Nowe Suzuki S-Cross nie kusi klientów przykuwającymi wzrok gadżetami, ale dzięki swoim licznym mocnym stronom nie powinno mieć problemów ze znalezieniem nabywców.
Rozwój samochodów to bardzo pozytywne zjawisko. Dzięki niemu z roku na rok stają się one coraz lepiej wyposażone, wygodniejsze, bezpieczniejsze, szybsze, a przy tym oszczędniejsze. Ale nie wszystkie zmiany są, delikatnie rzecz ujmując, jednoznacznie pozytywne. Nowinki służące ekologii bywają irytujące (np. część systemów start-stop), denerwować potrafią też inne „unowocześnienia”, jak modna ostatnio dotykowa obsługa klimatyzacji.
Nabywcy, którym to odpowiada, mają w czym wybierać. Ale ci negatywnie nastawieni do tego typu rozwiązań wcale nie są na nie skazani, oni też znajdą na rynku propozycje dla siebie. Poszukiwania mogą zacząć w jednym z salonów Suzuki, do których właśnie wjeżdża nowa odsłona kompaktowego SUV-a tej marki. Sprawdziliśmy, jak sprawuje się na polskich drogach.
Poprzednik testowanego auta nazywał się SX4 S-Cross i debiutował w 2013 r. Choć 3 lata później przeszedł lifting, ostatnio pod pewnymi względami (wykończenie, multimedia, systemy wsparcia kierowcy) odstawał już od nowszych rywali.
Ale czas na nową odsłonę tego SUV-a. Producent nazywa go teraz po prostu S-Cross – oznaczenia SX4 nie ma już ani w opisie modelu na stronie Suzuki, ani w folderze czy cenniku. Zaskakiwać może zatem fakt, że wciąż znajdziemy je... na tylnej klapie S-Crossa (a także w dowodzie rejestracyjnym).
To jednak tylko detal, ważniejsze jest to, do czego przymocowano ów znaczek, czyli nadwozie. Z przodu i tyłu widać, że to zupełnie nowy model, ale z boku przypomina poprzedni – kształt drzwi i okien (nie licząc tylnych) wydaje się identyczny.
To, że S-Cross dzieli z poprzednikiem nie tylko miejsce w gamie Suzuki, zdradzają także jego rozmiary – długością, szerokością, wysokością i rozstawem osi obie generacje nie różnią się nawet o milimetr. Nowy SUV ma za to o pół centymetra mniejszy niż dotychczas prześwit: 17,5 cm.
Wnętrze też nie kryje pokrewieństwa ze schodzącym modelem. Po przesiadce z poprzednika właściciel S-Crossa od razu zauważy, że trzyma taką samą kierownicę, pozna też boczne nawiewy, panel klimatyzacji, konsolę z dźwigniami zmiany biegów i hamulca ręcznego, boczki drzwiowe czy lusterka.
Szkoda, że wykończenie drzwi i dołu kokpitu też się nie zmieniło – dziś jeszcze bardziej nie przystaje do kompaktowego SUV-a. Dobrze za to, że wyżej są zupełnie przyzwoite tworzywa, między zmodernizowanymi zegarami pojawił się spory wyświetlacz komputera pokładowego, a pośrodku deski – największa nowość: wystający ekran 9'' nowego systemu multimedialnego.
Ten ostatni – może nie imponujący finezyjną grafiką, ale bardzo przyjazny w obsłudze, pozwalający na skonfigurowanie „pod siebie” i bezprzewodowo łączący się z telefonami przez Apple CarPlay i Android Auto – jest największym atutem nowego wnętrza.
W kwestii przestronności i funkcjonalności też nic się nie zmieniło. Wnętrze nadal swobodnie mieści cztery wysokie osoby. Te z przodu mogą mierzyć nawet 190 cm, z tyłu przestrzeń nad głową kończy się przy 185 cm wzrostu (nogi mieszczą się bez problemu, gdy fotele przesunie się 3-4 cm w przód).
Z powodu tunelu pośrodku podłogi i niezbyt szerokiego wnętrza w trójkę na kanapie nie podróżuje się jednak zbyt komfortowo.
Z przodu mieszczą się osoby do 190 cm wzrostu, ale wysocy kierowcy mogą narzekać na dość krótkie siedziska.
Dzięki sprytnemu mocowaniu oparcia kanapy można je ustawić w dwóch pozycjach – standardowo lub nieco bliżej pionu. Nieznacznie powiększa się w ten sposób bagażnik, który tak jak dotychczas ma niezłe 430-1230 l pojemności.
Zawieszenie skupia się na komforcie: sprawnie tłumi wstrząsy i nie „dobija” nawet po wjeździe w sporą dziurę albo pokonaniu wysokiego progu. Ceną są odczuwalne przechyły i podsterowność, ale mimo to Suzuki prowadzi się bezpiecznie i całkiem zwinnie.
Kolejnym (najważniejszym) zapożyczeniem z poprzednika jest jedyny dostępny układ napędowy. Zadebiutował on pod koniec produkcji SX4 S-Cross. Wykorzystuje 1,4-litrowy silnik turbo i wciąż rzadko spotykany w tej klasie układ mild hybrid (z zapewniającą sprawniejsze działanie instalacją 48 V).
