Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Toyota Carina bokiem na trawie przy drodze asfaltowej

Na imię mi Carina – Toyota Carina. Za 570 mln zł... plus VAT

archiwum/Motor

Na imię mi Carina – Toyota Carina. Za 570 mln zł... plus VAT

W kolejnym odcinku naszego cyklu retro zaglądamy do „Motoru” nr 24 z 18 czerwca 1994 r., w którym zamieściliśmy wrażenia z jazdy Toyotą Cariną E Wagon 2.0i 16V. Z ceną jeszcze sprzed denominacji.

Po trzecim co do wielkości producencie samochodów osobowych na świecie nietrudno spodziewać się kompletnej oferty zadowalającej nawet najbardziej wybrednych nabywców. Sporo uwagi Toyota poświęca między innymi autom wielozadaniowym, a więc terenowym, minivanom oraz relatywnie tanim kombi.

Jeśli przejrzymy wszystkie modele tej marki okaże się, że ostatni z wymienionych rodzajów wozów występuje we wszystkich klasach. Tak więc możemy wybrać Camry, Carinę bądź Corollę, a kto chce nabyć jeszcze mniejsze auto, niech potraktuje model Starlet również jako kombi, bowiem ze względu na swoje 2-bryłowe nadwozie i ono może świetnie spełniać taką funkcję. Tym razem do oceny otrzymaliśmy średniej wielkości kombi, czyli Carinę.

Toyota Carina przód na drodze szutrowej

Mimo pewnych słabości w doborze charakterystyki zawieszenia, Carina prowadzi się dość dobrze zarówno na suchych, jak i śliskich nawierzchniach.

Mimo zmiany tylnej części nadwozia auto zachowało zarówno wymiary limuzyny, jak i jej pierwotny urok. W dużej mierze zawdzięcza go harmonijnie wkomponowanej pokrywie bagażnika oraz płynnie poprowadzonej, zwężającej się linii bocznych okien.

Dodatkowo charakter kombi podkreśla reling dachowy, ułatwiający bezpieczny przewóz ładunków, a także wyprostowanie słupków 2 pary drzwi, co ułatwia zajmowanie miejsc z tyłu. Sylwetka Cariny, podobnie jak w autach konkurencyjnych, jest pozbawiona ostrych krawędzi, a jej bryła wydaje się modnie nabrzmiała. Nadwozie dookoła opasano listwą chroniącą lakier przed drobnymi obiciami.

Tabliczka, pod którą zaparkowaliśmy auto na zdjęciu głównym, mówi sama za siebie. Gdyby nie drastycznie wysokie opłaty celno-podatkowe, Carinę nabywalibyśmy znacznie korzystniej. A tak trzeba płacić 570 mln zł + VAT.

We wnętrzu nie brakuje w zasadzie niczego – co nie oznacza, że nie mam do niego uwag. Bagażnik zasłaniany roletką jest bardzo duży i dodatkowo daje się powiększać poprzez rozkładanie tylnego siedzenia. Jego wykończenie w zasadzie nie budzi zastrzeżeń, ale przydałaby się w nim elastyczna siatka służąca do mocowania drobnych przedmiotów.

Toyota Carina tył z otwrtymi drzwiami i bagażnikiem

Europejska Carina oferuje zarówno spore wnętrze, jak i przedział bagażowy.

Na niedobór miejsca nie narzekają pasażerowie tak przednich, jak i tylnych siedzeń i nawet na dłuższych trasach odczuwają właściwy dobór ich sprężystości oraz profilu. Stylizacja tablicy rozdzielczej pasuje do sylwetki auta. Wszelkie elementy sterujące, jakimi posługuje się kierowca zostały uplasowane we właściwych miejscach. W lewych drzwiach osadzono charakterystyczny dla wozów japońskich pulpit, służący do obsługi wszystkich szyb z wygodnymi włącznikami dwustronnego działania. Szkoda tylko, że wkładki podłokietników nie są miękkie.

