Mimo że sprzęt pomiarowy policji jest coraz lepszy, wciąż pozostawia on sporo do życzenia w kwestii eliminacji błędów i pomyłek. Sprawdź, jakim sprzętem dysponuje drogówka, jakie są wady i błędy pomiarowe tych urządzeń oraz jak się bronić przed niesłusznie nałożoną karą.
Problem z miernikami prędkości, na podstawie których karani są kierowcy, jest znany od wielu lat. Co ciekawe, w niektórych przypadkach nawet sami funkcjonariusze mają wątpliwości co do zasadności używania takiego sprzętu, np. Iskry-1.
Związkowcy z policji pytali o tę sprawę Komendę Główną Policji. I mimo że początkowo KGP nie widziała problemu, ostatecznie zdecydowała się wycofać z użycia miernik radarowy. Powód? Nie umożliwiają one identyfikacji pojazdu, który został zmierzony. To, który z kierowców jadących w grupie zostanie zatrzymany i będzie przypisana mu wina za wykroczenie, zależy od policjanta.
Teoretycznie w przypadku urządzeń laserowych takich problemów jest trochę mniej. Te mają lunetę, przez którą mundurowy celuje w wybrane auto. To tylko teoria, w praktyce wątpliwości także występują – i to spore.
Mierniki laserowe potrafią mierzyć prędkość nawet z około kilometra. To, co jest ich wielką zaletą, równocześnie bywa wadą. Wystarczy lekkie drżenie ręki, aby promień lasera został przesunięty na inne auto. Pod naporem krytyki kierowców, sądów, ale także samych funkcjonariuszy policja postanowiła kupić nowy sprzęt, który oprócz pomiaru prędkości rejestruje również obraz.
Wybór padł na urządzenia LTI 20/20 TruCam, których używanie ograniczyło liczbę błędnych pomiarów prędkości, ale ich nie wyeliminowało. Obraz w lunecie oraz na ekranie nie jest wcale obrazem promienia lasera, lecz symulowanym punktem celowniczym, który może w zasadniczy sposób odbiegać od rzeczywistego miejsca padania wiązki pomiarowej.
Efekt? W sądach toczy się wiele spraw, w których kierowcy kwestionują dokładność pomiaru oraz sam fakt dopuszczenia urządzenia przez Główny Urząd Miar (GUM) do używania przez policję.
Jak by tego było mało, mundurowi zaczęli używać mierników laserowych do mierzenia odległości między autami. Przypomnijmy, od 1 czerwca tego roku na drogach szybkiego ruchu kierowca ma obowiązek zachować ściśle określoną odległość od poprzedzającego pojazdu (połowa prędkości wyrażona w metrach, czyli przy 140 km/h jest to 70 m).
Wśród sprzętów, którymi dysponuje policja, jedynie wspomniany LTI 20/20 TruCam umożliwia taki pomiar. Problem polega na tym, że nie jest to takie proste. Policjant ma 3 sekundy, aby najpierw zmierzyć prędkość pojazdu „wiodącego”, następnie wycelować w ten „siedzący na zderzaku”, a to wszystko pod warunkiem, że różnica prędkości między nimi wynosi maksimum 8 km/h.
Co więcej, w tym przypadku nie ma pewności, czy sama metoda pomiarowa jest właściwa oraz czy przyrząd działa prawidłowo, ponieważ nikt tego nie sprawdzał, pozostaje tylko wierzyć producentowi sprzętu. Co prawda dane urządzenie ma zatwierdzenie typu wydane przez GUM, ale tylko po kątem pomiaru prędkości.
„Rozporządzenie Ministra Rozwoju i Finansów z dnia 13 kwietnia 2017 r., w sprawie rodzajów przyrządów pomiarowych podlegających prawnej kontroli metrologicznej oraz zakresu tej kontroli (Dz. U. z 2017 r., poz. 885), określa rodzaje przyrządów pomiarowych podlegających prawnej kontroli metrologicznej. Powyższe rozporządzenie nie wymienia urządzeń służących do pomiaru odległości między pojazdami znajdującymi się w ruchu, tym samym urządzenia takie nie podlegają prawnej kontroli metrologicznej, ani w zakresie zatwierdzenia typu, ani w zakresie legalizacji, i nie są poddawane kontroli przez organy administracji miar” — mówi Aneta Śliwińska z GUM.
