Nowe, niezarejestrowane BMW stoją miesiącami na chińskich placach dealerskich, powoli tonąc w zieleni. Problem nie dotyczy jedynie bawarskiej marki – to symbol głębszego kryzysu europejskich producentów na największym rynku motoryzacyjnym świata.
W chińskim modelu sprzedaży dealerzy gromadzą duże zapasy aut, które później stopniowo trafiają do klientów. Do niedawna działało to jak dobrze naoliwiona maszyna – klient miał do wyboru różne kolory, wersje, dodatki i mógł odebrać samochód niemal od ręki.
Problem w tym, że dziś te zapasy zaczęły przypominać poligon dla kosiarek – auta stoją tygodniami, a nawet miesiącami, czekając na kupca.
Sprzedaż BMW w Chinach w pierwszej połowie tego roku spadła o 15,5% względem tego samego okresu 2024 roku, a sytuacja wcale się nie poprawia. Powód? Rynek został wysycony.
Poza tym lokalni producenci, tacy jak BYD, coraz bardziej rosną w siłę. W rezultacie ich samochody pod względem technologicznym często już wyprzedzają zachodnie modele. Poza tym są znacznie tańsze, a klienci przy ich zakupie mogą liczyć na rządowy program wsparcia, co pozwala dodatkowo obniżyć ceny.
Aby móc rywalizować z lokalnymi firmami, BMW jeszcze niedawno desperacko przeceniało swoje modele, oferowane w Państwie Środka. W przypadku i3 oraz i5 klienci mogli liczyć nawet na 55-procentowe upusty.
Owszem, pozwoliło to na chwilowe podbicie sprzedaży, jednak przy takiej marży ciężko utrzymać rentowność. Efekty widać na zamieszczonym dalej filmie, który wzbudził lawinę komentarzy na platformie X.
Pokazuje on nowiutkie egzemplarze BMW wrastające w trawę. Na krótkim, bo zaledwie 42-sekundowym wideo widać niesprzedane i5, „trójki”, „X-trójki” czy modele serii 4.
What happens if you dominate an industry for decades with your products, but than the market shifts and you stubbornly ignore those changes for too long. pic.twitter.com/WxS8Om0Oyj
— China EV, Engineering & Life (@ChinaEV_Eng_Lif) August 11, 2025
Ale problem z niesprzedanymi samochodami mają również lokalni producenci, którzy prześcigają się obecnie w obniżaniu cen. Ba, w Chinach trwa tak intensywna wojna cenowa, że w tej sprawie interweniował nawet prezydent tego kraju – Xi Jinping.
Zgodnie z informacjami The Guardiana przestrzega on przemysł motoryzacyjny przed zjawiskiem inwolucji – wyniszczającej konkurencji, w której rosnące nakłady przynoszą malejące zwroty. m.in. w branży pojazdów elektrycznych..
Szczególnie agresywnie w Chinach działa BYD, który potrafił jednorazowo obniżyć ceny niektórych modeli nawet o 1/3. Celem jest nie tylko wyniszczenie rywali, ale również pozbycie się ogromnych zapasów magazynowych.
W przypadku tej firmy mówi się nawet o 150 000 tys. „zalegających" aut, co odpowiada 9 dniom ciągłej produkcji jego wszystkich fabryk.