Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
Fremantle Highway

Elektryki powodują coraz większą liczbę pożarów statków. Przypadek Fremantle Highway nie jest odosobniony

Youtube

Elektryki powodują coraz większą liczbę pożarów statków. Przypadek Fremantle Highway nie jest odosobniony

Spedytorzy oceaniczni mają duży problem – to samochody elektryczne, których samozapłon może wywołać niezwykle groźny pożar. Tak się właśnie stało u wybrzeży Holandii, gdzie płonie statek Fremantle Highway. Ale pożary frachtowców zdarzają się coraz częściej. 

Zgodnie z raportem Allianz Global Corporate & Speciality, w 2022 roku zgłoszono 209 pożarów statków. To najwięcej od dekady i o 17% więcej niż w 2021 roku. Z tej liczby 13 dotyczyło jednostek przewożących samochody. Nie wiadomo jednak, za ile z nich odpowiadają elektryki.

Jak donosi Reuters, Europejska Agencja Bezpieczeństwa Morskiego w marcowym raporcie stwierdziła, że główne rodzaje załadunków, zidentyfikowane jako odpowiedzialne za pożary obejmowały... akumulatory litowo-jonowe!

Właśnie takie baterie aktualnie zasilają samochody na prąd. Jednym z zagrożeń związanych z nimi jest tzw. „ucieczka termiczna”. Prowadzi ona do szybkiego i trudnego do powstrzymania wzrostu temperatury. Jej skutkiem jest niezwykle intensywny i trudny do ugaszenia pożar. Na dodatek rozprzestrzeniający się bez udziału tlenu.

Według szacunków jego intensywność jest dwukrotnie większa niż w przypadku aut spalinowych. W rezultacie gaszenie okazuje się długotrwałe i skomplikowane. Szczególnie że statki służące do przewożenia samochodów to tak naprawdę ogromne garaże z kilkunastoma pokładami, na których stoją zaparkowane auta. 

Na dodatek znajdują się one bardzo blisko siebie (zderzak w zderzak), a taki pokład ma bardzo ograniczoną wysokość. To wcale nie pomaga w ugaszeniu pożaru. 

Dwa ostatnie przypadki pożarów na statkach wywołanych przez elektryki

1 marca 2022 roku zatonął mierzący niemal 200 m statek Felicity Ace. Przewoził on m.in. Audi, Bentleye, Lamborghini i Volkswageny. Łącznie – około 4000 aut. Przyczyną pożaru był samozapłon akumulatora litowo-jonowego jednego z elektryków.

Pomimo akcji ratunkowej trwającej 13 dni statku nie udało się uratować. Poszedł na dno ok. 400 km od portugalskich Azorów. Na szczęście całą załogę, liczącą 22 osoby, ewakuowano w bezpieczne miejsce.

Mniej szczęścia miały osoby przebywające na pokładzie frachtowca Fremantle Highway, który właśnie płonie u wybrzeży Holandii. Tutaj jedna osoba poniosła śmierć, a 7 innych członków załogi, aby się ratować przed ogniem – wyskoczyło za burtę do zimnego Morza Północnego. Na szczęście, zostały wyciągnięte z wody przez służby i razem z resztą załogi przetransportowane helikopterem na ląd. 

Według nieoficjalnych informacji pożar został spowodowany przez akumulator samochodu na prąd (według ostatnich doniesień na statku znajduje się 4000 aut). Obecnie trwa akcja gaszenia, choć według ostatnich informacji ratownicy przestali chłodzić statek. Powód? Woda po dostaniu się na pokład mogłaby spowodować, że stałby się on niestabilny i przewrócił na bok. Na razie sytuacja jest określana jako stabilna. 

„Gaszenie jest trudne, ponieważ nie da się dotrzeć bezpośrednio do źródła ognia. Służby mogą jedynie chłodzić statek, ale nie sposób dostać się do środka, ponieważ nie ma otworu, przez który mogłyby użyć środków gaśniczych” – mówił w ostatni czwartek Lars Tober, ekspert ds. bezpieczeństwa statku z Towarzystwa Bezpieczeństwa Techniki i Bezpieczeństwa Statków na Morzu Bałtyckim dla niemieckiej telewizji ZDF

Transport elektryków – trzeba opracować nowe wytyczne

W związku z coraz większym wzrostem sprzedaży aut elektrycznych należy opracować nowe wytyczne dotyczące ich transportu morskiego. W ubiegłym roku światowa sprzedaż samochodów wyniosła 81 mln, z czego elektryki stanowiły 9,5%. 

Owszem, na ogromnych statkach przewożących samochody istnieją odpowiednie systemy gaśnicze. Jednak nie zostały one zaprojektowane z myślą o transporcie aut na prąd. Obecnie firmy żeglugowe i organy regulacyjne starają się wprowadzić nowe zalecenia. 

Obecnie opracowywane są nowe chemikalia do gaszenia płomieni, a pod uwagę bierze się też wykorzystanie specjalistycznych koców przeciwpożarowych, a także dyszy węży strażackich do przekuwania baterii. Jedna z opcji obejmuje również segregację aut na prąd.

Niedawne straty związane z pożarami samochodów na statkach oznaczają również wzrost kosztów transportu. Rosną ceny ubezpieczenia – zarówno dla firm motoryzacyjnych, jak i samych przewoźników. 

Nowe środki już w przyszłym roku?

Co dalej? W świetle rosnącej liczby pożarów Międzynarodowa Organizacja Morska, która ustala przepisy dotyczące bezpieczeństwa na morzu, planuje w przyszłym roku ocenić nowe środki dla statków przewożących pojazdy elektryczne. 

Mogą one obejmować nie tylko odpowiednie specyfikacje gaśnic, ale i ograniczenia dotyczące samych aut na prąd. Jedno z nich przewiduje choćby mniejszą ilość prądu w akumulatorach takich samochodów, co ma wpływ na ich podatność na samozapłon. 

O ile pożary elektryków przewożonych przez pociągi czy ciężarówki nie są krytyczne, o tyle w przypadku statków nie sposób dostać się do źródła ognia. Auta znajdują się zbyt głęboko, są powciskane jedno przy drugim, przez co istnieje niebezpieczeństwo, że strażak utknie między nimi.

Choćby z tego względu nie da się przeprowadzić akcji gaśniczej polegającej na przebiciu baterii, chłodzeniu jej oraz izolowaniu takiego auta od innych.

Czytaj także