Na pocieszenie pozostaje fakt, że policjanci zdają sobie sprawę z ułomności tego typu pomiarów i akcje z ich użyciem traktują jako pokazówkę, aby udowodnić, że jazda na zderzaku nie zawsze uchodzi bezkarnie.
LTI 20/20 TruCam
Zasada działania jest identyczna jak w przypadku dotychczas używanych mierników laserowych (lidar mierzy kilka razy odległość do pojazdu i na podstawie przebytego dystansu i czasu oblicza szybkość auta), z tym że LTI 20/20 TruCam dodatkowo rejestruje obraz. Na materiale jest widoczny samochód, w który trafił promień lasera. W teorii kierowca ma pewność, że to jego pojazd został „trafiony”, a więc należy mu się mandat. Nowe przyrządy rejestrują również pozycję GPS, czyli miejsce, w którym policjant stał z radarem, a także odległość, z jakiej został wykonany pomiar.
Obecnie policja ma ponad 1000 takich urządzeń. Część z nich (do pozostałych należy dokupić odpowiednią licencję) umożliwia również pomiar odległości między autami. Aby wykonać pomiar, funkcjonariusz musi wycelować w pierwszy pojazd, a następnie w ciągu 3 sekund „strzelić” w kierunku samochodu jadącego jako drugi. Jeśli różnica prędkości między samochodami będzie różniła się o maksimum 8 km/h, na wyświetlaczu miernika ukaże się prędkość pojazdów i odległość między nimi. Uwaga! Dystans jest zawyżony (na korzyść kierowcy) o długość jednego z pojazdów, ponieważ sprzęt potrafi mierzyć odległość między przodami lub tyłami samochodów.
Mimo że nowe urządzenia ograniczają liczbę błędnych pomiarów prędkości, to zarówno mierniki z rejestracją obrazu, jak i te bez niej mają dość poważną wadę, którą ujawnił sąd w Zamościu w 2014 r.
Jak wynika z opinii biegłego, który badał sprawę kierowcy złapanego przez miernik LTI 20-20 (czyli dotychczas używany), znacznik miejsca padania promienia laserowego w lunecie (w nowych urządzaniach także w materiale wideo) nie jest wcale obrazem promienia lasera, lecz symulowanym punktem celowniczym, który jest tworzony w wizjerze przyrządu i może w zasadniczy sposób odbiegać od rzeczywistego miejsca padania wiązki pomiarowej. Jak się okazuje, rozmiar punktu celowniczego nie odzwierciedla rzeczywistego rozmiaru wiązki laserowej i może mieć szerokość nawet 3 m, a wiec obejmować 2 samochody.
Specjaliści mają również wątpliwości dotyczące tłumaczenia samej instrukcji obsługi urządzenia. W oryginalnej, anglojęzycznej wersji producent zapisał, że właściwy pomiar należy wykonywać z odległości 70 m, ten z większego dystansu służy tylko wstępnej weryfikacji prędkości. Tymczasem w instrukcji obsługi, którą dysponują nasze służby, nie ma takiego ograniczenia. Odpowiedź policji jest zawsze taka sama – „wszystkie używane przez nas przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym zostały dopuszczone do stosowania przez Główny Urząd Miar, który zagwarantował, iż konstrukcja i metody pomiarowe spełniają wymagania techniczne i metrologiczne”.
Jeśli kierowca ma zastrzeżenia co do zmierzonej prędkości, a pomiar został wykonany z odległości ponad 300 m i obok znajdował się inny pojazd, należy się odwołać do sądu. Powołany biegły powinien określić, czy pomiar został wykonany prawidłowo.
Zurad Videorapid 2A
Prędkościomierz kontrolny, czyli popularny wideorejestrator, oprócz nagrywania obrazu liczy czas przejazdu radiowozu i długość odcinka drogi (wyznaczana najczęściej z czujników ABS). Na tej podstawie wyliczana jest średnia prędkość, ale nie namierzanego pojazdu, a policyjnego auta.
