W „Motorze” nr 3 z 18 stycznia 1997 r. wrażenia z jazd Toyotą Paseo – wyjątkowo rzadko już dziś spotykanym małym coupe z Japonii. W materiale – druga, wprowadzona w połowie lat 90. generacja tej budżetowej propozycji Toyoty adresowanej do mniej majętnych klientów zainteresowanych posiadaniem auta w sportowym stylu.
Toyota Paseo została opracowana pod koniec lat 80. z przeznaczeniem na rynek amerykański i japoński. Po 5 latach od jej premiery za Atlantykiem zdecydowano się wprowadzić to małe coupe również do Europy.
Operacja ta została poprzedzona niezbędną modernizacją auta, w tym odświeżeniem nadwozia, dokonanym w kalifornijskim ośrodku. Patrząc na jego dzieło można dojść do wniosku, że księgowi ubezwłasnowolnili stylistów, bo trudno zaleźć jakiś element, na którym można by dłużej zatrzymać wzrok.
Tym samym Paseo stanowi przeciwieństwo wyzywającej Supry czy też Celiki. Zwłaszcza cienkie słupki dachowe wydają się być opracowane wbrew panującej modzie, choć z pewnością zapewniają lepszą widoczność. W sumie mamy więc nie rzucające się w oczy damskie coupe, które – jak wskazują wyniki sprzedaży – przyjęło się całkiem nieźle na naszym kontynencie.
Rozstaw osi samochodu nie jest duży, bo wynosi 2,38 m, ale spore zwisy sprawiają, że auto ma wcale niemałą długość (4,16 m). Dzięki temu udało się wygospodarować całkiem spory bagażnik (277 dm3). Pewnym jego mankamentem jest stosunkowo wąskie, bo ograniczone szerokimi światłami wycięcie w tylnej burcie, ale w innych autach też nie jest lepiej. Pomyślano za to o otworze w przegrodzie za oparciami tylnych foteli, dzięki czemu bagażnik można zwiększyć do ponad 800 dm3.
Osoby o wzroście ponad 1,6 m nie powinny siadać na tylnej kanapie, bo głową mogą wypchnąć szybę. Dla odmiany miejsca na kolana nie brakuje, więc dzieci nie będą narzekały. Z przodu siedzi się wygodnie, choć oczywiście o wielkim komforcie mowy być nie może. Zabrakło mi przede wszystkim regulacji wysokości koła kierownicy. Deska rozdzielcza wygląda szaro i ubogo. Jedyną jej ozdobę stanowią białe tarcze wskaźników.
Moja opinia o Paseo poprawiła się po dłuższej przejażdżce. Auto prowadzi się dobrze i w miarę neutralnie. Udało się w nim uzyskać taką charakterystykę zawieszenia, która zadowoli zarówno kierowców preferujących jazdę w miarę komfortową, jak i dynamiczną. 1,5-litrowy, 16-zaworowy silnik R4 nie ma trudnego zadania, bo Paseo waży niewiele ponad 900 kg. 90 KM wystarcza więc, by 100 km/h uzyskać po 10,9 s. Również prędkość maksymalna, wynosząca 185 km/h, wydaje się zupełnie wystarczająca.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Sierpowski; „Motor” 3/1997