Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Skoda Fabia

90 tys. zł za najtańszą Skodę Fabię? Szef czeskiej marki ostrzega przed Euro 7

Skoda

90 tys. zł za najtańszą Skodę Fabię? Szef czeskiej marki ostrzega przed Euro 7

Klaus Zellmer – szef Skody – ostrzega przed konsekwencjami wprowadzenia normy Euro 7. Jeśli wejdzie ona w życie w proponowanym aktualnie kształcie, może spowodować wzrost cen samochodów o 5000 euro (około 23 000 zł). 

Norma Euro 7 ma wejść w życie już w 2025 roku. Względem Euro 6 przewiduje ona przede wszystkim redukcję tlenków azotu o 35% i 13-procentowe ograniczenie cząstek stałych w spalinach samochodów. Poza tym po raz pierwszy obejmuje również redukcję zanieczyszczeń pochodzących z opon i hamulców. 

Auta zgodne z Euro 7 mają być zaopatrzone w specjalne urządzenia kontrolne, które w razie problemów z jakością spalin, prześlą informację o tym do odpowiednich organów.Poza tym przyszła norma przewiduje ostrzejsze kryteria testowe, a także – wymagania dotyczące długości okresu, w jakim napęd auta ma spełniać nowe normy. O ile obecnie jest to dystans 100 000 km lub okres 5 lat, w przyszłości ma to być odpowiednio 200 000 km i 10 lat. 

Komisja jedno, firmy – drugie

Według przedstawicieli Komisji Europejskiej spełnienie powyższych założeń ma spowodować podniesienie ceny samochodu jedynie o 300 euro (ok. 1400 zł). Ale innego zdania jest szef Skody – Klaus Zellmer. Uważa on bowiem, że wprowadzenie Euro 7 w obecnym kształcie miałoby katastrofalne skutki.

Seat_Ibiza_Loof_044
Wprowadzenie Euro 7 w aktualnym kształcie może być gwoździem do trumny dla najmniejszych modeli – twierdzi szef Skody.
Seat

 

Według niego spełnienie normy będzie powodowało wzrost ceny nie o 300, a o 5000 euro (ok. 23 000 zł). W efekcie sprawiłoby to, że podstawowa odmiana Skody Fabii (silnik 1.0, 80 KM) kosztowałaby około 90 000 zł. Klienci mogliby tego nie przełknąć, dlatego wprowadzenie normy Euro 7 może spowodować kres najtańszych modeli Skody. Czyli Fabii, Kamiqa oraz Scali. Ale ten sam los może dotknąć Seata Ibizę czy Volkswagena Polo.

Zellmer uważa, że ich zniknięcie może przynieść zupełnie odwrotne skutki do zakładanych. Zamiast poprawiać jakość powietrza, ludzie będą utrzymywać jak najdłużej przy życiu swoje stare samochody.

Konieczne jest zatem wypracowanie kompromisu, który z jednej strony pozwoli ograniczyć zanieczyszczenia, a z drugiej – będzie akceptowalny dla konsumentów. 

Czytaj także