Używanie takiej metody pomiarowej wymaga od policjanta utrzymywania stałej odległości od sprawdzanego auta na początku i końcu pomiaru prędkości. Co prawda wszystkie wideorejestratory przechodzą kontrolę w Głównym Urzędzie Miar (GUM), który podczas badania potwierdza, czy urządzenie poprawnie oblicza średnią prędkość pojazdu, w którym jest zainstalowane. Na tym jednak kończy się kontrola GUM, który nie sprawdza już, jak odbywa się w praktyce pomiar na drodze.
Sprzęt nie ma żadnego systemu kontroli, który umożliwiłby sprawdzenie, czy pomiar został wykonany prawidłowo i dokładnie.
Poniżej przykład pomiaru, który jest nieprawidłowo wykonany – radiowóz nie zachował stałego dystansu do namierzanego pojazdu.
Gdy policyjny pojazd zbliża się do nagrywanego auta, prędkość ściganego samochodu zostaje zawyżona. Jeśli z kolei radiowóz zacznie zwalniać w stosunku do namierzanego auta, prędkość będzie zaniżona. Ponieważ wideorejestrator nie sprawdza, czy podczas pomiaru między radiowozem a ściganym pojazdem zachowany jest stały dystans, „zmierzona” prędkość może nie być prawdziwa.
Na podstawie nagrania i wskazań wideorejestratora mundurowi wystawiają mandat, traktując prędkość widoczną na ekranie jako prędkość namierzanego auta, co nie jest prawdą, dotyczy ona tylko radiowozu!
Kierowcy trudno jest się kłócić z funkcjonariuszami, bo trzeba być niezwykle uważnym, aby podczas pokazywania filmu na małym ekranie wideorejestratora móc stwierdzić, że policyjny samochód zbliżał się, zamiast utrzymywać podczas mierzenia szybkości stały dystans na początku i końcu odcinka pomiarowego. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji nagrywania z większej odległości.
W przypadku błędnego pomiaru należy wskazać, że na początku i końcu odcinka pomiarowego radiowóz nie znajdował się w takiej samej odległości od nagrywanego auta. Biegły sądowy, analizując film z wideorejestratora, powinien określić, czy mundurowi nie doprowadzili do zawyżenia prędkości podczas pomiaru.
LTI UltraLyte
Klasyczne mierniki laserowe, czyli lidary, wykorzystują światło lasera do pomiaru odległości do namierzanego samochodu (wiązka lasera po odbiciu od auta wraca do urządzenia – na podstawie czasu powrotu fali można obliczyć odległość). Następnie wykonywany jest ponowny pomiar. Po wzięciu pod uwagę zmiany odległości „celu” i czasu obliczana jest prędkość pojazdu.
W teorii ten sprzęt oferuje o wiele lepszą dokładność niż tradycyjne mierniki radarowe, a tym bardziej wideorejestratory z radiowozach.
W przypadku urządzeń laserowych problem z identyfikacją kierowcy, którego prędkość jest mierzona, tylko teoretycznie został rozwiązany. Mają one lunetę, przez którą mundurowy celuje w wybrane auto. To niestety tylko teoria, w praktyce tu wątpliwości także występują. Mierniki laserowe potrafią mierzyć prędkość nawet z około kilometra. To, co dla policji jest ich wielką zaletą, równocześnie bywa wadą, głównie dla kierowcy. Wystarczy lekkie drżenie ręki, aby promień lasera został przesunięty na inne auto.
Co więcej, obraz w lunecie nie jest wcale obrazem promienia lasera, lecz wirtualnym punktem celowniczym, który jest tworzony w wizjerze przyrządu. Jak się okazuje, może on odbiegać od rzeczywistego miejsca padania wiązki pomiarowej, która potrafi mieć szerokość nawet dwóch pasów ruchu.
Nie zmienia to jednak faktu, że policja nie widzi problemu i twierdzi, że sprzęt jest dokładny.
Warto przekonywać sąd, że przy pomiarze wykonanym ze sporej odległości wystarczy lekkie drżenie ręki, aby promień lasera został przesunięty na inne auto.
Co więcej, w przypadku pomiaru z większej odległości promień lasera ma szerokość nawet kilku metrów, a więc mógł „trafić” w auto jadące obok i nie ma możliwości zweryfikowania, który pojazd został zmierzony.