Nissan Juke i Renault Captur powstały na tej samej płycie podłogowej, ale mają m.in. inny rozstaw osi, silniki benzynowe i stylistykę. Niby są spokrewnione, ale nie mogły się już od siebie bardziej różnić. Który z tych miejskich crossoverów po latach od debiutu jest lepszym wyborem?
Kiedy w 1998 roku Honda zaprezentowała model HR-V, mało kto mógł przypuszczać, że stanie się on prekursorem segmentu, który dwie dekady później urośnie do jednego z największych na Starym Kontynencie. Ale mała Honda mimo wielu atutów nie odniosła spodziewanego sukcesu i w 2006 roku zakończono jej produkcję.
Rynek zmienił się dopiero za sprawą innego japońskiego modelu zaprezentowanego cztery lata później, tym razem marki Nissan.
Wierząc, że przyszłość należy do SUV-ów i crossoverów, Nissan po ogromnym sukcesie modelu Qashqai poszedł za ciosem. W 2010 r. do produkcji trafił wyjątkowo odważny stylistycznie model Juke. Choć początkowo owa odwaga zaskarbiła mu wielu przeciwników kpiących z jego wyglądu, klienci tłumnie ruszyli do salonów po sympatycznego malucha.
Juke nie jest dużym autem. Mierząc 4,15 m długości i 1,77 m szerokości, był minimalnie większy od ówczesnych aut miejskich. Nadwozie podniesiono, ale zwiększona wysokość przełożyła się na większy prześwit, a nie obszerność kabiny. Zresztą za ciasnotę na kanapie należy winić głębokie wcięcia stylistyczne w tylnej części auta.
Ciekawe linie mają jeszcze jedną wadę: widoczność do tyłu jest fatalna. Jeśli zdecydujemy się na uboższą odmianę, doradzamy zakup akcesoryjnego markowego radia i dołożenie choćby najprostszej kamery cofania. Aby podkreślić pseudoterenowe ambicje, w topowej wersji zaoferowano napęd obu osi. Nie zmienia to faktu, że crossover Nissana to samochód typowo miejski, choć o lifestylowym charakterze.
Od strony technicznej mały Nissan nie imponował mnogością wersji silnikowych. Jednostką podstawowego wyboru był klasyczny wolnossący benzynowy silnik 1.6 o mocy 117 KM łączony z pięciobiegową skrzynią ręczną lub bezstopniową CVT. Nie jest on mistrzem sprintu, ale to solidna i niedroga w serwisie opcja, która nie sprawia problemów.
Opcjonalna była jednostka 1.6 DIG-T z doładowaniem (190 KM) w wersji przednionapędowej z ręczną skrzynią sześciobiegową lub CVT i napędem 4WD. W 2013 roku do oferty dołączyły alternatywne odmiany obydwu silników oferujące, odpowiednio, 94 i 200 KM (Juke Nismo).
W 2014 r. model przeszedł lifting i otrzymał m.in. nową jednostkę 1.2 DIG-T (115 KM), znaną już z Renault. Łączono ją ze skrzynią ręczną o sześciu biegach. W 2015 r. silniki przystosowano do normy Euro 6. Wersją dla koneserów pozostaje Juke Nismo RS – silnik 1.6 DIG-T oferuje aż 218 KM. W 2018 roku w cenniku pozostał tylko silnik 1.6 o mocy zmniejszonej do 112 KM. Przez cały okres produkcji dostępny był diesel 1.5 dCi konstrukcji Renault, łączony z sześciobiegowym „manualem”.
Trzy lata po debiucie Juke’a siostrzana francuska marka pokazała własną interpretację miejskiego crossovera. Skorzystano z tej samej płyty podłogowej, ale wydłużono o 8 cm rozstaw osi, przez co udało się powiększyć kabinę do rozsądnych rozmiarów. Stylistycznie zachowano umiar, choć niezależnie od tego, czy Captur nam się podoba, czy też nie, nie można odmówić mu przyjemnej dla oka linii.
