Sprawdzamy skuteczność działania zamówionego w Chinach preparatu do regeneracji plastików i gumy. Czy środek działa tak jak na filmach reklamowych? Te ostatnie obiecywały prawdziwe cuda…
Wykonane z tworzywa sztucznego elementy nadwozia z czasem matowieją i blakną. Wtedy ich barwa zmienia się z czarnej w szarą. Takiemu procesowi sprzyjają upływ czasu oraz działanie promieni słonecznych i innych czynników zewnętrznych, np. soli drogowej. Dlatego największy problem z matowieniem plastików mają użytkownicy starszych pojazdów oraz tych parkowanych na zewnątrz.
Współczesne samochody mają niewiele elementów wykonanych z czarnego plastiku, ale kilkunastoletnie i starsze egzemplarze – znacznie więcej. Takie auta wyposażone są w czarne zderzaki, klamki, lusterka czy listwy na drzwiach. Do tego dochodzą osłony podszybia i kratki wlotu powietrza w atrapie przedniej.
Proces blaknięcia tych elementów znacznie pogarsza wygląd nadwozia. Nic więc dziwnego, że użytkownicy aut szukają sposobów na przywrócenie oryginalnego koloru czarnym plastikom.
W sprzedaży dostępnych jest sporo produktów powszechnie nazywanych czernidłami do tworzyw. Mają one silne właściwości koloryzujące, dlatego ich aplikacja wymaga odpowiedniego przygotowania samochodu, np. zabezpieczenia sąsiednich elementów. Do tego łatwo nimi ubrudzić ręce i ubrania.
W ostatnim czasie w internetowych reklamach coraz częściej pojawiają się preparaty opisywane jako rewelacyjne rozwiązanie na przywrócenie czarnego koloru i połysku wypłowiałym plastikom i oponom.
Postanowiliśmy sprawdzić skuteczność takiego środka. Z reklamy zostaliśmy przekierowani do chińskiego sklepu internetowego obsługiwanego w języku polskim. Na stronie wybranego przez nas produktu można było obejrzeć wiele zdjęć i filmów z zastosowania magicznego regeneratora do plastików. Prezentowane tam materiały pokazywały niezwykłą skuteczność środka i zachęcały do zamówienia produktu. Tak też uczyniliśmy, a po kliknięciu opcji kupna wybraliśmy płatność przy odbiorze.
Po dziesięciu dniach przesyłka z Chin dotarła pod wskazany w zamówieniu adres. Co prawda rozmiar butelki znacznie odbiegał od tej pokazywanej w materiałach promocyjnych, jednak po sprawdzeniu oferty okazało się, że niewielka objętość (10 ml) zgadzała się z opisem umieszczonym na stronie sprzedawcy.
Po otwarciu przesyłki zauważyliśmy, że butelka z preparatem nie była właściwie zakręcona, a duża część środka wylała się do kartonu. Biorąc pod uwagę wysoką cenę produktu, to spora strata. Jednak pozostała w opakowaniu objętość środka umożliwiła nam przeprowadzenie testu. Po naniesieniu preparatu na dołączony aplikator gąbkowy natarliśmy nim kilka elementów zewnętrznych samochodu wykonanych z czarnego plastiku oraz oponę.
W skład zamówionego przez internet zestawu wchodziły niewielka butelka preparatu (poj. 10 ml) oraz gąbkowy aplikator. Zadaniem środka miało być odnawianie wyblakłych i zmatowiałych powierzchni z tworzyw sztucznych oraz gumy. Zgodnie z instrukcją i filmem zamieszczonym na stronie sprzedawcy jednokrotne przetarcie powinno zostawić wyraźny i trwały efekt.
Test przeprowadziliśmy na 25-letnim Fiacie Uno, na którego nadwoziu znajdowało się wiele elementów wykonanych z czarnego plastiku. Mowa m.in. o zderzakach, klamkach, obudowach lusterek czy podszybiu. Wszystkie części z tworzywa przez lata wyblakły, a ich oryginalny czarny kolor zmienił odcień na szary. Przed przystąpieniem do badania preparatu nadwozie samochodu dokładnie umyliśmy i poczekaliśmy, aż wyschnie.
Kiedy rozpakowaliśmy paczkę z Chin, przeżyliśmy spore rozczarowanie. Przede wszystkim butelka z preparatem była znacznie mniejszych rozmiarów niż ta z filmu i zdjęć zamieszczonych na stronie sprzedawcy. Jednak nie był to największy problem. Okazało się bowiem, że korek butelki był niedokręcony, a duża część środka rozlała się do kartonu. Na szczęście pozostała objętość była wystarczająca do przeprowadzenia testu.
Zgodnie z instrukcją znajdującą się na opakowaniu nanieśliśmy kilka kropel preparatu na aplikator. Następnie poczekaliśmy, aż ciecz wsiąknie w gąbkę i ulegnie rozprowadzeniu na większą powierzchnię. Uwaga! Szczególnie w przypadku niefirmowych preparatów pochodzących z nieznanych źródeł w pierwszej kolejności powinno się wykonać próbę działania środka w mało widocznym miejscu.
Pierwsze wrażenie w trakcie aplikacji preparatu na obudowę lusterka było doskonałe. Środek dał imponujący efekt – taki jak na filmach reklamowych. Przetarta nasączoną gąbką część lusterka błyskawicznie odzyskała połysk i głęboki czarny kolor. W kolejnym etapie wykonaliśmy próby na zderzaku, klamce i oponie.
Efekt nacierania pozostałych elementów był równie imponujący. Kiedy skończyliśmy aplikację na ostatni z nich – oponę, powtórnie sprawdziliśmy działanie środka na lusterku. Nie da się opisać naszego rozczarowania – po czarnej i błyszczącej powierzchni nie było śladu. Także ze zderzaka i klamki preparat odparował.
Działania środka nie dało się zauważyć także na gumie. Piękny efekt mokrej i czarnej opony zniknął po kilku minutach. Na zdjęciu widać resztki preparatu zalegające we wgłębieniach napisów, jednak i one odparowały po upływie krótkiego czasu. Okazało się, że pieniądze wydane na środek zostały „wyrzucone w błoto”.
Kierowcy często wymieniają się pomysłami na rozwiązywanie różnych problemów. Podobnie jest z regeneracją matowych zderzaków czy listew plastikowych. Takim domowym sposobem jest podgrzanie powierzchni elementu za pomocą opalarki. Metoda rzeczywiście działa, a czarne plastiki odzyskują kolor, jednak wymaga dużej ostrożności i sporego doświadczenia. Podczas takich prac łatwo o przegrzanie i odkształcenie plastiku.
Na rynku dostępnych jest sporo produkowanych przez znane firmy preparatów do odnawiania czarnych plastików. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem od eksperymentowania z chińskimi produktami jest poszukanie informacji o skutecznych preparatach np. na forach internetowych czy w prasie motoryzacyjnej.
Przeprowadzony przez nas test pokazał, że nie można ufać internetowym reklamom i niesprawdzonym sklepom. Nie dość, że spora część zamówionego przez nas preparatu w trakcie transportu wylała się do opakowania, to otrzymany środek okazał się kompletnym bublem.
Wprawdzie na chwilę dawał efekt pokazany przez sprzedawcę, jednak po kilku minutach nie było po nim nawet śladu. Towar okazał się niezgodny z opisem – sprzedający zapewniał o długotrwałym działaniu. Co więcej, chiński preparat był drogi – za 10 ml zapłaciliśmy 59 zł. Tymczasem taniej można kupić markowe środki, np. Liqui Moly o pojemności 250 ml.