Duży, mały, lekki, ciężki, starszy, młodszy – czy każdy podróżujący autem jest tak samo chroniony przez poduszki powietrzne i pasy? Jak pokazują testy, są spore różnice. Są także pomysły, jak taki stan rzeczy zmienić.
Jeszcze w latach 90. szeroko dyskutowano sensowność stosowania pasów bezpieczeństwa. Narzekano na niewygodę, ograniczenie swobody, wiele osób obawiało się uwięzienia w pojeździe np. w razie wypadku czy dachowania. Padały i cięższe argumenty, o zamachu na wolność osobistą i siłowym narzucaniu przepisów przez polityków. Dziś te głosy przycichły, choć ostatecznie nie wygasły.
Lata 90. to także popularyzacja stosowania poduszek powietrznych. Znowu – potrzeba było sporo czasu, aby upowszechnić sens ich stosowania: zostały pomyślane (zwłaszcza w Europie) jako uzupełnienie pasów bezpieczeństwa, a nie ich zastępstwo. Ostatecznie oba te systemy przyjęły się bardzo dobrze, o czym świadczy radykalnie malejąca na przestrzeni lat liczba osób zabitych w wypadkach. Nie jest to wyłączna zasługa obu tych systemów zabezpieczających, ale ich ważności nie da się podważyć.
Skoro jest już całkiem dobrze, czy nie może być jeszcze lepiej? Oczywiście, te rozwiązania trzeba w dalszym ciągu doskonalić.
Warto wziąć pod uwagę na przykład poziom ochrony zapewniany przez poduszki powietrzne i pasy bezpieczeństwa osobom o różnej posturze: wzroście, masie, ale także wieku – starsze osoby bardziej narażone są na urazy kostno-stawowe w razie silnego uderzenia. Czy obecne auta ją zapewniają?
Manekinem, który na całym świecie jest najczęściej używany w testach zderzeń czołowych, a także służy do sprawdzania wymagań prawnych dla samochodów jest Hybrid III 50th. Odwzorowuje on osobę o wadze 77 kilogramów i wzroście 1,75 m. „50” oznacza pięćdziesiąty percentyl: 50 procent wszystkich w populacji jest mniejszych bądź lżejszych lub większych czy cięższych.
Problem w tym, że takich idealnie przeciętnych osób w społeczeństwie jest niewiele, a to właśnie pod ich kątem optymalizowane są systemy bezpieczeństwa w aucie.
Poduszka dobrze chroniąca „znormalizowanego” kierowcę i pasażera będzie napełniać się zbyt słabo i zbyt późno dla osoby wysokiej i ciężkiej oraz za lekko i za wcześnie dla kogoś drobnej postury. Podobna zasada obowiązuje mechanizm napinania pasów.
Istnieją już jednak systemy adaptacyjne dopasowujące swoje działanie do warunków fizycznych osób „na pokładzie”. Różnice w wynikach osiągane przy rozwiązaniach konwencjonalnych i adaptacyjnych pokazujemy niżej. Jak widać, w wielu przypadkach jest o co walczyć. Ale żaden system nie zapewni 100-procentowego bezpieczeństwa.
Dzięki informacjom otrzymywanym z rozmaitych czujników oraz danych wprowadzanych do systemu auta można stosunkowo prosto sprawić, by systemy ochrony podróżujących autem były aktywowane adaptacyjnie, to znaczy w sposób dostosowany do aktualnych potrzeb.
Dlaczego to takie ważne? Na przykład wiele starszych kobiet cierpi na osteoporozę. Ze względu na utratę gęstości kości stają się porowate i mogą łatwiej pękać. Jest to uwzględniane w adaptacyjnych systemach bezpieczeństwa: napinacz pasa naciąga go tylko na tyle, na ile jest to konieczne, podobnie z airbagiem, tak by wykorzystać całą dostępną drogę przemieszczania się tułowia do przodu.
Inżynierowie ADAC zakupili pięć różnych manekinów o wadze od 48 do 125 kilogramów i mierzących od 1,51 do 1,91 metra wysokości, aby reprezentować szerszy zbiór pasażerów pojazdu pod względem ich cech fizycznych.
Manekiny były na przemian kierowcami i pasażerami w testach zderzeniowych przy użyciu platformy na saniach, które wykorzystano do symulacji zderzenia czołowego przy prędkości ponad 50 km/h.
Faktycznie – optymalizacja zabezpieczeń pod kątem idealnie przeciętnego członka populacji daje efekty. Poziom ochrony jest tu najwyższy spośród wszystkich prób, systemy radzą sobie bardzo dobrze.
Konwencjonalne systemy zapewniają słabą ochronę głowy oraz okolic brzucha w miejscu kontaktu z pasami bezpieczeństwa. Może to prowadzić do całkiem poważnych obrażeń już przy zderzeniach z prędkością 50 km/h.
Duże ryzyko obrażeń w okolicy brzucha i miednicy, znacząco większe niż w przypadku osoby o przeciętnych gabarytach. Za to równie dobrze chroniona jest głowa.
Tutaj porównujemy tylko systemy konwencjonalne: pracują na granicy swoich możliwości i zasadniczo radzą sobie bardzo słabo.
Samochody stają się coraz bezpieczniejsze – to nie ulega dyskusji. Z wypadków, z których kiedyś nikt nie uszedłby z życiem, mamy szansę wyjść o własnych siłach i bez poważniejszy obrażeń.
Nie znaczy to jednak, że auta stały się kapsułami bezpieczeństwa. Praw fizyki nie da się oszukać, żadne zabezpieczenia nie są nas w stanie ochronić przed zwykłą nierozwagą za kierownicą. Tym bardziej że, jak pokazują badania przywołane powyżej, miejsca na poprawę jest jeszcze sporo. Zwłaszcza pod kątem dostosowania ochrony do konkretnych osób podróżujących autem.