Czym żyła zmotoryzowana Polska 50 lat temu? Milicjantki edukowały dzieci, Fiat 125p dostał nowoczesne, krajowe opony, FSC z Lublina – order za zasługi, a Amerykanie pokazali nietypowe auto. Zajrzyjmy do „Motoru” z 9 marca 1975 r.
Milicja dzieciom, a dokładniej – milicjantki dzieciom. Na zdjęciu okładkowym podporucznik Elżbieta Bek-Simlat, trzykrotna triumfatorka konkursów kierowania ruchem ulicznym. Charakter jej pracy jednak uległ zmianie – zaczęła zajmować się sprawami dzieci i młodzieży w ruchu drogowym.
Rozbudowywano miasteczka ruchu drogowego, prowadzono zajęcia zarówno dla dzieci, jak i rodziców, rozwijano Młodzieżową Służbę Ruchu (taka drogówka wśród harcerzy), tworzono poradniki dla rowerzystów, drukowano plansze dla szkół itp.
W samochodach Fiat 125p stosowane są od pewnego czasu opony produkowane w Dębickich Zakładach Opon Samochodowych Stomil mające oznaczenie 165 SRx13 D-90 Rekord. Jest to ogumienie promieniowe (radialne), które można eksploatować do prędkości 180 km/h, oznaczenie D-90 to symbol rzeźby bieżnika.
Możliwość stosowania opon promieniowych produkcji polskiej w naszych samochodach była rezultatem pomyślnych wyników, jakie uzyskano w trakcie prób homologacyjnych przeprowadzonych zarówno w kraju, jak i przez Fiata.
W porównaniu do wzorcowych opon marek Michelin czy Pirelli rodzimy produkt wykazywał się przede wszystkim dobrymi właściwościami na mokrych nawierzchniach.
W uznaniu zasług dla rozwoju socjalistycznego przemysłu, za osiągnięcia w dziedzinie postępu technicznego i terminowej realizacji zadań produkcyjnych największy zakład przemysłowy Lublina – Fabryka Samochodów Ciężarowych – został udekorowany Orderem Sztandaru Pracy I klasy.
Aktu dekoracji dokonał osobiście I Sekretarz KC PZPR Edward Gierek (ten w kapeluszu na zdjęciu). Do 1975 roku bramy fabryki opuściło już 200 tys. Żuków (w tle).
W tamtych czasach przyjęło się – słusznie – uważać, że amerykańskie auta są pojazdami wielkości lotniskowca z masą chromowanych ozdób, olbrzymimi zwisami i nieproporcjonalnie małą ilością miejsca w środku. Mniejsze, bardziej wydajne samochody nie mogły przebić się na rynku.
Do szturmu na te skostniałe pozycje ruszyła najmniejsza z amerykańskich marek – American Motors Corporation (AMC). Szefostwo zdawało sobie sprawę z tego, że nie może konkurować w segmentach opanowanych przez „Wielką Trójkę”.
Postanowiono zatem stworzyć coś innego – oszczędny, praktyczny kompakt z oryginalną linią karoserii. Powstał Pacer. Auto na pewno zapada w pamięć z uwagi na sylwetkę z dużymi przeszkleniami, dość krótkie (436 cm), ale szerokie (196 cm) nadwozie, dwudrzwiowe, ale z prawymi drzwiami o 10 cm dłuższymi od lewych.