DANE TECHNICZNE | Suzuki S-Cross 1.4 Boosterjet Hybrid 2WD 6MT |
---|---|
Silnik | benzynowy, turbo |
Pojemność skokowa | 1373 cm3 |
Układ cylindrów/zawory | R4/16 |
Moc maksymalna | 129 KM/5500 |
Maks. moment obrotowy | 235 Nm/2000 |
Napęd | przedni |
Skrzynia biegów | manualna/6-biegowa |
Długość/szerokość/wysokość | 430/179/159 cm |
Rozstaw osi | 260 cm |
Średnica zawracania | 10,8 m |
Masa/ładowność | 1195/490 kg |
Poj. bagażnika (min./maks.) | 430/1230 l |
Pojemność zbiornika paliwa | 47 l (Pb 95) |
Opony | 215/55 R17 |
Osiągi, zużycie paliwa (dane prod.) | |
Prędkość maksymalna | 195 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,5 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,3 l/100 km |
Zasięg | 880 km |
Cena od | 97 500 zł |
129 KM mocy „na papierze” nie robi wrażenia, ale podczas jazdy Suzuki wydaje się mocniejsze. To zasługa dużej chęci do rozpędzania już od najniższych obrotów. Wsparty „elektryką” S-Cross nie protestuje nawet wtedy, gdy spadną one poniżej 1000/min. Do sprawnego rozpędzania bez dławienia na niższych biegach wystarczy mu ledwie 700 obr./min (poniżej 1000 mocniejszemu wciśnięciu gazu towarzyszą wibracje). Ale całkiem chętnie „wspina się” na wyższe obroty i traci zapał dopiero, gdy wskazówka obrotomierza zbliża się do szóstki. A skrzynia o precyzyjnym i niezbyt długim skoku drążka pozwala na szybkie zmiany bez haczenia.
Śliska nawierzchnia podczas prób i zimowe opony nie pozwoliły nam w pełni zweryfikować osiągów Suzuki, ale uzyskane w tych warunkach przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 9,7 s (zamiast katalogowych 9,5 s) robi wrażenie.
Dane testowe (opony zimowe) | |
---|---|
Przyspieszenie 0-50 km/h | 4,4 s |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 9,7 s |
Hamowanie 100-0 km/h (zimne) | 43,5 m |
Hamowanie 100-0 km/h (ciepłe) | 43,5 m |
Poziom hałasu przy 50 km/h | 56,8 dB |
Poziom hałasu przy 100 km/h | 64,7 dB |
Rzeczywista prędkość przy wskazaniu 100 km/h | 95 km/h |
Liczba obrotów kierownicą | 3,0 |
Testowe zużycie paliwa (miasto/trasa/cykl mieszany) | 6,8/5,0/5,9 l/100 km |
Rzeczywisty zasięg | 890 km |
Przy tak żwawym napędzie na uwagę zasługuje też nieprzesadny apetyt na paliwo. W trasie pokonywanej bez przekraczania „setki” S-Cross zużywa zaledwie 5 l na 100 km, w korkach spalanie rośnie o mniej niż 2 litry, a na autostradzie wynosi 8,3 l/100 km.
W czasach galopujących cen atutem Suzuki pozostaje koszt jego zakupu. Choć kwoty w cenniku wyraźnie wzrosły (SX4 S-Cross do niedawna kosztował 84 500-118 500 zł, S-Cross: 97 500-136 500 zł), nadal są konkurencyjne na tle rywali. I wciąż dostaje się za nie zupełnie niezłe wyposażenie, w przypadku nowego modelu nieco wzbogacone, m.in. o kamery 360°.
S-Cross to świetna propozycja dla wszystkich, którzy sprawdzone rozwiązania i łatwość obsługi cenią bardziej od smaczków stylizacyjnych, szykownego wykończenia czy elektronicznych „gadżetów”. Na uwagę zasługują też oszczędny i ułatwiający użytkowanie napęd, przyjemne zachowanie na drodze, a przede wszystkim – rozsądna cena.
Bok, nieznacznie zmieniony w stosunku do poprzednika, nie przyciąga wzroku. Co innego nietypowe światła z tyłu.
Testowane Suzuki ma opony 215/55 R17, ale auta wyprodukowane w 2022 roku otrzymują już rozmiar 215/60 R16.
W porównaniu z SX4 S-Cross zmienił się głównie środek kokpitu. Przyzwoite tworzywa, niezły montaż, łatwa obsługa.
W erze dotykowych paneli klimatyzacji nie sposób nie docenić tradycyjnej, przyjaznej obsługi w Suzuki.
Przycisk pod centralnymi nawiewami pokazuje na ekranie jednocześnie ujęcie z tylnej kamery i widok 360º.
Niewygodna obsługa komputera pokładowego archaicznym bolcem, do którego trzeba sięgać przez kierownicę.
Po uruchomieniu silnika ekran wyświetla „obchód” wokół auta, przypominając np. o niewidocznej przeszkodzie.