Chińskie opony nie mają najlepszej opinii, ale zachęcają niskimi cenami (choć zdarzają się wyjątki). Czy faktycznie lepiej unikać tych produktów, a może, podobnie jak chińskie samochody, azjatyckie ogumienie goni konkurencję i może już rywalizować z markowymi odpowiednikami?
Chińskie produkty, choć otoczeni jesteśmy nimi od wielu, wielu lat, ciągle kojarzą się z... powiedzmy, niezbyt wysoką jakością. Nadrabiają za to atrakcyjną ceną i nieprzebraną ofertą. Od bawełnianych koszulek po smartfony. A jak jest z ogumieniem? Wszak warto już pomyśleć nad wyborem opon na sezon letni. Czy w razie potrzeby brać pod uwagę produkty z Chin?
Tylko niewiele marek chińskiego ogumienia przebiło się do szerszego grona odbiorców ze swoimi nazwami handlowymi. Zaskakujące, tym bardziej że wiele firm zajmujących się dystrybucją ogumienia często zamawia produkty pod własnymi nazwami właśnie w chińskich wytwórniach.
Formalnie właścicielem znaku rynkowego mogą być więc firmy z Europy, Arabii Saudyjskiej czy Tajwanu, ale rzeczywista produkcja ogumienia może odbywać się na terenie kontynentalnych Chin. Marek jest jednak na tyle dużo, że zaczynają zdobywać coraz szersze grono klientów.
Zacznijmy od spraw podstawowych – jak te opony wypadają w obiektywnych testach? Na pewno ich poziom w olbrzymim stopniu ewoluuje. Początkowo wiało grozą, teraz pojawia się wiele niuansów.
W 2021 roku porównaliśmy ówczesny chiński hit sprzedaży na naszym rynku z krajowym budżetowym odpowiednikiem: zimowe opony Imperial z Dębicą. Rywal z kraju smoka był tańszy o 50 zł na sztuce, czyli o blisko 20%.
W tamtym sezonie ogumienie marki Imperial było cieszyło się wielkim wzięciem. Mało który producent jest w stanie z nimi rywalizować, jeżeli chodzi o cenę. Imperial to marka należąca do belgijskiej sieci hurtowni oponiarskich mającej sieć dystrybucji w całej Europie (przypomina się pochodzenie marek, o którym pisaliśmy na wstępie). Opony te wytwarzane są w Chinach, jednak ich producent zapewnia, że proces produkcji jest nadzorowany przez europejskich inżynierów.
Sprawdziliśmy, jak opony Imperial Snowdragon UHP wypadają na tle produktu doskonale znanego kierowcom w naszym kraju – Dębicy Frigo HP2. Polskie ogumienie segmentu budżetowego w przeprowadzanych przez redakcję tygodnika „Motor” od lat testach potwierdzało przyzwoite parametry, a także dobry stosunek jakości do ceny. Dębice znane są z doskonałych właściwości na śniegu oraz przeciętnych na suchym i mokrym asfalcie, jednak niewykraczających poza wymagany margines bezpieczeństwa. Jednym słowem Dębica Frigo HP2 to sprawdzony produkt przeznaczony dla spokojnie jeżdżących kierowców szukających oszczędności. A jak na ich tle wypada znacznie tańsze ogumienie marki Imperial?
Odpowiedzi szukamy, zestawiając wyniki uzyskane przez obydwa produkty w wymagających próbach przeprowadzonych na śniegu, a także na suchym i mokrym asfalcie. Imperial nieco lepiej od Dębicy radzi sobie tylko na suchej nawierzchni. W pozostałych próbach odwzorowujących warunki panujące na drogach zimą (mokry asfalt i śnieg) wygrywa Dębica. Polska opona zapewnia znacznie lepszą przyczepność na śniegu i pewniej prowadzi się na mokrym asfalcie.
Jednak dla użytkowników samochodów chcących zaoszczędzić ogumienie Imperial mogło wydawać się kuszącą propozycja. Rzeczywiście jego cena była wyjątkowo atrakcyjna. Należy pamiętać, że rezultatami Imperial co prawda nie wykraczał poza wymagany dla opon klasy budżetowej margines bezpieczeństwa, jednak jego wyniki – zwłaszcza na mokrej nawierzchni – plasowały się na granicy tego przedziału.
Porównaliśmy też budżetowe ogumienie na sezon letni. W zeszłym roku przygotowaliśmy zestawienie zawierające tylko opony z przystępnej półki cenowej.
Wśród uczestników testu znalazły się produkty egzotycznych chińskich marek, takie jak Double Coin czy Tomket, które wcale nie okazały się tanie. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku indyjskich opon Apollo – ich kupno oznaczało wyjątkowo duży wydatek. Przystępna cena była za to atutem popularnych wśród polskich kierowców modeli: Imperiala Ecodriver 5 (jak już wiemy – też z Chin) i Dębicy Presto HP2. Pozostali uczestnicy testu to produkty segmentu środkowego, takie jak Firestone, Kumho (też produkowane w Chinach), Semperit oraz Uniroyal. Wyniki wybranych prób z komentarzem prezentujemy w dalszej części.
