Pewien właściciel auta marki Suzuki zostawił je – jak twierdzi – na konserwację podwozia w ASO, a za usługę zapłacił 3000 zł. Tak wyglądają efekty fachowej roboty.
Powszechnie wiadomo, że w czasie jazdy na podwozie samochodu działa wiele różnych czynników. Wprawdzie współczesne auta są lepiej zabezpieczone przed korozją, niż miało to miejsce lata temu, jednak i tak z rosnącym przebiegiem powłoka zabezpieczająca po prostu znika.
I tutaj z pomocą przychodzi konserwacja podwozia, która ma uchronić spód samochodu przed działaniem szkodliwych czynników, jak piasek, żwir, kamienie czy błoto pośniegowe. Według specjalistów warto przeprowadzać taki zabieg co 4-6 lat.
Choć konserwację podwozia można wykonać samemu, warto, przynajmniej w teorii, zlecić to fachowcom. Nie dość, że mają oni odpowiednie miejsce i sprzęt, to jeszcze wiedzą, które części przed wykonaniem usługi należy zdemontować i zabezpieczyć.
Ale okazuje się, że nie wszyscy. W przypadku pokazanego poniżej Suzuki, które według właściciela trafiło do autoryzowanego serwisu japońskiej marki, mechanicy „polecieli” masą zabezpieczającą m.in. po piastach kół, elementach gumowych zawieszenia, przewodach układu hamulcowego, czy po wtyczkach łączących kable.
To jednak nie wszystko. „Fachowcy” zabezpieczyli też skrzynię biegów, kolektor wydechowy, półosie napędowe oraz skrzynię biegów.
Zresztą zobaczcie sami. Ręce opadają!