Wokół koncernu Stellantis dzieje się ostatnio raczej dużo, ale nie są to w większości jakieś wybitnie pozytywne rzeczy. W szumie informacyjnym wybiły się jednak w mijającym tygodniu dwie interesujące kwestie. Po pierwsze, CEO Carlos Tavares za ok. 1,5 roku kończy kontrakt i odchodzi z firmy. Przypadek? Chyba nie do końca. Po drugie, Jeep Grand Cherokee L to kolejny model Stellantisa, który traci silnik V8. Nie żeby nas to jakoś wybitnie dotyczyło, bo tej jednostki w Polsce i tak nie było, ale niestety – decyzja idealnie wpisuje się dzisiejsze smutne dla pertolheadów czasy.
Zacznijmy jednak od zawirowań na samym szczycie. Oto bowiem koncern Stellantis zapowiedział serię zmian wśród swojej kadry zarządzającej. Najważniejszym posunięciem ma być odejście dyrektora generalnego Carlosa Tavaresa – obecny CEO koncernu kończy kontrakt w 2026 r. i ma przejść na emeryturę.
Dlaczego to ważne? Bo firma przechodzi trudny okres, a Tavares był pierwszym dyrektorem generalnym Stellantisa w historii. Objął stanowisko w 2021 r., czyli wtedy, kiedy firma powstała w wyniku fuzji Fiat Chrysler Automobiles (FCA) i Grupy PSA.
Tavares od 2014 r. pełnił funkcję dyrektora generalnego PSA i w trakcie swojej kadencji m.in. wydzielił markę DS od Citroëna, a w 2017 r. kupił Opla i Vauxhalla od General Motors. Koncern Stellantis właśnie poinformował, że rozpoczął proces poszukiwania następcy Tavaresa – rekrutacja powinna zakończyć się do czwartego kwartału 2025 r.
Ale to nie wszystko. Koncern wprowadzi szereg innych zmian kadrowych, na dodatek wejdą one w życie w trybie natychmiastowym. I tak, Antonio Filosa, dotychczasowy CEO Jeepa, dostanie stanowisko dyrektora operacyjnego (COO) na Amerykę Północną. Z kolei Jean-Philippe Imparato chyba dość niespodziewanie odchodzi z Alfy Romeo – od teraz Francuz będzie szefem działu pojazdów użytkowych Stellantis Pro One i obejmie stanowisko COO dla powiększonego regionu Europy. Santo Ficili zostanie natomiast szefem dwóch „sportowych” marek Stellantis: Alfy Romeo i Maserati. Dotychczasowy szef tej drugiej marki (Davide Grasso) zostaje w strukturach koncernu, ale na razie nie wiadomo, czym będzie się zajmował.
Zmiany te mają miejsce w trudnym okresie dla Stellantisa, ponieważ łączna sprzedaż w trzecim kwartale 2024 r. spadła o dość solidne 17 proc. Na początku tego roku Carlos Tavares sugerował też, że zlikwidowane (sprzedane) mogą zostać marki, które nie przynoszą zysków, ale (na razie?) jeszcze do tego nie doszło.
Warto też odnotować fakt, że z oferty Jeepa Grand Cherokee L wypada silnik 5.7 Hemi. Powód? Zbyt niska sprzedaż na kluczowych rynkach – czyli zwłaszcza w USA. To o tyle zaskakujące, że gdy koncerny motoryzacyjne wprowadzają nowe modele elektryczne, to często podnosi się lament, że po co, a na co to komu, bo przecież wszyscy wolą duże silniki benzynowe.
No dobrze, problem w tym, że niby wszyscy je wolą, a praktyka – przynajmniej w tym konkretnym wypadku – pokazuje, że i tak nikt ich nie kupuje. Dowód? Proszę bardzo: jak podaje serwis Car&Driver, ostatnio udział tej wersji w rynku spadł do mniej więcej 4 proc. A więc decyzja w pełni zrozumiała.
Ogólnie wydaje się, że silnik 5.7 Hemi jest już jedną nogą (cylindrem?) po tamtej stronie. No bo tak: z oferty Chryslera 300, Dodge’ów Chargera i Challengera jednostka ta wypadła już rok temu. Z kolei z oferty standardowej (pięciomiejscowej) wersji Jeepa Grand Cherokee silnik V8 wykreślono wraz z wejściem rocznika modelowego 2023, nie znajdziemy go już również w Jeepie Wagoneerze.