W trakcie zagranicznych podróży często spotykamy się z przepisami i rozwiązaniami drogowymi nieznanymi w Polsce. Może niektóre z nich należałoby przenieść do naszego kraju?
W przypadku bezpieczeństwa ruchu drogowego dobrą praktyką jest kopiowanie zagranicznych pomysłów, które sprawdziły się i przynoszą dobre efekty.
Niestety, w Polsce często szukamy własnych i nowatorskich rozwiązań, zamiast po prostu skorzystać z doświadczenia innych. Przykład to pulsujące zielone światło dla kierowców. Sposób bardzo prosty i wymagający małej ingerencji w sterowanie światłami. Zamiast tego szuka się bardziej skomplikowanych i kosztownych technologi, jak liczniki czasu, tłumacząc to obowiązującymi przepisami.
Z kolei w innych przypadkach utrudnia się życie, nie pozwalając korzystać z jednej tablicy rejestracyjnej dla kilku pojazdów, których jesteśmy właścicielami, czy też zachować numer rejestracyjny, jeśli pozbywamy się dotychczasowego pojazdu (sprzedaż innej osobie lub złomowanie).
Na szczęście to się powoli zmienia i dobre, sprawdzone zagraniczne rozwiązania są stosowane także w naszym kraju. Od początku 2016 r. kierowca może w końcu zamówić trzecią tablicę rejestracyjną do bagażnika rowerowego. Wcześniej taki sposób przewozu jednośladów był nielegalny, jeśli platforma lub przewożone pojazdy zasłaniały rejestrację na aucie. Przepisy nie zezwalały na otrzymanie dodatkowej tablicy, ale również zabraniały demontowania tylnej tablicy i zakładania jej na bagażniku rowerowym.
Dość długo również czekaliśmy na zmianę prawa, aby jazda na tzw. suwak czy tworzenie korytarza życia stało się obowiązkową zasadą na drogach w Polsce.
W Polsce auto osobowe ciągnące przyczepę obowiązują dokładnie takie same ograniczenia prędkości jak 40-tonowe ciężarówki. Efekt? Jadąc z przyczepą po autostradzie możemy poruszać się maksymalnie 80 km/h. Co ciekawe, autobusy obowiązuje limit 100 km/h.
Tymczasem w Niemczech właściciel przyczepy (po wykonaniu przeglądu, na którym sprawdza się np. opony – ich wiek i indeks prędkości) może dostać naklejkę, która pozwala legalnie poruszać się po autostradach 100 km/h.
Przed zmianą z zielonego na żółte sygnał zielony zaczyna migać. Dzięki temu kierowca dojeżdżający do sygnalizatora wie, że za chwilę zapali się sygnał stop i trzeba będzie hamować. Takie rozwiązanie jest stosowane np. w Austrii. Były takie plany w Polsce, jednak pomysł upadł, ponieważ okazał się sprzeczny z konwencją wiedeńską o ruchu drogowym, której jesteśmy stroną. Co prawda problem miały rozwiązać sekundniki, tych jednak jest jak na lekarstwo, a poza tym jest to droższe rozwiązanie.
Sznur aut jedzie rano w kierunku centrum miasta, kierowcy stoją w korku. W tym samym czasie na pasach ruchu w przeciwnym kierunku jest pusto. Za granicą, np. w USA czy Niemczech, z tym z tym problemem drogowcy radzą sobie za pomocą sygnalizacji świetlnej. Płynnie regulują liczbę pasów prowadzących w danym kierunku, w zależności od natężenia ruchu. W Polsce to wciąż rozwiązanie spotykane wyjątkowo sporadycznie, jest stosowane np. w Gdańsku.
Kiedy na drodze zalega śnieg, w bezpiecznym podróżowaniu pomagają opony zimowe. Z tego powodu w Czechach, Finlandii, Szwecji, Estonii, Niemczech, na Łotwie i Litwie opony zimowe są obowiązkowe. W Polsce większość kierowców zakłada zimówki, jednak te nie są obowiązkowe.
Polskie drogi przypominają „miasteczko ruchu drogowego”. Na dystansie kilkuset metrów można spotkać nawet kilkadziesiąt znaków. Ma to pomagać kierowcom i dyscyplinować ich na drodze. Skutek jest odwrotny. Nawet osoba, która chce przestrzegać przepisów, nie jest w stanie zapamiętać wszystkich znaków, już po przejechaniu kilku kilometrów przestaje zauważać kolejne. Dlaczego jest ich tyle?
