A może rzucić to wszystko i… kupić kampera, zacząć podróżować, pracować zdalnie i wyrwać się z codziennej rutyny? Odpowiedni sprzęt na rynku na pewno jest. Co warto wiedzieć o vanlife i z jakimi wyzwaniami trzeba się liczyć?
Jeszcze kilka lat temu to sformułowanie kojarzyło się głównie z hipisami, surferami i amerykańskimi filmami drogi. Dziś vanlife to nie tylko styl życia, ale coraz częściej – odpowiedź na potrzebę niezależności, mobilności i ucieczki od „normalności”.
Czym właściwie jest vanlife, jakimi pojazdami się jeździ, ile to kosztuje i czy da się przy tym (w miarę) normalnie pracować?
W skrócie: to życie (czasowe lub stałe) w pojeździe przerobionym na mieszkanie. Nie chodzi o wakacyjny wyjazd kamperem z wypożyczalni, tylko o stworzenie własnej, mobilnej przestrzeni, która pozwala spać, gotować, pracować i podróżować – bez rezerwacji hoteli i przymusu wracania do „bazy”. Vanlife może trwać tydzień, miesiąc albo kilka lat. Dla jednych to sposób na wakacje, dla innych – styl życia.
Jedno jest pewne: jeśli myślisz, że chodzi tylko o ładne zdjęcia na Instagramie, to jesteś w błędzie. Bo vanlife to też rozmrażanie rur o świcie, gotowanie na dwóch palnikach i szukanie zasięgu komórki w środku lasu. No, chyba że masz coś bardziej zaawansowanego.
Wachlarz wykorzystywanych pojazdów jest szeroki – od miejskich „dostawczaków” po pełnoprawne domy na kołach. Najczęściej spotykane są campervany (busy przerobione na mieszkalne). Są popularne, bo dają niezły kompromis między rozmiarem a funkcjonalnością.
Alkowy i półintegry to już klasyczne kampery – większe, bardziej komfortowe, z gotową zabudową. Idealne dla rodzin, ale nie zawsze praktyczne w dzikim terenie. Są też kampery 4x4 i tzw. wyprawówki, czyli pojazdy terenowe z zabudową lub specjalne kontenery na podwoziu pick-upa, a do tego cała masa „samoróbek”.
Koszty? Zależne od wyobraźni i umiejętności. Zaczynają się od ok. 30 tys. zł, jak mamy vana i sami go przerobimy na coś użytecznego do życia. Kampery to kilkaset tysięcy, pojazdy naprawdę przeprawowe kosztują miliony.
Samo życie na drodze wcale nie musi być tanie. Trzeba liczyć się z kosztami paliwa (zwłaszcza przy typowym spalaniu 10-13 l/100 km), jedzenia, ubezpieczenia, przeglądów, czasem campingów i serwisów technicznych.
Plus nieoczywiste wydatki, jak powerbanki, karty SIM, nowy zamek do drzwi po próbie włamania… życie pisze własne scenariusze.
Z zewnątrz – bajka: kawa z widokiem na fiord, śniadanie w dzikim lesie, zachód słońca na klifie. Ale życie w vanie to też minimalizm i logistyka. Trzeba planować, gdzie zatankować wodę, gdzie spuścić szarą wodę (po zmywaniu) i opróżnić toaletę, gdzie zrobić pranie, gdzie się umyć i gdzie zaparkować na noc. No i jest się z partnerem podróży non stop. Nie ma za bardzo miejsca na chwilę samotności, przydatnej np. po denerwującym spięciu.
W dobie pracy zdalnej coraz więcej osób zabiera laptopa do busa i pracuje, skąd zechce. Klucz? Dobre zasilanie oraz internet. Kamperowcy montują panele solarne, przetwornice, akumulatory, routery LTE z zewnętrzną anteną, może Starlink. Do tego karty SIM z dużym pakietem danych i gotowe – biuro z widokiem na góry. Czy warto? Jeśli lubisz wolność, podróże, zmienność, naturę i minimalizm – zdecydowanie tak. Vanlife nie jest dla każdego, ale dla wielu to najlepsze, co im się w życiu przytrafiło.