Zastrzeżenia może wzbudzać konsola środkowa, z której wystaje dźwignia hamulca ręcznego. Jednakże jej wysokie usytuowanie uzasadnione jest dobrym dostępem w każdej sytuacji. Obok mamy precyzyjnie działającą dźwignię zmiany biegów, ale osłona gniazda została źie dobrana, bo zbiera się w niej kurz i popiół. W tylnej części konsoli wygospodarowano pojemny schowek zamykany podłokietnikiem.

Toyota Carina wnętrze

Wygodę podróżowania Toyotą zwiększa dobrze opracowany fotel. Pokrętłem widocznym na ilustracji możemy podwyższać bądź obniżać tylną część siedziska.

Deska rozdzielcza o płynnym kształcie mieści konwencjonalnie wyglądający zestaw wskaźników, między innymi z obrotomierzem i lampkami kontrolnymi, ułatwiającymi ekonomiczną jazdę. Zbyt duże wydały mi się liczby na szybkościomierzu, których gęstość nieco utrudnia odczyt. Koło kierownicy o zmiennej wysokości, dzięki trafnemu doborowi siły wspomagania i przełożenia zapewnia łatwość prowadzenia pojazdu, ale nie bardzo przypadł mi do gustu jej płaski kształt. Będąc konstruktorem tego auta postarałbym się o uzyskanie mniejszego skoku dźwigienki wycieraczek.

Uwagę przy wsiadaniu po zmierzchu zwraca na zielono podświetlona stacyjka, ułatwiająca trafianie do niej kluczykiem. Nie da się też przeoczyć wygodnego podnóżka lewej stopy, jak i dobrego opracowania punktowych lampek tuż przy lusterku wewnętrznym, przedzielonych otwieranym schowkiem przeznaczonym na okulary. Z prawej strony pasażera u góry umieszczono uchwyt, przy czym w moim przekonaniu niepotrzebnie wystaje on aż tak pokaźnie z podsufitki.

Toyota Carina tył

Tylna część samochodu wydaje się bardzo atrakcyjna i nie ogranicza widoczności.

Wyposażenie auta należy uznać za kompletne. Nie brakowało w nim nawet klimatyzacji, nie wspominając już o ABS-ie, którego istnienie nie powinno wzbudzać zdziwienia w przypadku Toyoty tej klasy.

Silną stroną testowanego modelu okazał się silnik i to nie ze względu na wręcz sportową wydolność, lecz na oszczędne obchodzenie się z paliwem nawet przy szybkiej jeździe. Nie bacząc na alarmujące wskazania ekonomizera uzyskałem zużycie paliwa nie przekraczające 10 dm3/100 km, a przy delikatniejszym obchodzeniu się z pedałem gazu spokojnie można się obyć na tym dystansie 8 litrami.

Toyota Carina silnik

2-litrowy, 16-zaworowy silnik zaskakuje swoją dynamiką i niskim zużyciem paliwa.

Uwagę zwraca przede wszystkim wyjątkowo niskie zużycie paliwa w jeździe miejskiej. Ostre normy ECE określają je na 9,6 l/100 km. W praktyce stosując tzw. system wybiegowy Carinie wystarcza ok. 8,5 litra.

I nie można zapominać, że mamy do czynienia z kombi, które dogoni niejedno coupe. Po 9 sekundach jedzie już „setką”, a gdy nie zmienimy położenia pedału gazu, niebawem doczekamy się na szybkościomierzu wskazania 210 km/h.

Toyota Carina, Ford Mondeo, Fiat Tempra, Peugeot 405 dane techniczne

Układ jezdny działa precyzyjnie. Hamulce są skuteczne. Trudno mi natomiast było ocenić charakterystykę zawieszenia, bo Carina, którą otrzymałem, miała już za sobą 50 tys. km pokonanych najprawdopodobniej w ekstremalnych warunkach. Niemniej podobno przez cały ten czas ani razu nie zawiodła, a to przecież nie jest bez znaczenia.

Motor nr 24 z 18.06.1994

Czytaj także