Sprawdzamy w praktyce, jak z przebitą oponą poradzi sobie wkręt uszczelniający. Czy produkt za kilkanaście złotych okaże się skutecznym rozwiązaniem problemu i może być alternatywą dla koła zapasowego?
Przebicie koła w samochodzie to wyjątkowo niekomfortowa usterka. Autem na przysłowiowym flaku nie da się jechać, a wymiana koła na drodze nie zawsze jest możliwa.
Praktycznie każdy kierowca spotkał się z sytuacją, kiedy w bieżniku ogumienia utkwił np. gwóźdź. Taka sytuacja jest z pozoru prosta do rozwiązania – wystarczy wymienić koło na zapasowe i można jechać dalej. Tymczasem w wielu przypadkach przebicie opony oznacza początek problemów.
Przede wszystkim coraz częściej w samochodach nie ma koła zapasowego. W jego miejscu powinien znajdować się zestaw naprawczy składający się z płynu uszczelniającego i kompresora.
W praktyce okazuje się, że w wielu używanych autach brakuje takiego wyposażenia lub jest ono niekompletne. Jednak o braku butelki z uszczelniaczem czy usterce kompresora kierowcy dowiadują się najczęściej, stojąc na poboczu z przebitą oponą. W takiej sytuacji naprawa staje się niemożliwa do wykonania.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku samochodów wyposażonych w koło zapasowe. Najczęściej okazuje się, że po prostu nie ma w nim powietrza, więc jego montaż nic nie zmienia.
W wielu przypadkach demontaż uszkodzonego koła uniemożliwia zgubiony adapter służący do odkręcania śrub zabezpieczających przed kradzieżą.
Inną przyczyną problemów ze zmianą koła na zapasowe może być niesprawność lub brak podnośnika. Zdarza się też, że w bagażniku samochodu brakuje klucza do kół.
W związku z tym, że tego rodzaju problemy są bardzo częste i dotykają wielu kierowców, producenci narzędzi i akcesoriów samochodowych mają w ofercie produkty umożliwiające naprawę przebitej opony na drodze, bez konieczności odkręcania koła.
W sklepach motoryzacyjnych można kupić preparaty uszczelniające wtłaczane pod ciśnieniem do wnętrza opony. Substancja w postaci gęstego płynu zakleja przebicie, a gaz znajdujący się w opakowaniu umożliwia napompowanie koła.
Inną popularną metodą jest umieszczenie w miejscu przebicia opony tzw. warkocza uszczelniającego. Taka metoda jest jednak niezbyt wygodna, ponieważ wymaga użycia siły i odpowiedniego przygotowania otworu za pomocą specjalistycznych narzędzi. Jak wypadł jeden z tego typu produktów w naszym teście, przeczytasz TUTAJ.
Nowością na rynku są wkręty uszczelniające, których montaż w oponie wymaga jedynie typowego wkrętaka. Postanowiliśmy sprawdzić stopień trudności oraz skuteczność takiej metody. Zamówiliśmy przez internet zestaw 20 wkrętów, który kosztował nieco ponad 17 zł. Jak się sprawdził?
Zestaw zawiera 20 wkrętów pokrytych masą uszczelniającą. Jak łatwo policzyć – koszt jednego wkrętu to niecała złotówka. Każdy z nich jest osobno zapakowany w szczelne plastikowe pudełko, co ma na celu zachowanie właściwości substancji uszczelniającej. Po zlokalizowaniu przebicia należy wkręcić w nie wkręt, używając śrubokręta krzyżakowego. Miejsce uszkodzenia nie wymaga przygotowywania, a koło można napompować od razu po naprawie.
Test przeprowadziliśmy na 8-letniej oponie, której głębokość bieżnika wynosiła około 4 mm. Tak zużyte ogumienie jest podatne na uszkodzenia, takie jak przebicia gwoździem czy wkrętem
Po sprawdzeniu ciśnienia w kole i upewnieniu się, że opona jest sprawna wkręciliśmy w nią wkręt o średnicy 2 mm. Po usunięciu wkręta okazało się, że pomimo słyszalnego syczenia ciężko było zlokalizować miejsce uszkodzenia.
