To może być przełomowy model w historii Forda. Amerykański bestseller w wersji elektrycznej ma prawie wszystkie atuty odmian spalinowych i dodaje do nich nowe. Czy Ford F-150 Lightning to Model T naszych czasów?
Ford F-150 Lightning to prawdopodobnie nie tylko najważniejszy elektryczny samochód roku, dla jego producenta znaczy on zapewne tyle, co niegdyś Model T. Żaden inny samochód „na prąd” nie porusza mas w takim stopniu – w podwójnym znaczeniu tego słowa.
W porównaniu z nim bazujące na platformie MEB modele Volkswagena to samochody niszowe, a jakakolwiek Tesla to zaledwie mała seria. Ludzie z amerykańskiego oddziału Forda dostarczają dziś elektryczne wydanie modelu F-150, najlepiej sprzedającego się samochodu na największym na świecie rynku zbytu aut osobowych.
Jako że chodzi o model wyjątkowy, w Detroit nie tracili czasu, lecz postawili na rozmach i zafundowali nowemu pojazdowi silniki o łącznej mocy 452 KM lub 580 KM, które zawsze dysponują imponującymi 1050 Nm momentu.
Akumulator o pojemności 98 albo 130 kWh wystarczy według amerykańskiej normy na, odpowiednio, 370 lub 515 km. Konstruktorzy oszczędzili jedynie na mocy ładowania i maksymalnie wynosi ona 150 kW.
W USA ceny startują z poziomu niespełna 40 000 dolarów, bazowe odmiany nie są zatem dużo droższe od wersji spalinowych (tu nieuwzględniający płatnych opcji cennik mieści się w przedziale 32-78 tys. dolarów), ale ich spektrum okazuje się jeszcze większe. Górny poziom to 100 tysięcy dolarów bez dodatków.
Dane techniczne | Ford F-150 Lightning |
---|---|
Silnik | 2 x elektryczny |
Napęd | 4x4 |
Moc maksymalna | 580 KM |
Maks. moment obrotowy | 1050 Nm |
Pojemność akumulatora | 130 kWh |
Osiągi | |
Prędkość maksymalna | ok. 165 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | ok. 5,0 s |
Zasięg wg EPA | 515 km |
CENA | 52 974 dol. |
Na pierwszy rzut oka wszystko jest po staremu: Lightning, poza zdobiącym front łukiem świateł LED, wygląda jak „normalne” F-150. Emocje też są takie same: wszyscy podróżujący czują się, jakby byli ponad tym, co przyziemne, wolni od trosk i obowiązków.
Duży pick-up zapewnia odpowiednio dobrą widoczność, aby podczas podróży do celu nie zarysować 6-metrowego nadwozia. Podobnie jak w przypadku spalinowej wersji, wyjeżdża daleko na zewnątrz podczas szybkiego pokonywania zakrętów i wymaga dalekowzroczności przy hamowaniu.
I niezależnie od tego, czy zasilany jest paliwem, czy prądem, emanuje tym samym spokojem i pogodą ducha oraz niezawodnością, która czyni z tego samochodu przyjaciela, jeśli nie wręcz członka rodziny. W tym aucie nic podróżnym nie grozi, choćby walił się świat – takie przesłanie zdaje się sączyć z każdego pora atrakcyjnie wycenionej skóry.
Nawet atmosfera w środku jest znajoma, począwszy od znanego z Mach-E ogromnego wyświetlacza na konsoli środkowej, przez pół tuzina uchwytów na kubki i schowek wielkości lodówki pod podłokietnikiem, aż po bardzo obszerne, miękkie fotele.
Dzięki znakomitej pozycji za kierownicą prowadzący odnosi wrażenie, że nic nie jest w stanie zepchnąć go z kursu. Zarówno po autostradzie, jak i w szczerym polu samochód prowadzi się niezwykle spokojnie. I żaden ciężar na pace czy na haku zdaje się nie robić na F-150 wrażenia – do tego momentu to pick-up jak każdy inny.
Ale kierowniczce projektu, Lindzie Zhang, która jako kobieta odpowiedzialna za chyba najbardziej męski samochód z Detroit jest przez amerykańskie media traktowana niczym gwiazda rocka, nie wystarczyło, że Lightning w niczym nie ustępuje konwencjonalnemu pick-upowi. Nie powinien być równie dobry, powinien być lepszy – a najlepiej, gdyby na nowo definiował ten gatunek pojazdu. I pod wieloma względami zespołowi Zhang się to udało.
Lightning rusza błyskawicznie, po gwałtownym wciśnięciu prawego pedału ponad 1000 Nm w niecałe 5 sekund katapultuje F-150 do 100 km/h, a 3 tony masy zdają się nie robić na nim żadnego wrażenia. Bo na pokładzie wreszcie panuje spokój, a na zniszczonych drogach nie czujesz się jak John Wayne w siodle, lecz raczej jak Kapitan Przyszłość w promie kosmicznym. I dlatego, że gigantyczny samochód nagle prowadzi się bardzo łatwo.
Przede wszystkim Lightning na nowy poziom podnosi jednak użyteczność tego typu pojazdu: największy spośród wszystkich aut elektrycznych przedni bagażnik (frunk) o pojemności 400 l pozwala uchronić cenny towar przed kradzieżą. Kilka gniazdek w środku i na zewnątrz zapewni prąd na każdej imprezie, budowie czy w schronisku górskim. A ponieważ swoją energią Ford potrafi też zasilać dom, w kraju o słabej sieci energetycznej może służyć jako generator prądu w razie blackoutów.
Choć nam zdarzają się one raczej rzadko, to Lightning dobrze pasowałby do naszych salonów Forda: jako lifestylowy, niebudzący wyrzutów sumienia pick-up, a jeszcze bardziej jako pojazd użytkowy o znacznie szerszym spektrum zastosowań niż jakikolwiek e-Transit.
W najbliższym czasie jest to jednak mało prawdopodobne. W obliczu wysokiego popytu za oceanem europejski Ford może długo czekać, aż ten samochód zawita u nas. W USA w ciągu kilku tygodni wpłynęło tyle zamówień, że po 200 000 zaprzestano ich przyjmowania.
Ford F-150 Lightning to nie tylko najważniejszy samochód na rynku amerykańskim, który przygotowano na przyszłość. Ten pick-up jest też dowodem na to, że Detroit nie daje za wygraną i walka z Teslą nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Tym bardziej że jej Cybertruck wciąż stoi pod znakiem zapytania.
Tak udany elektryczny wariant jest doskonałym uzupełnieniem bardzo szerokiej gamy wersji silnikowych, napędowych, nadwoziowych i wyposażeniowych Forda F-150, czyniąc tego wielkiego pick-upa jeszcze wszechstronniejszym niż dotychczas.