Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Kultowymi pojazdami: radziecką ciężarówką budowlaną i francuskim autobusem na licencji, a także dyskusjami na temat oleju do jeszcze bardziej licencyjnego małego auta produkowanego w Polsce. Zajrzyjmy do „Motoru” z 16 lutego 1975 r.
Dziewczyna stojąca na tle... tym razem mapy dojazdu do Wrocławia – jedna z klasycznych okładek ówczesnych „Motorów”. Wewnątrz równie klasyczne tematy, takie jak schematy i rysunki skrzyni biegów Fiata 126p, przykłady regenerowanych części dostępnych do Trabantów 601 i 600, pokazywanych z pewną zazdrością o niedostępność takich elementów do Syren i Dużych Fiatów, a także garść porad, jak utrzymać właściwą temperaturę silnika chłodzonego cieczą w niskich temperaturach – na czele ze stosowaniem przesłon chłodnicy.
Od kilkunastu miesięcy trwały intensywne próby nowych radzieckich samochodów ciężarowych, które wkrótce miały powstawać w gigantycznym (jakże by inaczej) zakładzie budowanym nad Wołgą w miejscowości Nadbiereżnyje Czełny w Tatarskiej Autonomicznej Republice Socjalistycznej.
W skrócie – kończono pracę nad Kamazem, jedną z najlepiej znanych ciężarówek branży budowlano-drogowej także w naszym kraju. Było to kolektywne dzieło całego przemysłu radzieckiego. Za ogólną koncepcję odpowiadały zakłady Ził w Moskwie, w Jarosławiu opracowywano silniki V8 o mocy 210 KM, mechanizm wywrotu powstawał w Mińsku. W sumie wyszło nieźle, pojazd cieszył się dobrą opinią.
To jeden z najbardziej kontrowersyjnych zakupów licencji epoki Gierka – czyli autobusu, który u nas nazwano początkowo Jelcz PR-100. Na tym etapie cieszono się, że licencyjny Berliet, montowany jeszcze z francuskich części, otrzymuje coraz więcej krajowych elementów. Ale nawet wtedy zauważano, że jest niedostosowany do naszych warunków, choć sukcesywnie go polonizowano. W 1974 roku pojawiło się około 180 poważnych krajowych elementów, jak oblachowanie, resory, okna. Jelcz PR-100 zamieniał się w PR-110.
Początki produkcji Fiata 126p były powiewem nowoczesności w krajowym przemyśle, ważna była także kwestia całej infrastruktury wokół projektu, w tym wytwarzania m.in. odpowiednich olejów silnikowych w kraju. I tu pojawiały się dobre wieści – nasze oleje Selektol Special w całości odpowiadały wymaganemu przez włoskiego licencjodawcę poziomowi jakości, otrzymały jego homologację, wyprzedzając nawet konkurencyjne produkty takich marek jak Shell (X-100) i Mobil (Special).
Ale teraz rozpętuje się burza na naszych łamach między ekspertami na temat tabeli dopuszczalnych klas lepkości – zasadniczo klas 10W/30 i 20W/40 – oraz ich zgodności z homologacją fiatowską. A do tego mówimy o czasach, gdy był jeszcze dosyć częsty podział na oleje letnie i zimowe. Ciąg dalszy dyskusji jeszcze nastąpi.