone są na przeciążenie termiczne. W związku z tym w sierpniu bieżącego roku Brytyjczycy zalecili właścicielom feralnych I-Pace'ów, aby parkowali je na zewnątrz, najlepiej z dala od budynków.
Przy okazji ogłosili, że kolejna, tymczasowa aktualizacja ograniczy ładowanie do... 80%! Jednocześnie Brytyjczycy przyznali, że są w trakcie prac nad całkowitym pozbyciem się problemu. I oto mamy rozwiązanie – Jaguar sięgnie do swojej kieszeni, aby odkupić 2760 aut od swoich klientów.
Dla tych ostatnich z pewnością jest to dobra wiadomość. Po pierwsze pozbędą się kłopotliwego samochodu. Po drugie, Jaguar I-Pace jest jednym z tych modeli na prąd, które wyjątkowo szybko traciły na wartości. Za jaką cenę Brytyjczycy odkupią te auta? Tego nie wiadomo.
Sytuacja ta może być odczytana dwojako. Albo na plus, jako dowód dbania Jaguara o swoich klientów. Albo na minus – Brytyjczycy wypuścili bubel i nie radzą sobie z jego naprawą.
Niezależnie od wszystkiego o Jaguarze jest ostatnio głośno, ale nie tak, jak firma by tego oczekiwała. Może się to zmieni 2 grudnia wraz z premierą prototypu pierwszego modelu zupełnie nowego generacji.