Szeroko dyskutowany „obiecany” przez poprzedni rząd w Krajowym Planie Odbudowy podatek od aut spalinowych to już przeszłość. Budzący w Polsce powszechny sprzeciw plan sięgania do kieszeni kierowców samochodów z konwencjonalnym napędem trafił właśnie do kosza. Zastąpić go mają wyłącznie zachęty, czyli program dopłat do zakupu aut elektrycznych.
Przypomnijmy – zobowiązanie do wprowadzenia podatku od aut spalinowych zostało wpisane przez rząd Matusza Morawieckiego do zatwierdzonego potem przez Komisję Europejską Krajowego Planu Odbudowy. Od spełnienia zawartych w nim zobowiązań uzależnione było odblokowanie zapisanych w nim funduszy – ok. 60 mld euro.
W złożeniu celem podatku miało być stopniowe ograniczanie obecności na naszych drogach pojazdów najbardziej szkodzących środowisku, czyli spalinowych – opłata miała być naliczana zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”. Osoby wybierające samochody o znacznie mniej negatywnym wpływie na środowisko, czyli elektryczne, byłyby więc w tej sytuacji zdecydowanie uprzywilejowane.
Proponowane rozwiązanie – choć cały czas brakowało jego szczegółów (wiadomo było tylko, że wysokość podatku zależałby od spełnianych przez pojazd norm emisji spalin) – budziło jednak duże kontrowersje i powszechny sprzeciw kierowców.
Nowy rząd postanowił więc spróbować podejść do problemu z innej strony i przystąpił – z konkretną propozycją – do rozmów z Komisją Europejską w tej sprawie. Z jakim efektem? O tym poinformował we wtorek 30 kwietnia na platformie X m.in. marszałek Szymon Hołownia – w tych oto słowach: „Podatku od posiadania aut spalinowych w Polsce nie będzie. Taki prezent od Koalicji 15X na 20-lecie w Unii. Ministrowie PL_2050 wynegocjowali z Komisją odejście od podatku i zastąpienie go systemem dopłat do zakupu elektryków”.
Podatku od posiadania aut spalinowych w Polsce nie będzie. Taki prezent od Koalicji 15X na 20-lecie w Unii. Ministrowie @PL_2050 wynegocjowali z Komisją odejście od podatku i zastąpienie go systemem dopłat do zakupu elektryków. Zielona zmiana metodą zachęt, nie nakazów. To jest…
— Szymon Hołownia (@szymon_holownia) April 30, 2024
Zdecydowanie dobrą dla polskich kierowców nowinę marszałek Hołownia oraz liczne grono innych zaangażowanych w sprawę polityków z jego ugrupowania (trwa przecież kolejna kampania wyborcza…) ogłosiło już po przyjęciu przez radę ministrów zatwierdzonej przez Komisję Europejską rewizji Krajowego Planu Odbudowy.
W nowym dokumencie kontrowersyjny podatek został zastąpiony zapowiedzią wprowadzenia programu dopłat do zakupu (ale także – jak się później okazało – leasingu i wynajmu długoterminowego) pojazdów zeroemisyjnych.
Minister Funduszy i Polityki Regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zdradziła także w późniejszych wypowiedziach więcej szczegółów na temat zmiany, jak to określiła, „logiki kary” na „logikę dopłat, czyli logikę zachęty”. Z jej zapowiedzi wynika, że na program dopłat do zakupu aut elektrycznych ma zostać przeznaczone 1,5 mld zł z unijnego grantu. Środki te będą wydane na dopłaty rzędu (bazowo) 30 tys. zł., jak zaznaczyła minister – do zakupu samochodów ze średniej półki. Osoby mniej zamożne będą jednak mogły liczyć na nieco większe dofinansowanie, a zezłomowanie starego pojazdu będzie kolejną możliwością, żeby zyskać jeszcze większą pomoc od państwa.
Dopracowaniem szczegółów systemu dopłat zajmuje się już Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a sam program ma ruszyć jeszcze w tym roku.
Wydaje się więc, że klamka zapadła i pożegnaliśmy się z pomysłem podatku od aut spalinowych – przynajmniej na jakiś czas, bo tego typu opłaty są jednak już dość powszechne w wielu krajach UE. Będziemy stanowić jeden z nielicznych wyjątków w tej kwestii.
Pozostaje jednak jeszcze kwestia, także zapisanej przez poprzedni rząd w KPO, tzw. opłaty rejestracyjnej (w pierwotnych założeniach miała ona poprzedzać wprowadzenie podatku od aut spalinowych). Jak donosi portal tvn24.pl i na to ma znaleźć się sposób.
W nieco wcześniejszej rozmowie z redakcją biznesową serwisu wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta zapowiedział, że opłata rejestracyjna miałaby zastąpić obecną akcyzę i byłaby wnoszona tylko przy pierwszej rejestracji pojazdu w kraju. Jak napisano – „dla większości kierowców zmiana miałaby być neutralna finansowo”.