Główne wymiary auta, poza wspomnianym rozstawem osi, są niemal identyczne jak w Nissanie. Jednak gdy spojrzy się na Captura z profilu, widać, że bryła nadwozia jest mniej okrojona. Pozytywnie wpłynęło to na możliwości przewozowe, ale też na widoczność, która jak na współczesne auto jest tu znośna. Szkoda jednak, że kamera cofania wymagała dopłaty nawet w topowej specyfikacji.
Renault postawiło na o wiele bardziej miejski charakter swojego modelu. Pokazują to nie tylko obszerniejsze nadwozie czy całkowita rezygnacja z opcjonalnego napędu obydwu osi, ale też moc silników.
Podstawowa jednostka to trzycylindrowe 0.9 TCe (90 KM) z pięciobiegową skrzynią. Znacznie lepszym wyborem był czterocylindrowy silnik 1.2 TCe (120 KM, od 2015 r. w wersji Energy: 118 KM) z sześciobiegową skrzynią ręczną lub dwusprzęgłową EDC. W 2018 r. ustąpił on miejsca nowej jednostce 1.3 TCe (130/150 KM), oferowanej z sześciobiegową skrzynią ręczną, a w mocniejszej wersji także z sześciostopniową EDC.
Od początku do końca produkcji Captura można było nabyć z dieslem 1.5 dCi (90/110 KM). Słabszy miał pięć biegów zmienianych ręcznie, a dwusprzęgłowa skrzynia EDC stanowiła opcję. Mocniejszy diesel był dostępny jedynie z sześciobiegową skrzynią ręczną.
Stosowana w obydwu modelach doładowana jednostka 1.2 TCe cierpi na zwiększony pobór oleju silnikowego. Dotyczy to zwłaszcza samochodów produkowanych w latach 2012-2016. Spalanie oleju nasila się w autach z większymi przebiegami. Brak kontroli stanu poziomu oleju może doprowadzić do zatarcia jednostki.
Silnik ten przez niedostateczne uszczelnienie na pierścieniach tłokowych nie tylko spala olej, ale co gorsza, boryka się z problemem mieszania się oleju silnikowego z paliwem, przez co powstają zanieczyszczenia zatykające różne elementy jednostki, m.in. zawory, co prowadzi do ich uszkodzenia, utraty mocy i przedwczesnego zużycia silnika. Jazda na krótkich miejskich dystansach może przyspieszyć ten proces.
Pomimo że w 2015 roku wprowadzono do oferty poprawioną konstrukcję o oznaczeniu 1.2 Energy TCe, a trzy lata później zastąpiono wolną od problemów jednostką 1.3 TCe, to Renault zaprzecza, że silnik 1.2 TCe (oferowany do 2016 roku) był wadliwy.
Jeśli mimo to chcemy kupić samochód z tym silnikiem, doradzamy wybrać auto o niskim udokumentowanym przebiegu, w którym olej był wymieniany nie rzadziej niż co 15 tys. km. Rekomendujemy wymiany oleju nie co 30 tys. km, jak zaleca producent, a co 10 tys. km (zwłaszcza gdy auto ma być eksploatowane w warunkach miejskich) oraz regularne kontrolowanie jego stanu. Zaraz po zakupie oraz co kilka lat polecamy też zlecić profilaktyczną płukankę silnika w celu usunięcia złogów.
Najwięcej wydatków czeka nas, gdy zdecydujemy się na wersje od 190 KM wzwyż. Układ przeniesienia napędu nie wytrzymuje mocy, zwłaszcza przy „ciężkiej nodze” kierowcy. Pozostałe wersje nie sprawiają wielu problemów mechanicznych, a ich utrzymanie jest stosunkowo niedrogie. Zamienników i części używanych na rynku nie brakuje.
Choć auta wydają się być mocno spokrewnione, to wiele części nie jest współzamiennych. To jednak nie jest problem, zamienników dobrej jakości do Captura na rynku nie brakuje, można się też wspomagać częściami używanymi. Ich ceny nie są wygórowane, koszt utrzymania powinien być tylko nieco wyższy niż Clio.
