Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Poprawą zaopatrzenia w części zamienne, kolejnym sukcesem Malucha, kosztami motosportu i nowym małym czterosuwowym motocyklem z Włoch. To wybrane materiały z „Motoru” z 23 lutego 1975 r.
Na okładce klasyczne auta, w numerze klasyczne bliskie ludziom tematy. Na przykład – Warszawa przy ulicy Żelaznej doczekała się w końcu pierwszego z prawdziwego zdarzenia sklepu Polmozbytu z częściami zamiennymi do Polskiego Fiata 125p. Ogólnie proces zrastania się w jedno przedsiębiorstwo (powstałe z połączenia kilku mniejszych) tej ciągle nowej na rynku firmy przebiegał dosyć sprawnie. Przybywało stacji serwisowych, w roku 1975 miało się pojawić 220 nowych stanowisk obsługi pojazdów.
W ramach promocji dumy naszej motoryzacji ciekawe wyzwanie. Telewizja i dwóch słynnych kierowców – Sobiesław Zasada i Longin Bielak – wymyślili pokonanie Fiatem 126p trasy Rajdu Monte Carlo z limitami prędkości narzuconymi autom rajdowym. Impreza zaczynała się od tzw. zlotu gwiaździstego do Księstwa, jednym z punktów startowych była też Warszawa. Maluch na trasie rajdowej po Polsce uzyskał średnią prędkość 82 km/h, w Alpach udawało się osiągać 70 km/h, średnie zużycie paliwa na płaskim terenie wynosiło 7,1-7,2 l/100 km/h, w górach – około 9, cała trasa tam i z powrotem miała 8 tys. km, auto wymagało na tym dystansie dolania 1,8 l oleju silnikowego Selektol Special. Seryjny Maluch wrócił w idealnym stanie.
Rozważania powstały na bazie zainteresowania, jakim cieszył się udział naszych Fiatów 125p w niedawno zakończonym Rajdzie Monte Carlo. Przechodząc do konkretów – sport motorowy w zasadzie mógł uprawiać ktoś, kto miał do wydania co najmniej 90-120 tys. ówczesnych złotych rocznie (dla odniesienia: Maluch kosztował wówczas ok. 65 tys. zł). Przygotowanie Trabanta do jednej imprezy szacowano na kilkanaście tys. zł, BMW – 20-60 tys. zł. O pomoc sponsorów czy klubów było ciężko.
Temat jednośladów pojawiał się na łamach regularnie, w tamtym okresie był to przede wszystkim najbardziej przystępny cenowo środek transportu indywidualnego, funkcje rekreacyjne schodziły na dalszy plan. Narzekano na niedofinansowanie naszych zakładów produkujących motorowery i motocykle, z zazdrością patrzono też na produkty zagraniczne, nieporównanie bardziej zaawansowane od naszych.
W kraju zdominowanym przez dwusuwy zaciekawienie budziły jednoślady czterosuwowe, zwłaszcza te o mniejszych pojemnościach skokowych. I z takim mamy do czynienia tutaj. To Gilera 150 Strada. Moc 14,25 KM przy 8500 obr./min, prędkość maksymalna z dwiema osobami – 100 km/h, masa zatankowanego motocykla – 123 kg. Doceniano świetne prowadzenie, z którego zresztą Gilera słynęła, narzekano na mało wydajny reflektor i brak regulacji twardości tylnego zawieszenia. Szkoda, że nie powstał u nas.