Koncern Stellantis jest jednym z liderów sprzedaży aut na prąd w Europie. Pomimo swojego zaangażowania w elektromobilność jego szef – Carlos Tavares – przestrzega przed siłowym narzucaniem promowanej technologii.
Wszyscy wiemy o planach Komisji Europejskiej, która od 2035 roku ma zakazać sprzedaży nowych aut spalinowych w Europie (z pewnymi wyjątkami). W związku z tym firmy motoryzacyjne obecnie inwestują ogromne pieniądze w rozwój nowych technologii, szczególnie baterii.
Jedną z nich jest koncern Stellantis, który niedawno zaprezentował kolejną generację Citroena C3. To francuskie auto, które na razie zadebiutowało wyłącznie w odmianie elektrycznej, w Polsce kosztuje od 110 650 zł w podstawowej wersji You (od 132 100 zł w odmianie Max). Jednym z sekretów tej ceny jest zastosowanie „taniej” platformy konstrukcyjnej.
I choć Stellantis rozwija elektromobilność, szef koncernu – Carlos Tavares – coraz częściej głośno mówi o swoim braku wiary w to, że Stary Kontynent jest gotowy na napędzane elektrycznie pojazdy.
„Komisja Europejska wybrała bardzo kosztowną strategię, czyli elektromobilność, na którą mogą sobie pozwolić tylko niektórzy klienci. Wdrożenie jej będzie miało ogromne konsekwencje” – ostrzega Tavares w rozmowie z niemiecką gazetą Der Spiegel.
Portugalczyk, podobnie jak Akio Toyoda, jest za zachowaniem tzw. „neutralności technologicznej”. Oznacza to, że za zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych przez nowe samochody powinny odpowiadać nie tylko pojazdy o zasilaniu bateryjnym.
Tutaj należy stosować technologie, które będą przynosiły wymierne korzyści dla środowiska, ale z poszanowaniem klientów. Czyli takie, które zaoferują przede wszystkim możliwość „szybkiego” zwiększania zasięgu, jednak z uwzględnieniem także przystępnej ceny.
„Każdy, kto uniemożliwia ludziom korzystanie z samochodu w coraz większej liczbie obszarów, bo nie wolno im już jeździć autami spalinowymi, a nie stać ich na pojazd elektryczny, pozbawia ich prawa do swobodnej, indywidualnej mobilności. Istnieje ryzyko buntu we Francji, Portugalii, Niemczech i innych krajach” – twierdzi Tavares.
Jednocześnie szef koncernu Stellantis uważa jednak, że w Europie będzie można budować tańsze samochody elektryczne. Tyle że w takich krajach, jak Polska czy Rumunia nie oznacza to, że będą one dostępne dla dużej części społeczeństwa.
Poza tym Tavares tak naprawdę nie wierzy we wprowadzenie zapowiadanego zakazu sprzedaży samochodów spalinowych. I to pomimo faktu, że zarządzany przez niego koncern zobowiązał się do sprzedaży wyłącznie aut na prąd od 2030 roku, czyli 5 lat przed wyznaczonym terminem.