Choć samochody elektryczne mają nieskomplikowaną konstrukcję, okazują się bardziej zawodne niż współczesne modele spalinowe i hybrydy oraz tak samo niezawodne, jak auta z połowy lat 80. i 90. XX wieku. Zaskakują też wysokie koszty ich napraw.
Pojazdy elektryczne są pozbawione wielu ruchomych części, typowych dla aut spalinowych. Czyli nie mają sprzęgła, skrzyni biegów o wielu przełożeniach do jazdy w przód, rozrusznika czy zaworów, tłoków i innych skomplikowanych elementów. A mimo to okazują się podatne na awarie.
Tak wynika z danych amerykańskiego Consumer Reports, pochodzących z ankiet przeprowadzanych wśród właścicieli „elektryków”. Ba, przeciętna awaryjność aut na prąd jest wyższa niż w przypadku modeli benzynowych i hybrydowych.
Wśród pojazdów elektrycznych najwyższy wynik zanotowała Kia EV6, która uzyskała ocenę 84 punktów na 100 możliwych. Tyle tylko, że Amerykanie z Consumer Reports nie wydali jeszcze rekomendacji temu koreańskiemu autu. Dlaczego? Znajduje się ono zbyt krótko na rynku, aby można było w pełni ocenić jego niezawodność.
Bierze się to również z faktu, że bliźniaczy konstrukcyjnie model – Hyundai Ioniq 5 – który jest w sprzedaży o 1 rok dłużej, uzyskał wynik o ponad połowę gorszy. Czyli 41 punktów. Pozwoliło mu to na zajęcie czwartego miejsca.
Bardziej bezproblemowe od Hyundaia okazały się Nissan Leaf (3. miejsce, 53 punkty) oraz Tesla Model 3 (2. miejsce, 58 punktów). Nieco dziwi wysoka pozycja tego amerykańskiego samochodu, ponieważ jego właściciele nadal zgłaszają liczne problemy związane z montażem i jakością wykończenia. Z drugiej strony, niekoniecznie muszą one wpływać na niezawodność.
Powtarzające się problemy z Teslami sprawiły jednak, że norwescy właściciele aut tej marki pod koniec sierpnia przeprowadzili strajk głodowy. Na swojej stronie internetowej podali aż 29 punktów zapalnych. Jakich? O tym przeczytacie TUTAJ.
Wyniki punktowe uzyskane przez wyżej wymienione modele plasują je w połowie rankingu niezawodności współczesnych aut. Co ciekawe, podobne rezultaty osiągały pojazdy z lat 80. i 90. XX wieku. Czyli przykładowo Lexus GX, Mazda Miata czy Lincoln Corsair.
Jakie problemy trapią samochody na prąd? Według Consumer Reports są one związane z akumulatorami, ładowaniem, silnikami oraz z systemami ogrzewania i chłodzenia. Niestety, Amerykanie nie podają informacji na temat tego, ile skarg dotyczy awarii oprogramowania, często uważanego za piętę achillesową „elektryków”.
Najlepszy przykład na to stanowi Volkswagen ID.3 (TUTAJ przeczytacie o problemach zgłaszanych przez właścicieli tego samochodu), którego premiera rynkowa została wstrzymana aż o rok z powodu kapryśnego oprogramowania.
A co z naprawami „elektryków”? Według Mondial Assistance (towarzystwo ubezpieczeniowe powstałe we Francji i oferujące wyłącznie assistance), pojazdy na prąd rzadziej odmawiają posłuszeństwa niż auta spalinowe, co zapewne wynika z faktu, że są po prostu „młode”. Ich skomplikowana konstrukcja sprawia jednak, że na drodze ciężko jest wyeliminować usterkę uniemożliwiającą jazdę.
Poza tym wymagają one specjalistycznego warsztatu, co przy konieczności transportu takiego samochodu często wiąże się z koniecznością pokonania sporych odległości. Ale to nie wszystko – naprawa auta na prąd jest aż o 32% bardziej kosztowna niż pojazdów z tradycyjnym napędem.
Na dodatek trwa ona przeciętnie o 14% dłużej, ze względu na ograniczoną liczebność wyspecjalizowanych warsztatów oraz... tutaj Mondial Assistace wymienia „skomplikowaną konstrukcję”. Nam się jednak wydaje, że usterki w pojazdach na prąd są po prostu trudniejsze do zdiagnozowania i wymagają specjalistycznego sprzętu.