Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
rodzina modeli Volkswagen ID

Ten europejski kraj planuje wprowadzenie podatku od każdego kilometra pokonanego elektrykiem

fot. Volkswagen

Ten europejski kraj planuje wprowadzenie podatku od każdego kilometra pokonanego elektrykiem

Nowy podatek może całkowicie zmienić reguły gry dla kierowców aut elektrycznych. Zgodnie z projektem od 2028 roku mają oni płacić za każdy przejechany kilometr. Tyle że... może to zatrzymać rozwój elektromobilności.

Według doniesień dzienników The Telegraph, BBC oraz Financial Times, brytyjski rząd zamierza już w listopadowym budżecie ogłosić wprowadzenie opłaty w wysokości 3 pensów (ok. 1,45 zł) za każdą milę pokonaną samochodem elektrycznym. 

Uzupełnienie budżetu

Celem nowego podatku ma być uzupełnienie malejących wpływów z podatku paliwowego, stopniowo tracącego na znaczeniu wraz z odchodzeniem od napędów spalinowych.

Nowa opłata, która ma wejść w życie w 2028 roku, wcześniej ma być poprzedzona konsultacjami społecznymi. Jeśli zacznie obowiązywać, będzie funkcjonować równolegle z obecnym podatkiem drogowym (Vehicle Excise Duty) w wysokości 195 funtów rocznie (ok. 940 zł). 

Rządowe źródła nazywają ją nieoficjalnie „VED-plus”. Według szacunków mogłaby przynieść nawet 1,8 mld funtów rocznie na początku lat 30. XXI wieku, gdy liczba aut elektrycznych na brytyjskich drogach znacząco wzrośnie.

Jak miałby działać nowy podatek?

Propozycja zakłada, że właściciele samochodów elektrycznych sami deklarowaliby szacowany roczny przebieg podczas opłacania podatku drogowego. Jeśli przejechaliby więcej niż zadeklarowali, musieliby dopłacić różnicę. 

Z kolei przy mniejszym przebiegu nadpłata zostałaby zaliczona na kolejny rok. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób rząd monitorowałby rzeczywiste przebiegi. Niektóre źródła sugerują, że dane mogłyby pochodzić z obowiązkowych przeglądów technicznych (MOT), ale brak jeszcze jasnego planu w tym zakresie.

Audi-A6-e-tron-2024-przod
Zapowiedź wprowadzenia podatku w przedstawionej formie nie zachęca do przesiadania się na auta elektryczne. 
fot. Archiwum

Dla przeciętnego kierowcy elektryka, który pokonuje rocznie około 8000 mil (ok. 12 900 km), nowy system oznaczałby łączne koszty rzędu 435 funtów (ok. 2100 zł) rocznie. Z tej kwoty 240 funtów (ok. 1200 zł) wynikałoby z opłaty „za mile”, a 195 funtów (ok. 940 zł) z obowiązkowego podatku drogowego.

Branża motoryzacyjna bije na alarm

Na pomysł natychmiast zareagowało Stowarzyszenie Producentów i Sprzedawców Samochodów (SMMT), które nie kryło oburzenia.

„Rozumiemy potrzebę nowego podejścia do podatków motoryzacyjnych, ale w tak kluczowym momencie transformacji elektromobilnej to byłby całkowicie błędny krok, i to w złym czasie” – twierdzi przedstawiciel SMMT.

Organizacja ostrzegła, że tak skomplikowany i kosztowny system uderzyłby w tych samych producentów, których rząd zobowiązuje do sprzedaży coraz większej liczby aut bezemisyjnych w ramach tzw. mandatu ZEV.

„Wprowadzenie takiego rozwiązania byłoby strategicznym błędem. Zniechęciłoby konsumentów i osłabiło zdolność przemysłu do realizacji celów klimatycznych, jednocześnie podważając wizerunek Wielkiej Brytanii jako miejsca przyjaznego inwestycjom” – grzmi SMMT.

Rząd ma inne zdanie

Rzecznik rządu w rozmowie z BBC uzasadnił propozycję argumentem równości podatkowej.

„Opodatkowanie kierowców samochodów elektrycznych za przejechany dystans byłoby bardziej sprawiedliwe, ponieważ kierowcy aut spalinowych od dawna płacą podatek paliwowy. W praktyce także za każdy pokonany kilometr” – twierdzi przedstawiciel rządu.

Według danych SMMT, w Wielkiej Brytanii jeździ już około 1,3 mln samochodów elektrycznych, a tempo wzrostu jest jednym z najwyższych w Europie. 

Czytaj także