U nas znak zakazu np. ograniczenie prędkości może być odwołany przez inny znak lub skrzyżowanie, a więc po każdym z nich trzeba go powtarzać, tymczasem w wielu krajach, np. Niemczech, znak jest odwoływany tylko przez inny znak. Efekt? Na drogach jest ich znacznie mniej.
Niemal we szystkich państwach Europy kierowca, a czasami nawet i pasażerowie muszą mieć w aucie kamizelkę odblaskową. Z kolei na Litwie kamizelki są obowiązkowe dla rowerzystów. Jedno jest pewne. Dzięki odblaskowym elementom łatwiej jest zauważyć człowieka po zmroku.
Zakaz wyprzedzania przez ciężarówki lub zajmowania lewego pasa, a nawet wydzielony prawy pas dla większych pojazdów. Takie restrykcje wobec ciężarówek można spotkać na autostradach czy drogach ekspresowych w wielu krajach. Tam nie budzi to sprzeciwu i wydaje się sensownym rozwiązaniem, dzięki któremu mniejsze auta nie są blokowane przez wolniejsze pojazdy. Tymczasem w Polsce wciąż dyskutuje się nad takimi pomysłami, a kierowcy muszą wlec się na autostradzie za ciężarówkami wyprzedzającymi się z minimalną różnicą prędkości.
W Polsce istnieje obowiązek posiadania gaśnicy samochodowej, która w przypadku pożaru pojazdu jest raczej mało skuteczna ze względu na niewielką objętość środka gaśniczego. Sens jej posiadania wydaje się zatem wątpliwy. Tymczasem w większości państw UE do obowiązkowego wyposażenia należy apteczka, natomiast brak jest gaśnicy. Ten pierwszy element mimo wszystko wydaje się bardziej potrzebny w samochodzie.
Buspasy praktycznie już tylko z nazwy są przeznaczone dla autobusów. W Polsce mogą z nich korzystać również pojazdy elektryczne, taksówki, motocykle czy pojazdy przewożące np. niepełnosprawnych. Tymczasem w niektórych miejscach, np. w Kalifornii w USA czy we Włoszech, władze dopuszczają możliwość poruszania się buspasami również w przypadku aut osobowych – pod warunkiem, że podróżują nimi co najmniej 3-4 osoby.
Co ciekawe, podobny pomysł pojawił się również w Polsce, jednak samorządy nie są do niego zbyt optymistycznie nastawione – widzą spory problem z kontrolą, obawiając się, że kierowcy będą naginać czy wręcz łamać przepisy i jeździć bez pasażerów.
W Polsce zielona strzałka jest stosowana jedynie jako sygnalizator świetlny. Metalowe tabliczki z namalowaną strzałką zaczęły masowo znikać w 2000 r. W ich miejsce powoli pojawiały się sygnalizatory z możliwością wyświetlania strzałki. Kiedy w Polsce zlikwidowano metalowe tabliczki ze strzałkami, nasi zachodni sąsiedzi zaczęli z kolei je montować.
W czym problem? W całej Europie zielona strzałka na sygnalizatorze oznacza pierwszeństwo, natomiast na metalowej tabliczce możliwość skrętu po ustąpienia pierwszeństwa. W Polsce zielona strzałka to możliwość skrętu warunkowego po ustąpieniu pierwszeństwa pieszym i pojazdom na drodze poprzecznej lub w przypadku sygnalizatorów kierunkowych możliwość bezkolizyjnego skrętu (tak jak w innych krajach kontynentu). Przez to wielu kierowców skręt warunkowy traktuje jako manewr bezkolizyjny i zapomina o ustąpieniu pierwszeństwa.
Bramki zawsze oznaczają korki, szczególnie w szczycie np. wakacyjnych wyjazdów. Co ciekawe, nawet możliwość zdalnej opłaty wcale nie rozwiązuje problemu, ponieważ trzeba zwolnić przed szlabanem, aby kamera mogła odczytać numer rejestracyjny w celu pobrania opłaty. Z tego powodu w wielu krajach opłaty drogowe wnosi się w formie winietki – coraz częściej wirtualnej.
Jedno jest pewne – drzewa rosnące na skraju drogi mogą stanowić śmiertelne zagrożenie. Z tego powodu w Polsce wycina się je lub wprowadza znaczne ograniczenie prędkości – licząc na rozsądek kierowców.
