Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
dwa Fiaty 125p zaparkowane w porcie z żaglowcem w tle

Brawa dla Polskiego Fiata 125p – w liście do „Motoru” prosto z Afryki

Brawa dla Polskiego Fiata 125p – w liście do „Motoru” prosto z Afryki

 W „Motorze” nr 40 z 4 października 1970 r. opublikowany został nie tyle list, co wręcz hymn pochwalny na cześć Fiata 125p. Jego autor – użytkujący samochód w Algierii – dokładnie opisuje m.in., jak auto poradziło sobie podczas burzy piaskowej na Saharze, w jakich okolicznościach bardziej obawiał się o własne części „niewymienne” niż o kondycję – jak wynika z relacji – pancernego Fiata i... jak starał się znaleźć w aucie usterki, ale raczej średnio mu to wyszło.

Szanowny Panie Redaktorze!

Za pośrednictwem Waszego poczytnego czasopisma pragnę podzielić się moimi uwagami na temat Polskiego FIATa 125 P z silnikiem 1500, i wyrazić moje pełne uznanie dla jakości i sprawności tego produktu polskiej motoryzacji, wypróbowanego przeze mnie w afrykańskich warunkach.

Jestem posiadaczem jednego z trzech Polskich FIATów 125 P, kursujących po Algierii. Nabyłem go przed rokiem i na ogólną liczbę przebytych 28 tys. km, na afrykańskim kontynencie przejechałem nim już 23 tys. km.

Przeszedł on pomyślnie nawet tak ciężką próbę jak liczącą 5 tys. km wyprawę na. Saharę, w czasie której nie zawiódł nas też podczas burzy piaskowej, po której pył piaskowy znajdowaliśmy wszędzie, nawet w wodoszczelnych zegarkach. Po burzy tej, z filtra powietrza wyciągnąłem kopiastą garść piasku. Jedynym śladem potwierdzającym, że samochód przeszedł przez taki żywioł, była powierzchnia idealnie opiaskowanej srebrnej blachy pod przednim zderzakiem, z której kompletnie zniknął lakier, w tym miejscu niedostatecznie starannie zabezpieczony towotem, którym każdy przezorny kierowca pokrywa przód samochodu, udając się w rejon saharyjskiego Ergu.

Polski, FIAT przeszedł też zwycięsko kolejną próbę — jazdę na tzw. blasze falistej, czyli powierzchni drogi terenowej, która ma właśnie taki wygląd. Jadąc po tym piekielnym odcinku, człowiek absolutnie przestaje myśleć o tym, czy samochód się nie rozleci, przepełniony obawą o własne części. „niewymienne'', gwałtownie pragnące zmienić swoje od urodzenia im przynależne miejsce.

Drogi główne na Saharze są dobre, niemniej jednak byliśmy zmuszeni forsować na niektórych odcinkach nawiane zaspy piasku lub jechać na przełaj po bezdrożach. Zdarzyło się nam też jechać wyschniętym korytem rzeki, a gdzie indziej znów forsować strumyki w bród. Po tych próbach stwierdziłem, że płaskowniki osłaniające karter są nieocenione a amortyzatory niezawodne.

Przy tak intensywnej eksploatacji (po przeglądach gwarancyjnych w kraju), pierwszy — i jak dotąd jedyny — przegląd w Algierii zdołałem zapewnić samochodowi dopiero po 21 tys. km. Przy takiej okazji wymieniłem nakładki hamulcowe oraz jedyny, jak dotąd element, który „nawalił” — uszczelkę między rurą wydechową a kolektorem. 

Aby nie podać zbyt idyllicznego obrazu, który mógłby się wydać nieobiektywny, przed napisaniem tego listu, przejrzałem samochód w poszukiwaniu usterek. Znalazłem następujące: ślady oleju na karterze (stacja obsługi odradzała mi usuwanie tej usterki w obecnym jej stanie), pole pracy prawej wycieraczki zmniejszyło się w sposób widoczny. Reszta działa bez zarzutu, nawet lakier pomimo upałów i wilgoci zachowuje się nienagannie.

Na zakończenie pragnę prosić Pana Redaktora o przekazanie na Waszych łamach Załodze „Żerania” pozdrowień i życzeń dalszych sukcesów od rodaka z Afryki.

inż. Ignacy Wilski, Birmandreis – Algieria

Czytaj także