Cukierkowy wygląd nadwozia przekłada się także na wnętrze. Dominują zaokrąglone kształty ozdobione lakierowanymi elementami kokpitu. Jakość użytych materiałów jest nie najgorsza. Radio mogło być proste lub z dużym ekranem, zależnie od wersji. Ciekawostką był kolorowy wyświetlacz panelu nawiewów, w tamtym czasie rzadko spotykany nawet w większych autach.
Z przodu miejsca jest wystarczająco dużo, brakuje nieco większych schowków. Z tyłu jest ciasno, m.in. przez szybko opadający dach. To duże zaskoczenie dla wielu, bo Juke jest dłuższy, szerszy i wyższy od Micry, ale na kanapie tego nie czuć. Widoczność do tyłu jest bardzo słaba, sytuację ratuje opcjonalna kamera cofania. Bagażnik jest mały i nieregularny.
Wnętrze Captura jest typowe dla modeli tej francuskiej marki. Kto zna Clio czy Megane, ten od razu odnajdzie się we wnętrzu małego crossovera.
Materiały są całkiem przyzwoite, ale musimy polubić się z modnymi wówczas elementami „piano black”. System R-Link oznacza lepsze multimedia, za to lubi się zawieszać. Dzięki większemu rozstawowi osi miejsca dla pasażerów jest więcej niż w Nissanie, przede wszystkim z tyłu. Nieco więcej jest też miejsca na drobiazgi, wliczając w to szufladę pod siedziskiem prawego fotela. Captur ma jeszcze przewagę nad konkurentem w postaci nieco lepszej widoczności do tyłu oraz większego bagażnika, który ma bardzo regularne kształty.
Początkowo były trzy wersje wyposażeniowe: Visia, Acenta i Tekna. Z czasem Nissan wzbogacił ofertę o dodatkowe specyfikacje, jak Visia Plus czy stojące pomiędzy Acentą i Tekną odmiany N-Connecta i N-Vision. To nie wszystko, w ogłoszeniach znajdziemy m.in. specjalne wersje dla melomanów czy też pakiety stylistyczne o sportowym charakterze.
Początkowo w ofercie były trzy podstawowe specyfikacje: Life, Zen i Intens. Oprócz tego można było kupić jedną z kilku wersji specjalnych z bogatym wyposażeniem, jak Helly Hansen, Initiale Paris czy Red Edition.
Pod koniec produkcji nazwy pakietów uległy zmianie i Captur zyskał wersje Alize i Limited, a nad nimi pozostał znany od początku Intens.
Awaryjność dotyczy głównie wybranych silników, a w 1.6 DIG-T współpracujących z nim elementów przeniesienia napędu. Poza tym zdarzają się sporadyczne zgłoszenia o pękających przednich szybach. Juke nie sprawia typowych problemów i, co rzadkie w dzisiejszych czasach, jego elektronika jest mało problematyczna.
Największym cieniem na reputacji Captura kładzie się wadliwy (2012-2016) silnik 1.2 TCe. Szukając tej jednostki, lepiej wybrać Captura po liftingu, da to gwarancję, że pod maską pracuje już poprawiona wersja. Także diesel 1.5 dCi może zatrzeć się na panewkach.
Osoby, które kojarzą crossovery z obszernymi kabinami, będą zawiedzione małym wnętrzem i bagażnikiem Nissana. Ale jako miejskie „jeździdełko” Juke sprawdzi się nieźle. Jest całkiem przyjemny w prowadzeniu, duże koła pozwolą uporać się z niejednym krawężnikiem, a wybór silników i wersji wyposażenia pozwoli dobrać odpowiedni model do naszych potrzeb.
Francuski crossover oferuje więcej miejsca przy identycznej długości nadwozia oraz lepszą widoczność i zwrotność, co czyni z niego bardzo poręcznego partnera miejskich wojaży. Brak mu jednak wyboru solidnych silników o wysokiej kulturze pracy, na których można by polegać, co urasta do prawdziwego problemu, jeśli nie lubimy jednostek trzycylindrowych, a budżet jest okrojony.