Jeszcze nie zdążyły opaść emocje po ogłoszonej niedawno kampanii związanej z ryzykiem usterki ABS/układu hamulcowego, a w USA już pojawia się kolejny zapalny punkt w organizmie BMW. Oto bowiem w wybranych modelach zachodzi ryzyko uszkodzenia układu kierowniczego. Na razie wiele wskazuje na to, że chodzi o podzespoły wyprodukowane w… Polsce. I że akcja dotyczy (na razie?) tylko niecałego tysiąca aut.
O niedawnym problemie z modułem w układzie hamulcowym obszernie pisaliśmy TUTAJ. Dla przypomnienia: węgierska fabryka Continentala, w której powstaje elektronika stosowana w autach marki BMW, nie zachowała wystarczająco sterylnych warunków pracy. Co z kolei skończyło się przykrą niespodzianką dla BMW, ale i dla 1,5 mln kierowców, którzy teraz muszą liczyć się z tym, że ich auto nie będzie hamowało tak, jak powinno.
Jeśli zaś chodzi o inną głośną kampanię (ryzyko pożaru w dieslach), to od 2018 r. trwa ona w zasadzie cały czas i na razie nie za bardzo wygląda na to, by miała się skończyć. No i jakby tego było mało, to kolejne nieciekawe wieści płyną z USA – tu do serwisów ma trafić ok. 1000 egzemplarzy BMW (głównie serie 5 i 7). Powód? Ryzyko uszkodzenia elementów układu kierowniczego.
Czyli sól w otwarte rany, bo inaczej tego nazwać się już chyba nie da. Chwilowo BMW szacuje, że tylko w ok. 1 proc. z 982 pojazdów objętych akcją przywoławczą problem może faktycznie wystąpić, ale na zimne dmuchać przecież trzeba. A o co dokładnie chodzi?
Niemiecka firma informuje, że nagle mogą pojawić się nietypowe dźwięki z kolumny, potem – także nieprawidłowe działanie układu kierowniczego. Ostatecznie kierowca może utracić panowanie nad autem, a to nie jest chyba to, czego byśmy wszyscy chcieli. W dokumentach opublikowanych przez amerykański urząd ds. bezpieczeństwa (NHTSA) wymieniono dziewięć numerów potencjalnie wadliwych części (m.in. zwrotnice). Wszystkie z nich zostały wyprodukowane przez firmę Nexteer Automotive – według relacji zagranicznych mediów, chodzi o zakłady w… Polsce.
Pięknie, czyli najpierw Węgrzy, teraz wygląda na to, że my. Dla przypomnienia: firma Nexteer z siedzibą w Auburn Hills została założona w 1906 r. jako Jackson, Wilcox and Church Company. Dwa lata później przekształcono ją w Jackson, Church and Wilcox Division of General Motors. Natomiast po połączeniu z innymi jednostkami w Delphi Automotive Systems firma przyjęła w 2009 r. nazwę obecną nazwę, czyli Nexteer Automotive. Przedsiębiorstwo działa także m.in. w Polsce.
Serwis Carscoops podaje, że akcja przywoławcza dotyczy następujących aut: 530i xDrive i 540i xDrive (produkcja między 17 czerwca a 17 lipca 2024 r.), modeli i5 eDrive40, i5 xDrive40 i i5 M60 (prod. od 17 czerwca do 18 lipca 2024 r.), modeli 740i xDrive i 760i xDrive (zmontowane od 17 czerwca do 16 lipca 2024 r.), a także 750e xDrive (wyprodukowane od 18 czerwca do 1 lipca 2024 r.). Na czarnej liście są też: i7 eDrive50, i7 xDrive60 i i7 M70, wszystkie wyprodukowane między 18 czerwca a 3 lipca 2024 r.
W BMW po raz pierwszy potencjalny problem wypłynął 26 czerwca 2024 r., kiedy to w jednej z fabryk pracownicy zauważyli, że dostarczone im części mogą być wadliwe. Wkrótce potem ruszyło dochodzenie, które wykazało, że nie był to przypadek jednostkowy. Decyzję o ogłoszeniu akcji podjęto 18 września, natomiast na razie nie słychać nic o kampanii serwisowej w Europie (w Polsce). Ale zakładamy, że wkrótce może to nastąpić, poza tym sporo aut trafia do nas z USA w ramach tzw. prywatnego importu.