Niemcy rozwiązują ten problem w inny sposób. Nikt nie likwiduje drzew, ale w trosce o bezpieczeństwo wokół nich stosuje się specjalne bariery energochłonne.
W odróżnieniu od naszych sąsiadów zza Odry u nas poza miejscami ze znakami zakazu możemy parkować na chodniku. Problem polega jednak na tym, że stosowane w Polce krawężniki są dość wysokie, a więc mogą uszkodzić oponę, felgę czy podwozie. Tymczasem Niemcy, którzy nie mogą zostawiać pojazdów na chodniku, instalują o wiele niżej krawężniki, które oddzielają ruch pieszy od kołowego.
Pomysł jest od lat stosowany w Szwajcarii, Austrii czy Niemczech. Posiadając nawet kilka aut, można je zarejestrować na ten sam numer i tylko przekładać rejestrację na pojazd, z którego będziemy aktualnie korzystać. Oczywiście koszt ubezpieczenia OC jest o wiele niższy w porównaniu do wykupu polis dla każdego pojazdu z osobna. W Polsce istnieje podobne rozwiązanie, tzw. profesjonalna tablica, ale jest ona przeznaczona tylko dla firm zawodowo zajmujących się handlem pojazdami czy ich konstruowaniem. Osoba prywatna nie skorzysta z takiej tablicy.
Podczas szczytu komunikacyjnego na wybranych drogach kierowcy mogą się poruszać również po pasie awaryjnym lub poboczu (muszą one mieć oczywiście odpowiednią szerokość). Ma to pomagać rozładować korki. Kiedy ruch staje się mniejszy, pas awaryjny ponownie staje się częścią drogi, na którą można wjechać tylko w przypadku unieruchomienia pojazdu z powodu awarii bądź wypadku.
W Polsce maksymalna dozwolona prędkość na autostradzie to 140 km/h, czyli jest rekordowa, ponieważ w UE wynosi ona najczęściej 120-130 km/h. Jednak w Niemczech ustawodawca poszedł o krok dalej – nie wprowadził limitu szybkości. Oczywiście nie oznacza to, że na każdym odcinku autostrady można bezkarnie pędzić, ponieważ w wielu miejscach są ustawione znaki ograniczające prędkość, np. do 120 km/h. A ci, którzy nie respektują przepisów, muszą się liczyć z mandatem wystawionym na podstawie zdjęcia wykonanego ukrytym fotoradarem.
Na skrzyżowaniach w zakorkowanych częściach miasta jest zamalowana strefa, czasem z napisem przypominającym, aby nie blokować skrzyżowania – nie wjeżdżać na nie, jeśli brak miejsca na kontynuowanie jazdy.
Kolorowe linie, zygzaki, a nawet krawężniki z napisami zakazującymi lub ograniczającymi postój (tylko w określonych godzinach, na wyznaczony czas czy tylko dla osób z identyfikatorem) – takie dodatkowe oznakowanie stosuje się w wielu krajach, aby ostrzec kierowców o obowiązujących zasadach (oczywiście oprócz znaków pionowych).
Jest to dobre rozwiązanie, ponieważ w takim przypadku kierowca ma gwarancję, że nawet jeśli przegapi tarczę znaku zakazu postoju, to przypomni mu o tym oznakowanie poziome.
U nas ronda turbinowe są pozbawione największego atutu – czyli nie są bezkolizyjne. Tymczasem ronda w Holandii mają wyniesione wysepki i separatory kanalizujące ruch – nie ma możliwości zmiany pasa ruchu z zewnętrznego na wewnętrzny lub odwrotnie. W Polsce brak takich rozwiązań.
Jedno jest pewne – warto podglądać zagraniczne rozwiązania, dzięki temu życie kierowców staje się prostsze, a ruch na drodze bezpieczniejszy. Niestety, nie wiedzieć czemu, tylko sporadycznie korzystamy ze sprawdzonych wzorców, a nawet jeśli tak się dzieje, trzeba czekać nawet kilka lat na zmianę prawa – tak jak w przypadku trzeciej tablicy na bagażnik rowerowy. Należy jednak mieć nadzieję, że w końcu to się zmieni i ustawodawca zamiast „wymyślać koło na nowo” sięgnie po gotowe wzorce.