Na pewno przy zakupie chińskiego ogumienia warto przestrzegać kilku zasad. O sprawdzaniu wyników testów już pisaliśmy. Pod tym względem najlepiej patrzeć nie na pojedyncze wyniki prób, ale ogół sprawdzianów. Często zdarza się, że tego typu ogumienie bardzo dobrze zdaje egzamin w jednej konkretnej dziedzinie, co daje złudne poczucie zaufania do jego zachowania i możliwości. Może więc sprawdzać się świetnie przy hamowaniu na wprost, ale już w zakręcie sprawić nieprzyjemną niespodziankę.
Dbajmy też o to, by ogumienie było dostępne w wielu kanałach dystrybucji. Te najtańsze, sprzedawane przez niewielkie firmy, mogą znikać z rynku z dnia na dzień. W razie uszkodzenia jednej opony może być więc problem z dokupieniem jej zamiennika. Do tego dochodzi kwestia gwarancji, np. związanej z trudnością wyważenia. Duże sieci są w stanie wymienić w takiej sytuacji felerną oponę na inną.
I jeszcze jedna sprawa – chińskie opony dostępne są w niezwykle szerokim zakresie rozmiarów. Jeśli mamy auto po tuningu, dość nietypowe, sprowadzone np. z Ameryki, bywa, że trudno jest dopasować do niego właściwy model od bardziej uznanych producentów. Często zostajemy bez alternatywy.
A na koniec – chińskie firmy dokonują dużego postępu technologicznego, co pokazujemy na zdjęciach ilustrujących ten ma materiał.
Testy opon to skarbnica wiedzy na ich temat, ale dobrze jest wiedzieć, jak podchodzić do uzyskiwanych rezultatów. Oczywiście najlepiej, gdy dany model ma najlepsze wyniki we wszystkich próbach, ale to zdarza się rzadko. Wbrew pozorom w codziennym użytkowaniu najgorszym przypadkiem nie jest wariant przeciwny, w którym ogumienie jest słabe pod wszystkimi względami. Kierowca w takiej sytuacji ma do niego małe zaufanie i zwyczajnie nie szarżuje. Ważne jest, żeby wyniki były możliwie stabilne. Chińskie ogumienie często wykazuje jednak znakomite rezultaty w jednych próbach, ale zawodzi w innych. I to może być zdradliwe.
Aparatura pomiarowa rejestruje drogę hamowania samochodu jadącego po mokrym asfalcie. Wynik to średnia z siedmiu prób po odrzuceniu skrajnych rezultatów. Połączenie auta z szyną zapewnia powtarzalność toru jazdy.
Wygrywa Uniroyal tuż przed Semperitem. Na uwagę zasługuje bardzo dobry rezultat Dębicy. Firestone i Apollo uzyskują przyzwoity wynik. Kolejne trzy opony na przeciętnym poziomie. Wynik Double Coin jest nie do zaakceptowania.
Samochód przejeżdża z coraz wyższą prędkością przez kałużę zlokalizowaną na zakręcie. Sprzęt pomiarowy znajdujący się wewnątrz auta rejestruje przeciążenie boczne. Im wyższy wynik, tym opona bardziej odporna na aquaplaning.
Opony Uniroyal, Firestone, Dębica i Semperi† uzyskują wyniki na bardzo dobrym poziomie. Apollo, Imperial i Kumho wypadają przyzwoicie. Rezultat Tomketa jest przeciętny, ale akceptowalny. Opony Double Coin wypadają poniżej oczekiwań.
Kierowca pokonuje w sportowym stylu suchy tor o długości 1650 m. Rejestrowany jest czas przejazdu każdego okrążenia, a wynik to średnia z trzech prób. Konkurencja odwzorowuje sportowy charakter opon.
Próbę wygrywa Kumho przed oponami Firestone oraz Tomket. Trzeci czas uzyskują Semperit i Dębica, a pozostałe radzą sobie niewiele gorzej. Różnica pomiędzy najszybszą a najwolniejszą oponą to niecałe 1,5 s.
Warto zwrócić uwagę na produkowane w Chinach Kumho: jest dobre w próbach na suchym, ale zawodzi na mokrej nawierzchni. Może więc zaskoczyć kierowcę swoimi parametrami.
Kierowca hamuje awaryjnie na suchym torze asfaltowym. Aparatura GPS mierzy dystans potrzebny do zatrzymania auta z prędkości 100 km/h. Próby wykonywane są na certyfikowanym torze o jednakowym współczynniku przyczepności na całej powierzchni.
Firestone, Kumho, Uniroyal i Dębica uzyskują bardzo dobre rezultaty. Semperit i Tomket wypadają przyzwoicie. Pozostałe opony nieco słabiej, ale nawet wynik zajmujących ostatnie miejsce opon Double Coin jest na akceptowalnym poziomie. Wszystkie produkty zdają egzamin. Ale to jedna z najłatwiejszych do zaliczenia prób, opony są do niej optymalizowane.
Nie są ani tak złe, jak się zwykło o nich mówić, ani takie tanie, jak wiele osób się spodziewa. W przypadku chińskich opon, podobnie jak restauracji, lepiej jednak unikać uogólnień. I zawsze warto zachować czujność.