Test przeprowadzaliśmy na odkręconym od samochodu kole, dlatego mieliśmy ułatwione zadanie. Obracaliśmy oponę, smarując ją wodą z rozpuszczonym mydłem w płynie, do momentu aż w miejscu nieszczelności pojawiły się bąble. Po osuszeniu okolicy oznaczyliśmy przebicie za pomocą białego flamastra.
W warunkach drogowych najłatwiej znaleźć uszkodzenie, przetaczając powoli samochód.
Z zestawu wybraliśmy wkręt o najmniejszej średnicy i za pomocą śrubokręta krzyżakowego wkręciliśmy go w miejsce przebicia opony. W pierwszej fazie trzeba było pokonać niewielki opór, poza tym wkręcanie nie wymagało użycia większej siły. Wkręt naprawczy wkręciliśmy tak, by jego łeb zagłębił się w gumie i nie miał kontaktu z asfaltem. W przeciwnym razie mógłby się uszkodzić lub poluzować i wypaść.
Po właściwym umieszczeniu wkręta w oponie napompowaliśmy koło do ciśnienia 2,5 bara. Wybraliśmy taką wartość na potrzeby testu, by łatwiej było ocenić skuteczność metody. W przypadku naprawy na drodze powinno się napompować koło do poziomu zalecanego przez producenta samochodu.
Zaraz po napompowaniu koła polaliśmy miejsce naprawy wodą z mydłem i obserwowaliśmy powierzchnię opony przez kilka minut. Okazało się, że z uszczelnionego przebicia nie wydobywają się żadne bąbelki powietrza. Aby upewnić się co do skuteczności naprawy, zostawiliśmy koło w garażu na 24 godziny.
Dobę po wykonaniu naprawy za pomocą wkręta z masą uszczelniającą sprawdziliśmy ciśnienie w kole. Wartość 2,5 bara potwierdziła skuteczność takiego uszczelnienia. Warto pamiętać, aby tego rodzaju metodę traktować jako awaryjną i jak najszybciej zlecić profesjonalną wulkanizację w warsztacie oponiarskim.
Zestaw wkrętów do uszczelniania opon zamówiliśmy na popularnym serwisie aukcyjnym. Nadaną w Chinach paczkę odebraliśmy po 10 dniach od transakcji. Otrzymany produkt był zgodny z opisem i zawierał 20 wkrętów uszczelniających w 4 różnych średnicach (po 5 sztuk każdej średnicy). Poszczególne wkręty zapakowane były w niewielkie plastikowe pudełka. Taki zestaw zajmuje niewiele miejsca, a całość można umieścić np. w popielniczce samochodowej.
Warto pamiętać, że tego rodzaju uszczelnienie nadaje się jedynie do naprawy przebić o niedużej średnicy zlokalizowanych w czołowej części opony. W ten sposób nie powinno się naprawiać boków ogumienia.
Możliwość skręcenia przednich kół znacznie ułatwia naprawę przebicia. W przypadku tylnych dostęp jest o wiele trudniejszy, co utrudnia zlokalizowanie uszkodzenia i umieszczenie w nim wkrętu.
Przeprowadzony przez nas test udowodnił, że wkręty uszczelniające spełniają swoje zadanie. Ich umieszczenie w oponie jest proste i wymaga użycia jedynie typowego wkrętaka krzyżakowego. Największą trudnością – zwłaszcza w przypadku tylnych kół – jest zlokalizowanie miejsca, w którym uchodzi powietrze.
Warto też pamiętać, że nie wystarczy wozić ze sobą tylko zestawu wkrętów uszczelniających, ale trzeba mieć też kompresor, którym napompujemy naprawione koło.
Nie powinno się też traktować tej metody jako docelowej – stosuje się ją jedynie w awaryjnych sytuacjach. W późniejszym czasie należy zlecić profesjonalną naprawę.