Jak wynika z prognoz sprzedaży na 2025 rok, globalny rynek aut elektrycznych wzrośnie niemal o jedną trzecią. Sporo, ale lokalnie wyniki mogą być jeszcze lepsze. Ale zaraz, jak to możliwe, skoro ostatnio dominowała narracja o tym, że elektryki są raczej w odwrocie? No właśnie – dominowała. Sprawdzamy, gdzie prognozowane wzrosty mają być największe.
Atmosfera wokół elektromobilności mogłaby być ostatnimi czasy nieco lepsza. No bo tak: sprzedaż w Europie szła w 2024 r. chyba jednak nieco gorzej niż zakładano, do tego kolejni producenci muszą głowić się nad tym, jak do platform elektrycznych wpasować napędy… hybrydowe. Bo inaczej niektórych modeli sprzedać zwyczajnie nie idzie, a taśmy produkcyjne – zamiast pracować pełną parą – jedynie stoją w bezruchu. I generują straty.
Przeciwnicy aut na prąd zacierają więc ręce, już mają na końcu języka hasło „a nie mówiliśmy”, ale potem pojawiają się prognozy na 2025 r. I wydają się wręcz niewiarygodnie optymistyczne.
Portal Carscoops informuje, że według analityków z S&P Global Mobility sprzedaż pojazdów elektrycznych (BEV) osiągnie w 2025 r. 15,1 miliona sztuk, co da im 16,7 proc. udziału w globalnym rynku samochodowym. Ostateczne dane za 2024 r. nie są jeszcze dostępne, jednak wiele wskazuje na to, że bilans zamkniemy wynikiem 11,6 miliona BEV-ów. A to z kolei odpowiada 13,2 proc. udziału w rynku.
Oczywiście, wzrosty będą się znacząco różnić w poszczególnych regionach. I będą zależały od wielu czynników, czyli np. od: cen, ceł, rządowych dopłat, ale też i od stopnia rozbudowania infrastruktury do ładowania w danym kraju/regionie. Bardzo solidny skok ma zaliczyć Europa – tu sprzedaż aut na prąd ma wzrosnąć w nadchodzącym roku aż o 43,4 proc. Udział BEV-ów sięgnie więc na Starym Kontynencie ponad 20 proc. – co piąte nowe auto ma być elektrykiem. I to mimo tego, że Francja i Hiszpania planują w 2025 r. znacznie zmniejszyć lub całkowicie ograniczyć dopłaty do aut elektrycznych.
Rekordowe przyrosty (niemal 120 proc.!) zanotują Indie, ale to po części dlatego, że tamtejszy rynek BEV-ów jest w zasadzie w powijakach. Z kolei w USA analitycy prognozują wzrost o 36 proc., co da BEV-om 11,2 proc. udziału w sprzedaży. Jak zauważa Carscoops, ostatecznie wynik będzie zależał też od tego, co nowa administracja Białego Domu pod wodzą Donalda Trumpa i jego zespół zaplanują w kontekście ulg podatkowych na elektryki i ceł na samochody produkowane poza USA.
Stosunkowo skromne wzrosty prognozowane są natomiast w Chinach, no ale ten rynek jest globalnym liderem EV, jeśli chodzi o udział BEV-ów w sprzedaży. W tym kontekście skok o niemal 20 proc. też jest godny uwagi. No i fakt, iż w 2025 r. auta elektryczne wyprzedzą w Państwie Środka te z napędem spalinowym – po raz pierwszy w historii BEV-y zostaną zatem liderem tamtejszego rynku.
Wróćmy jednak na chwilę do Europy. W kończącym roku dużo mówiło się bowiem m.in. o słabej sprzedaży pojazdów elektrycznych w Niemczech i o tym, jak zakończenie programu dopłat wpłynęło na popyt na tamtejszym rynku – a dobrze nie wpłynęło. Ogólnie doszło do tego, że np. Grupa VAG stanęła na skraju poważnego kryzysu i przed wizją zamykania fabryk.
Ostatecznie kryzys udało się zażegnać, ale tajemnicą poliszynela jest fakt, że w dużej mierze za ów kryzys odpowiada właśnie taka sobie sprzedaż elektryków. Niewiele lepiej dzieje się w Grupie Stellantis, bo np. Fiat co i rusz zatrzymuje taśmy produkcyjne modelu 500e. Czy w 2025 r. karta się odwróci? Część analityków uważa, że tak.