Abstrahując od tego, dlaczego Norwegowie masowo kupują elektryki i co tak naprawdę tamtejszymi konsumentami kieruje, to trzeba uczciwie przyznać, że wyniki sprzedaży za 2024 r. mogą wprawić w osłupienie. Otóż już niemal 90 proc. nowych aut opuszczających tamtejsze salony ma napęd elektryczny. I to wszystko w chwili, gdy w wielu innych europejskich państwach sprzedaż BEV-ów raczej nie idzie tak, jak pierwotnie zakładano.
Norwegia gra pod względem sprzedaży pojazdów elektrycznych trochę we własnej lidze, ale o tym było już wiadomo od jakiegoś czasu. Niemniej jednak liczby za 2024 r. robią wrażenie, i to częściowo nawet na samych Norwegach.
Jak wynika bowiem z danych udostępnionych przez Radę Informacji o Ruchu Drogowym (OFV), samochody w pełni elektryczne osiągnęły udział 88,9 proc. w sprzedaży. Dla porównania, w 2023 r. było to „jedynie” 82,4 proc. Najlepiej sprzedającymi się markami były Tesla, Volkswagen i Toyota. Dalsze lokaty dla Volvo, Skody, BMW oraz Hyundaia.
Najpopularniejsze modele? Liderem – oczywiście Tesla (Model Y, Model 3), podium zamyka Volvo EX30. Inne chińskie auta elektryczne też radzą sobie w Norwegii całkiem dobrze, bo stanowią obecnie prawie 10 proc. rynku. Liderem, tak jak i u nas, marka MG.
No dobrze, a skąd ta miłość do BEV-ów akurat w Norwegii? Dla przypomnienia: wysokimi podatkami obłożone są samochody z silnikami spalinowymi, natomiast elektryki zwolniono niemal ze wszystkiego (m.in. cło, VAT). Działa? Działa. Cytowani przez Reuters eksperci podkreślają, że taka polityka w stosunku do elektryków przyniosła długofalowe efekty, bo była konsekwentnie realizowana przez rządy z różnych biegunów sceny politycznej. Warto jednak podkreślić, że w 2023 r. niektóre opłaty związane z elektrykami zostały przywrócone, nadal trudno jednak mówić o tym, by działały na kogokolwiek w Norwegii odstraszająco.
Nie bez znaczenia na pewno jest też fakt, że Norwegia nie posiada własnego przemysłu ani lobby samochodowego. „Nie jesteśmy krajem produkującym samochody, więc nakładanie wysokich podatków na auta (spalinowe – przyp. red) było proste” – powiedział Reutersowi Ulf Tore Hekneby, szef największego norweskiego importera samochodów (firma Harald A. Moeller). Kluczowe było również wprowadzenie (i utrzymanie) dopłat do BEV-ów. Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych? O tym nikt nie myślał, bo rządzący wiedzieli, że to rozgniewa konsumentów. Cóż, nie da się ukryć, wiemy coś o tym. Lub niebawem się dowiemy, o ile nic się nie zmieni.
A co pozostałymi 10 proc. rynku? To w dużej mierze hybrydy (HEV) oraz hybrydy z wtyczką (PHEV), natomiast aut spalinowych nie sprzedaje się już w Norwegii prawie wcale. „Głównymi nabywcami samochodów spalinowych są wypożyczalnie, ponieważ wielu turystów nie jest zaznajomionych z pojazdami elektrycznymi” – wyjaśnia Hekneby.
Poza tym rosnący udział pojazdów elektrycznych na norweskich drogach zmusza inne sektory do dostosowania się. Na stacjach paliw coraz więcej dystrybutorów benzyny zastępuje się szybkimi ładowarkami.
„W ciągu najbliższych trzech lat będziemy mieli co najmniej tyle samo stanowisk do ładowania, co dystrybutorów paliwa” – powiedział Reutersowi Anders Kleve Svela, menedżer w Circle K. „W ciągu zaledwie kilku udział samochodów elektrycznych w Norwegii przekroczy 50 proc., musimy więc rozbudować naszą infrastrukturę ładowania, aby za tym nadążyć” – dodał.