Najlepiej byłoby zezłomować niemal wszystkie samochody benzynowe i wysokoprężne – takie są wnioski ze szwajcarskiego badania, o którym pisze internetowy magazyn Republik. Kosztowało ono (w przeliczeniu) nieco ponad 450 000 zł, ale tamtejszy rząd zdecydował się nie podawać jego wyników do informacji publicznej.
Badanie miało odpowiedzieć na pytanie, kiedy z perspektywy ochrony klimatu warto przejść z samochodów spalinowych na elektryczne. Chciał to wyjaśnić Federalny Urząd ds. Energii, ponieważ wiele osób uważa, że jeżdżenie autami spalinowymi nadal ma sens – m.in. ze względu na koszty produkcji i złomowania.
Zgodnie z badaniem, do którego dotarł magazyn Republik, w 9 na 10 przypadków najlepiej byłoby złomować samochód napędzany paliwami kopalnymi i w jego miejsce wprowadzić model czysto elektryczny.
Co istotne, w wyniki wliczono już koszty środowiskowe, związane zarówno z produkcją aut na prąd, jak i utylizacją istniejącej floty.
Samo badanie wykonała firma Infras, która otrzymała zlecenie w 2022 roku, a w 2024 roku przedstawiła jego wyniki.
Pomimo dużego kosztu władze zdecydowały się ich nie ujawniać. Powód? Temat uznano jako „zbyt wrażliwy”, a zalecenia płynące z raportu mogą „być źle zrozumiane”. Tym bardziej że obecny rząd Szwajcarii nie ma dobrej prasy.
Co takiego dokładnie zawierają wyniki badania? Największą kością niezgody jest stwierdzenie, że 90% aut wysokoprężnych i benzynowych powinno zostać zastąpione pojazdami elektrycznymi, co miałoby bardzo pozytywny wpływ na środowisko naturalne. Z kolei w przypadku 6% wynik nie jest jednoznaczny, a 4% ma tak wydajne układy napędowe, że ich wymiana byłaby nieopłacalna.
Poza tym kluczowe znaczenie ma przebieg. Powyżej 8000 km rocznie jest wskazana wymiana na elektryka. Z kolei przy dystansie mniejszym niż 4000-5000 km nie ma takiej potrzeby. Dla porównania w Szwajcarii przeciętny samochód osobowy pokonuje rocznie około 12 500 km.
Jak wyglądało badanie? Otóż naukowcy przyjrzeli się jedynie całkowitym emisjom dwutlenku węgla, natomiast nie wzięli pod uwagę takich czynników, jak np. lokalne zanieczyszczenie środowiska.
Oparli się na emisjach dwutlenku węgla, zgodnych z normą WLTP, która ogólnie o kilkadziesiąt procent odbiega od realnych danych. W przypadku starszych samochodów zastosowano dawne normy (m.in. NEDC), pomnożone przez liczbę 1,2.
Następnie wzięto pod uwagę szwajcarski miks energetyczny, w którym energia elektryczna w większości pochodzi ze spalania ropy naftowej i gazu, a nie ze źródeł naturalnych.
Podczas dyskusji na temat tego, czy badanie powinno zostać udostępnione redakcji Republik (która się o nie oficjalnie zwróciła), kierownik projektu w Federalnym Urzędzie ds. Energii napisał, że może zostać ono skrytykowane. Nie fundamentalnie, ale „ponieważ zaprzecza nastrojom na rynku” i ponieważ „niektóre media mogą postrzegać je jako manewr polityczny”.
Z kolei Martin Winder ze Szwajcarskiego Klubu Transportowego uważa, że niedopuszczalne jest, aby wyniki badań naukowych nie były publikowane z obawy przed reakcją opinii publicznej. „Takie badania są ważne, ponieważ odpowiadają na pytanie, jak powinniśmy się zachowywać, jeśli nie chcemy zanieczyszczać środowiska” – mówi.