Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Na okładce jeden z bohaterów dość osobliwego dzieła filmowego, poza tym opisywaliśmy m.in. nadchodzące nowości Renault, Peugeota i Porsche. Zajrzyjmy do „Motoru” z 25 sierpnia 1974 r.
Zdjęcie na okładce przedstawia Garbusa z filmu „Samochody, które zjadły Paryż”. Mieszkańcy Paryża – niewielkiego miasta w Nowej Południowej Walii w Australii – zarabiają na życie prowokowaniem wypadków samochodowych, by zarobić na częściach zamiennych i rzeczach należących do przyjezdnych... Nie będziemy psuć zabawy dalszym opisywaniem fabuły tego dzieła. Może ktoś odważy się obejrzeć. Samochód wykorzystano do promocji filmu w Cannes. Obok artykuł o brakach części zamiennych w naszym kraju – przypadek czy celowa zbieżność?
Branża motoryzacyjna w tamtym okresie nie dysponowała nadmiarem gotówki, poszukiwano więc wszelkich możliwych oszczędności. Jedną z nich mogła być kooperacja między firmami, także w dziedzinie konstrukcji i produkcji silników.
Dalekowzrocznością tego typu wykazały się m.in. Peugeot, Renault i Volvo, opracowując rodzinę jednostek V6 PRV. Wytwarzano ją w latach 1974-1998, trafiała do szeregu modeli – także do widocznego na obrazku planowanego Renault 20. Chociaż ostateczny wygląd największego auta w gamie firmy mocno się różnił.
Silnik PRV opisywany wyżej, trafił także do nowego modelu Peugeota. 50 lat temu przewidywano, że będzie on nosił nazwę 506, w rzeczywistości okazało się, że chodzi o 505, debiutujące w roku 1978. Tutaj rysunek też zupełnie rozminął się z wersją finalną projektu, produkcyjne auto było sedanem (dostępna była też wersja kombi), poprzednikiem nieco mniejszego modelu 405 z późnych lat 80. (na początku lat 90. był nawet montowany w Polsce).
Auta z końcówki produkcji modelu 505 (przetrwał aż do 1992 roku, był wytwarzany równolegle z 405) napędzane były już wyłącznie opisywanym wcześniej przy okazji Renault silnikiem V6 PRV.
Dni modelu 911 wydawały się policzone, Porsche pracowało nad nowym autem z silnikiem V8 z przodu, a skrzynią ze sprzęgłem zamontowanymi przy tylnej osi. Rysunek w miarę nieźle oddaje końcową stylizację auta nazwanego 928, ale nowy samochód serc nabywców nie skradł. Model 911 nawet po premierze 928 nadal utrzymywał markę przy życiu.
Przy okazji plotkowano o podobnym, ale mniejszym modelu opracowywanym dla Volkswagena. Chodziło o 924, które ostatecznie trafiło na rynek ze znaczkiem Porsche.