Szefowie Dacii i Citroena uważają, że coraz bardziej rygorystyczne testy Euro NCAP zagrażają przystępności cenowej ich najtańszych modeli. Zaostrzenie przyszłorocznych norm może bowiem spowodować podniesienie cen takich aut. Powód? Konieczność stosowania najnowszych, drogich technologii.
Bez dwóch zdań testy przeprowadzane m.in. przez organizację Euro NCAP przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Ale z biegiem czasu stają się coraz ostrzejsze, co wymusza na producentach stosowanie coraz bardziej kosztownych rozwiązań.
Euro NCAP w przyszłym roku ma ponownie zweryfikować wytyczne. Aby uzyskać jak najwyższą ocenę, samochód będzie musiał wykazywać „ogólnie doskonałe właściwości w zakresie ochrony przed wypadkami i być dobrze wyposażony w najnowocześniejszą technologię zapobiegania wypadkom” – donosi organizacja.
Według szefów Citroena i Dacii, czyli, odpowiednio, Thierry'ego Koskosa i Denisa Le Vota, wprowadzenie najnowszych systemów wsparcia kierowcy nie pozwoli im utrzymać cen samochodów na dotychczasowym pułapie.
„Nie mam nic przeciwko Euro NCAP, ale nasze auta spełniają odpowiednie normy i dlatego bardziej skupiamy się na nich niż na śrubowaniu wyników testów zderzeniowych” – mówi Le Vot.
„Poziom bezpieczeństwa, jaki zapewniają nasze samochody, jest świetny. Może nie osiągają one najwyższych ocen w testach Euro NCAP, ale zapewniają znakomitą ochronę” – dodaje. Przypomnijmy, że jeden z najnowszych modeli tego wytwórcy, czyli Duster, jako ogólną ocenę otrzymał zaledwie 3 gwiazdki.
Le Votowi wtóruje Koskas. „Nasze stanowisko jest bardzo proste: naszą misją jest przestrzeganie przepisów, które już są na bardzo wysokim poziomie. Rządy dbają o swoich obywateli, wprowadzają to, co jest im potrzebne w zakresie regulacji i nie widzę potrzeby, aby iść dalej” – mówi.
Ale Euro NCAP ma inne stanowisko. Zgodnie z nim oceny „gwiazdkowe” są ważne dla nabywców nowych samochodów, ponieważ pokazują ich prawdziwy poziom bezpieczeństwa. „Euro NCAP zawsze wykraczało daleko poza przepisy i właśnie do tego je stworzono” – mówi Richard Billyeald, członek Euro NCAP i dyrektor techniczny organizacji Thatcham Research.
Zgadza się on jednak, że wymagania organizacji ds. bezpieczeństwa stanowią większe wyzwanie dla producentów niedużych i tanich samochodów. Tyle że obecnie systemy wsparcia rozwijają się bardzo szybko, dlatego wytwórcy, którzy nie zastosują najnowszych, czyli najdroższych rozwiązań, muszą się liczyć z obniżeniem oceny bezpieczeństwa.
Wystarczy spojrzeć na poprzednią generację Citroena C3, który w momencie rynkowego debiutu otrzymał 4 gwiazdki. Obecnie to samo auto, oceniane zgodnie z najnowszymi testami zderzeniowymi, zapracowałoby na... 0 gwiazdek.
W przyszłym roku Euro NCAP wprowadzi jeszcze ostrzejsze przepisy. Rozszerzą one obecne normy dotyczące systemów wsparcia m.in. o oceny obejmujące zaangażowanie kierowcy i możliwości reagowania samochodu w sytuacjach awaryjnych.
Według Euro NCAP przyszłoroczne aktualizacje stanowią część zaangażowania tej organizacji w realizację projektu Vision Zero, który przewiduje wyeliminowanie ofiar śmiertelnych na europejskich drogach.
Tyle że w przypadku najtańszych samochodów będzie się to odbywać kosztem ich zwiększonej ceny. Ale za wszystko i tak... zapłacą klienci.