Jeździliśmy zarezerwowaną dla trzech europejskich rynków benzynową odmianą Jeepa Avengera – nowego, najmniejszego modelu amerykańskiej marki. Tak się składa, że jesteśmy wśród tych trzech „narodów wybranych” – tylko w Polsce, Hiszpanii i we Włoszech w ofercie są zarówno wersja elektryczna, jak i benzynowa. Która z nich jest lepszym wyborem?
Legendę marki buduje się samochodami niepowtarzalnymi, ale pieniądze zarabia na tych popularnych. Wie o tym Porsche, które 21 lat temu, wbrew powszechnej krytyce, wprowadziło do gamy SUV-a. Po latach widać, że w ten sposób rozwinęło skrzydła, nie podburzając pozycji „dziewięćsetjedenastki”.
Jeep też to wie. Dlatego nie przejmuje się krytykami wyliczającymi „procent Jeepa w Jeepie” i rozszerza gamę o Avengera, reprezentanta rozchwytywanych małych aut ze zwiększonym prześwitem. Reputacji Wranglera z pewnością to nie zaszkodzi.
Jakąś dekadę temu miejskie crossovery mierzyły po 4 metry i kilka-kilkanaście centymetrów. Potem się jednak rozrosły i dziś największe przekroczyły progi klasy kompaktowej, nie ma z kolei takich mierzących poniżej 410 cm.
A właściwie nie było, bo Jeep właśnie wypełnił tę lukę – mierzący 408,4 cm Avenger jest obecnie najkrótszym przedstawicielem segmentu. Pozostałe wymiary (szerokość 177,6 cm, wysokość 153,4 cm, rozstaw osi 255,7 cm) ma „w normie”.
Przy swej skromnej długości Jeep zapewnia dość sporo miejsca wewnątrz – z przodu zmieści się każdy, z tyłu osoby do ok. 180-185 cm wzrostu. O ile siedzący przed nimi nie cofną całkiem foteli.
Od klasowych standardów nie odstaje także bagażnik amerykańskiej nowości. Ma 380 l pojemności pod półką, ruchome dna i dwa haczyki na burtach. Jego pokrywa może być obsługiwana elektrycznie, ale tylko w wyższych wersjach wyposażeniowych.
Kokpit okazuje się nie tylko całkiem przyjazny dla oka, ale i zupełnie przyjemnie wykonany. Jak przystało na współczesne auto Avenger ma spore ekrany zegarów i centralny, na szczęście nie „zapomniano” o panelu klimatyzacji czy licznych przydatnych półkach.
Niemal w całej Europie Avenger jest sprzedawany w 156-konnym wydaniu elektrycznym. U nas takie auto kosztuje 186-210 tys. zł.
Są jednak trzy rynki – Polska, Hiszpania i Włochy – na których gamę wzbogaciła benzynowa odmiana. Nad Wisłą w jej cenniku są kwoty od niemal 100 do 132 tys. zł.
Wykorzystuje ona znany z innych aut koncernu Stellantis silnik 1.2 turbo, który tu rozwija 100 KM i współpracuje z 6-biegową ręczną skrzynią. Mieliśmy okazję pojeździć takim Jeepem.
Dane techniczne | Jeep Avenger 1.2 GSE T3 |
---|---|
Silnik | benzynowy, turbo |
Pojemność skokowa | 1199 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | R3/12 |
Moc maksymalna | 100 KM/b.d. |
Maks. moment obrotowy | 205 Nm/b.d. |
Osiągi | |
Prędkość maksymalna | 184 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 10,6 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,5-5,6 l/100 km |
CENA | od 99 900 zł |
Pierwsze wrażenie jest takie, że autu wcale nie brakuje mocy. Silnik okazuje się żwawy już przy niskich obrotach i sprawnie odpowiada na dodanie gazu, dając wrażenie jazdy mocniejszym samochodem. Nie męczy przy tym warkotem ani przesadnymi wibracjami, nie okazuje się też zbyt paliwożerny. Na nieco zakorkowanej miejsko-podmiejskiej trasie zużył ok. 6,5 l/100 km.
Zawieszenie zapewnia kompromis między komfortem i prowadzeniem, ale ze wskazaniem na ten pierwszy. Całkiem sprawnie tłumi wstrząsy nawet na wyrwach w jezdni, nie naraża na „galopowanie” w trasie ani na niemiłe dobicia za progami zwalniającymi. Jednocześnie Jeep nie boi się krętych dróg. Nie zachęca do „szaleństw za kółkiem”, ale mimo przechyłów nadwozia okazuje się stabilny jak na swoją wielkość i dość zwinny.
Teren? Tylko taki, w którym wystarczą przedni napęd, 20 cm prześwitu i asystent zjazdu ze wzniesienia.
Są 4 wersje. Avenger jest wystarczająco wyposażona, ale nie pozwala dokupić wielu opcji. Longitude ma przyzwoitą specyfikację, a Altitude oraz widoczna na zdjęciach topowa Summit – bogatą.
Kolejna ciekawa propozycja w segmencie miejskich crossoverów. Skromne rozmiary czynią Avengera bardzo sprawnym przy manewrowaniu, ale nie skazują na ciasnotę, a udany silnik wystarczy każdemu bez sportowych zapędów.
W rozsądnie wycenionym benzynowym wydaniu Jeep Avenger ma zdecydowanie więcej sensu niż jako miejski „elektryk” w cenie Tesli.
Marcin Laska, „Motor”