Najnowszy Volkswagen California czerpie z bogatego dziedzictwa. Został jednak gruntownie przemyślany, w pewnym sensie – wręcz wymyślony od nowa i ma być jeszcze lepszy od swoich udanych i popularnych poprzedników. Czy ambitny plan się powiódł, sprawdzamy w podróży po pięknej Słowenii.
Między skałami migocze górski potok, zachwycający swoją charakterystyczną szmaragdową barwą: Socza jest jedną z najpiękniejszych rzek na naszym kontynencie. Wypływa z Alp Julijskich i po 137 km wpływa do Zatoki Triesteńskiej na Adriatyku. Ta perła dla miłośników przyrody przepływa przez Słowenię – około 8 godzin jazdy samochodem od południowej granicy Polski.
Nawet w szczycie letniego sezonu w Dolinie Soczy panują znośne temperatury i warunki sprzyjające aktywności na świeżym powietrzu. Na przykład wędrówce na malowniczy Triglav, wznoszący się na wysokość 2864 m, najwyższy szczyt Słowenii. Soczę przecinają liczne drewniane wiszące mosty. A jeśli to wciąż za mało adrenaliny, spływy kajakiem lub pontonem z rwącym nurtem gwarantują niezapomniane wrażenia.
My wolimy relaks w jednym z wąwozów Soczy. Ale instynkt odkrywcy nie pozwala nam zostać tu na długo. Ten liczący nieco ponad dwa miliony mieszkańców kraj ma tak wiele do zaoferowania.
Do takiej podróży nie ma lepszego pojazdu niż kamper. Pierwowzór tej klasy, kempingowy Bulli, był przez wiele dekad bardzo dobrym wyborem. Obecnie konstruktorzy stawiają jednak na zupełnie inną koncepcję i jako bazę wykorzystują Multivana – model T6.1 nie będzie już produkowany. Ale pozostała nazwa: California. Nowość jest dostępna w szerokiej gamie odmian, od minimalnie wyposażonej wersji Beach po pełnowartościowy wariant Ocean z umeblowaniem, a raczej: szafką, kuchnią, ogrzewaniem postojowym i wszelkimi udogodnieniami, które uczynią „bulika” bardziej przytulnym.
I właśnie taki VW California Ocean 2.0 TDI DSG stoi zaparkowany na brzegu Soczy. Sprzęt do pływania mieści się w wielu schowkach, w tym w praktycznej kieszeni po prawej stronie, z tyłu. Wykorzystujemy zewnętrzny prysznic, by szybko zmyć piasek ze stóp – w końcu chcemy utrzymać nasz dom w czystości. Następny punkt programu: zakupy.
Trasa prowadzi przez przełęcz Vršič, położoną na wysokości 1611 m. Do pokonania mamy 50 ostrych zakrętów – nowa California musi pokazać, na co ją stać. I pokazuje: 5,17-metrowy kamper z lekkością podąża zakręt za zakrętem, radząc sobie zdecydowanie lepiej od poprzednika. Przechyły nadwozia i podbijanie to już przeszłość. Teraz California błyszczy znakomitą sterowalnością, zapewnia wystarczającą przyczepność, wyposażono ją w mocny, cicho pracujący silnik z doskonale dobierającą przełożenia skrzynią DSG oraz z wyczuciem reagujące zawieszenie.
Dane techniczne | Volkswagen California |
---|---|
Silnik | turbodiesel |
Pojemność skokowa | 1968 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | R4/16 |
Moc maksymalna | 150 KM/3000 |
Maks. moment obrotowy | 360 Nm/1600 |
Napęd | przedni |
Skrzynia biegów | aut./7-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 517/194/197 cm |
Rozstaw osi | 312 cm |
Masa własna | 2386 kg |
Opony | 215/65 R16 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane producenta) | |
Prędkość maksymalna | 188 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | brak danych |
Średnie zużycie paliwa | 6,7 l/100 km |
Wszystko to gwarantuje przyjemność z jazdy. Oczywiście kamper o masie 2,4 t nie jest autem sportowym, lecz opcjonalne adaptacyjne amortyzatory znakomicie godzą precyzję z komfortem. A za naciśnięciem przycisku oferują sportową sztywność. Dysponujący mocnymi, odpornymi na zjawisko fadingu hamulcami VW nie boi się też ostrych zjazdów. I podczas gdy poprzednik nigdy nie był w stanie ukryć swojego powinowactwa z Transporterem, California ma bardziej charakter vana, za kierownicą którego siedzi się niżej, na fotelu umieszczonym głębiej z tyłu.
W Kranju, stolicy słoweńskich Alp, zaopatrujemy się w domowy chleb i inne produkty spożywcze z małego sklepu Krajček, którego właściciele są entuzjastami regionalnych produktów. Lodówka w Californii to teraz praktyczna szuflada, do której jest bezpośredni dostęp przez drugie drzwi przesuwne. Rozpakowanie zakupów nie trwa więc długo i można ruszać w dalszą drogę.
Tego dnia naszym celem jest malowniczy pensjonat nad zatoką Koper. Na miejscu California przemienia się z wygodnego vana w luksusowy domek kempingowy. Zadziwiająca różnorodność funkcji świadczy o wysokich kompetencjach producenta. California wskazuje na przykład – z dokładnością do jednej dziesiątej stopnia – czy pojazd jest dobrze wypoziomowany na parkingu – to ważne, by nie obudzić się z bólem głowy. Za dopłatą możemy też za naciśnięciem przycisku podnieść dach. O doskonały komfort snu dbają sprężyny talerzowe.
Szybko rozkładamy markizę, ustawiamy pod nią stół oraz krzesła i jesteśmy gotowi do kolacji. Dziś nie przetestujemy jednak jednopalnikowej płyty gazowej, bo gospodarze uraczyli nas specjałami z Istrii. Dzień pełen wrażeń wieńczy zachód słońca nad zatoką z widokiem na Triest.
Żaden pięciogwiazdkowy hotel ani ekskluzywny kurort nie zapewnia tak cennych wrażeń, jak podróżowanie Californią.
Mieszcząca krzesła kempingowe torba bagażowa na tylną klapę. Miejsce na składany stolik przewidziano teraz pod półką bagażnika. / fot. Arne Olerth/AZ
Łatwy dostęp do otwieranej jak szuflada lodówki – także z zewnątrz przez lewe drzwi przesuwne. / fot. Arne Olerth/AZ
Bardziej konserwatywnym fanom „bulika” pewnie nie spodoba się zmiana bazy Californii z serii T na Multivana, ale trzeba przyznać, że pozytywnie wpłynęło to na prowadzenie i codzienną użyteczność kempingowego VW. Jego ogromnymi atutami są drugie drzwi przesuwne i praktyczne, łatwo demontowalne tylne fotele. Właściciel musi się obejść bez drugiego palnika, który oferowała płyta grzewcza poprzednika, a sam pojazd jest teraz znacznie dłuższy. Nie ma wątpliwości, że pełna sukcesów historia Californii będzie kontynuowana.