Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie po raz czwarty wystawił na sprzedaż pojazdy odholowane z ulic. Tym razem nowych właścicieli znalazło 59 aut i 1 motocykl. Największym zainteresowaniem cieszyła się Toyota RAV4, a najwyższą cenę osiągnęła... Skoda Fabia.
W ostatnim przetargu pod młotek poszło 77 samochodów i 1 motocykl. W sumie miasto otrzymało 834 oferty od potencjalnych klientów, z czego 811 spełniało warunki regulaminu.
Ostatecznie nowych właścicieli znalazło 59 samochodów i 1 motocykl. W ten sposób miasto stołeczne Warszawa zarobiło dokładnie 412 517,90 zł. Łącznie, od początku przetargów – niemal 900 tys. zł.
Największym zainteresowaniem w ostatnim przetargu cieszyła się Toyota RAV4 z 2005 roku. Jej zakup rozważało 58 osób, a ostatecznie auto sprzedano za 14 tys. zł. Najdroższym pojazdem okazała się Skoda Fabia, w przypadku której najwyższa oferta wynosiła 33 tys. zł.
Nowych nabywców znalazły także m.in. Polonez Caro (6350,99 zł), motocykl Yamaha Virago (4851 zł) czy Foodtruck Mercedes MB 100 Cabe (12 590 zł).
Do jesieni 2021 roku niechciane samochody, które zalegały na ulicach i których po odholowaniu nikt nie chciał odebrać, były złomowane. I to pomimo faktu, że wśród nich trafiały się pojazdy jeszcze zdatne do użytku.
„Robiliśmy to zazwyczaj bez żalu, bo w większości przypadków chodziło o samochody mocno zniszczone, których na drogi nie przywróciłby nawet generalny remont. Ale zdarzają się też wyjątki. Wiele z porzuconych aut, choć klasyfikowane są jako wraki, w rzeczywistości wcale nie muszą trafiać do kasacji” – czytamy w informacji ZDM Warszawa.
Z tego powodu włodarze stolicy Polski jesienią 2021 roku zorganizowali pierwszy przetarg. Na sprzedaż wystawiono wtedy 8 samochodów, z których 7 znalazło nowych właścicieli, a do kasy miasta wpłynęło 92 700 zł.
Pod młotek idą samochody usunięte z ulic w procedurze art. 50a PoRD. „Są to pojazdy pozostawione bez tablic rejestracyjnych lub takie, których stan wskazuje, że nie są używane” – donosi ZDM Warszawa.
Takie samochody – jak w przypadku każdego odholowania – usuwane są na wniosek straży miejskiej lub policji i trafiają na parkingi firm, z którymi miasto ma podpisane stosowne umowy. Jeśli w ciągu 6 miesięcy nikt się po nie nie zgłosi, z mocy ustawy przechodzą na własność miasta.