W Grecji spalił się, warty ponad 11 mln zł, Koengisegg Jesko. Teraz szwedzka firma prosi właścicieli tych aut, aby... zaparkowali je w garażu na bliżej nieokreślony czas.
Koenigsegg Jesko to prawdziwe arcydzieło motoryzacji. Auto ma nadwozie wykonane z włókna węglowego i dysponuje podwójnie doładowanym, 5-litrowym silnikiem V8 o mocy 1298 KM. Jest ona dostarczana przy użyciu benzyny, z kolei na bioetanolu E85 jednostka napędowa Koenigsegga wyciska z siebie 1622 KM.
Według Szwedów to mierzące 476 cm długości auto waży 1420 kg, dlatego gwarantuje piekielne osiągi. Od 0 do 100 km/h rozpędza się w około 2,5 s. Do 200 km/h przyspiesza w około 6,6 s, a do 300 km/h – w około 14 s. Prędkość maksymalna wynosi 482 km/h.
1 ze 125 egzemplarzy Koenigsegga Jesko uległ właśnie pożarowi w Grecji. Incydent miał miejsce 15 czerwca bieżącego roku w trakcie wydarzenia Six2Six Europe Tour, które rozpoczęło się w Atenach, a miało się zakończyć w Monako. Brało w nim udział ponad 70 supersamochodów.
Według nieoficjalnych doniesień Jesko zostało dostarczone właścicielowi dosłownie kilka tygodni wcześniej i na liczniku miało niewiele ponad 160 km przebiegu. Do pożaru doszło na autostradzie, zaledwie kilka kilometrów po opuszczeniu hotelu w pobliżu miejscowości Marousi.
W samochodzie znajdowały się wtedy dwie osoby, a przed dojściem do pożaru Koenigsegg Jesko poruszał się z przepisową prędkością – donosi portal autoblog.gr. Niektórzy świadkowie uważają jednak, że było zupełnie inaczej.
Niestety, szwedzkie superauto doszczętnie spłonęło, a jedynymi rozpoznawalnymi częściami są jego koła. Nikt nie został ranny.
Obecnie nie ma informacji na temat przyczyn pożaru. Wiadomo jednak, że do sprawy odniósł się sam Koenigsegg, który wysłał informację do właścicieli Jesko, aby nie poruszali się swoimi samochodami aż do wyjaśnienia, jak doszło do pożaru.
W momencie pożaru w Grecji było bardzo gorąco. Temperatura powietrza dochodziła bowiem do około 40 stopni Celsjusza. Na razie nie ma informacji, czy miała ona wpływ na wybuchnięcie pożaru Jesko.
Wiadomo za to, że właściciele tych wartych miliony złotych aut mają problem. A inżynierowie muszą go jak najszybciej rozwiązać. Inaczej Koenigsegg Jesko przez dłuższy czas pozostanie dziełem sztuki... nieużytkowej.