BMW M nie ma zamiaru przesadnie zmniejszać silników spalinowych, jak to zrobił Mercedes-AMG. Według szefa zbrojnego ramienia bawarskiej marki – Franka van Meela – „nie byłoby to właściwym rozwiązaniem”.
Potencjalni klienci Mercedesa-AMG, przynajmniej w Europie, nie chcą kupować modelu C 63 SE Performance, ze względu na jego zaledwie 4-cylindrowy silnik pod maską. I to pomimo imponującej mocy 680 KM, rozwijanej przez jego skomplikowany układ napędowy.
Wolą samochody BMW M, w których znajdą 6- lub 8-cylindrowe silniki. I to się nie zmieni, dopóki samochody tej marki nie przejdą na napęd całkowicie elektryczny. Frank van Meel przyznał to w rozmowie z magazynem CarExpert.
Według niego umieszczenie niewielkiego silnika – 3- lub 4-cylindrowego – w aucie BMW M oraz „obudowanie” go ciężkimi akumulatorami nie jest optymalnym rozwiązaniem. Owszem, elektryfikacji nie da się uniknąć, ale ma ona odgrywać co najwyżej pomocniczą rolę.
Tak się stało chociażby w pierwszym hybrydowym modelu „emki”, czyli w BMW XM. Ten potężny SUV korzysta z 4,4-litrowej jednostki V8 biturbo (489 KM), wspomaganej przez 197-konny silnik elektryczny, który czerpie prąd z baterii o pojemności użytkowej 25,7 kWh. Łączna moc całego układu to 653 KM (800 Nm pomiędzy 1600 a 5000 obr./min).
„Chcemy zachować mocny silnik spalinowy. Dla nas przejście na mniejsze jednostki benzynowe w połączeniu z większymi akumulatorami nie byłoby właściwym rozwiązaniem. Kolejnym krokiem będzie więc od razu wprowadzenie napędu czysto elektrycznego, co zrobimy we właściwy sposób” – twierdzi van Meel.
Ale samochody na prąd w wykonaniu BMW M GmbH nie pojawią się zbyt szybko. Według szefa marki technologia nie jest jeszcze gotowa na zastosowanie w pojeździe sportowym.
„Samochód na prąd musi przejechać jedno lub dwa okrążenia [chodzi o ponad 20-kilometrowy tor Nurburgring – przyp. red.] przy pełnej prędkości. Jeśli pojedziesz, powiedzmy, 250 km/h przy obecnej technologii akumulatorów, skończysz z bardzo ograniczonym zasięgiem” – twierdzi van Meel.