Do vanlife'u wykorzystuje się różne rodzaje pojazdów – wszystko zależy od potrzeb, budżetu i stylu podróżowania. Najpopularniejsze opcje to: campervany – przerobione dostawcze busy (np. Fiat Ducato, Mercedes Sprinter, VW Crafter), kampery typu półintegra i alkowa – gotowe pojazdy turystyczne z zabudową, kampery wyprawowe i 4x4 – na bazie pick-upów i aut terenowych (np. Toyota Hilux z zabudową) czy namioty dachowe i zabudowy pick-upów – dla minimalistów i fanów dzikich terenów. Opcji jest więc sporo, szerzej podstawowe z nich opisujemy niżej.
Kluczowe jest jednak określenie tego, w jaki sposób planujemy spędzać czas – wygodna na kempingu alkowa polec może już w pierwszym wjeździe do lasu, ze względu na dużą masę i tendencję do zakopywania się w grząskim terenie oraz długie zwisy. „Przeprawówka” dla odmiany kiepsko nada się dla kogoś, kto planuje długie podróże z rodziną.
Alkowa rozpoznawalna jest po charakterystycznej nadbudowie nad kabiną – tam zazwyczaj znajduje się łóżko. Półintegra to kompromis między alkową a integrą – część mieszkalna jest zintegrowana z kabiną kierowcy, ale bez nadbudowy nad szoferką. Wygląda bardziej „aerodynamicznie”. W integrze cały pojazd stanowi jedną całość, bez wyodrębnionej kabiny kierowcy. Często budowany na bazie ramy, nie gotowego auta (bez oryginalnej kabiny).
Popularne kombivany i nieduże vany, a nawet SUV-y, terenówki i większe kombi można łatwo i szybko zmienić w samochody kempingowe. Może trudno się do takiego pojazdu przeprowadzić na stałe, ale rozszerza to pole możliwości. Po to wymyślono tzw. skrzynie kempingowe, określane też camperboxami. To modułowy system mieszczący się w bagażniku wspomnianych samochodów – nie wymaga specjalistycznego montażu, wystarczy go włożyć na swoje miejsce, bez używania specjalistycznych narzędzi, wiercenia dziur itp.
To klasyczny dostawczak (np. Fiat Ducato, Mercedes Sprinter, VW Crafter), który został zaadaptowany na pojazd mieszkalny. Może być fabrycznie zabudowany lub przerobiony samodzielnie. Dobry do podróży we dwójkę, spania na dziko, także w miejscach, w których nocleg formalnie nie jest dopuszczalny (ale w sytuacjach awaryjnych czasami nie ma wyjścia), ze względu na ograniczone wymiary można nim wjechać do miast, w tym zabytkowych. Ale miejsca jest mało.
To specjalne moduły mieszkalne montowane na „pace” pick-upa, robione pod wymiar konkretnego auta. Mogą być mocowane na stałe do ramy auta, ale najczęściej są demontowalne – po zdjęciu z auta zostawia się je na podporach. Opcji jest zresztą więcej, mogą być sztywne, cały przedział osobowy jest wówczas dobrze izolowany, mogą być z rozsuwanym dachem, pod którym jest łóżko (co obniża wysokość i środek ciężkości).
Gdy vanlife wejdzie komuś mocno do głowy
Zabudowy na bazie terenowych ciężarówek (np. Unimog, MAN, Iveco, włączając pojazdy pierwotnie przygotowane dla wojska – fantazja nie zna granic w tym przypadku), przystosowane do podróży po bezdrożach, pustyniach, tundrze.
To klasyczne campervany (czyli zabudowane busy), ale na bazie odmian z napędem na cztery koła. A to zmienia wiele, zwłaszcza że w pakiet zazwyczaj wchodzą zmiany w zawieszeniu pojazdu, dodatkowe osłony chroniące podwozie, wyciągarki, uchwyty do mocowania lin ratunkowych – wbrew pozorom takie pojazdy mają zaskakująco dobre właściwości terenowe, co pozwala dotrzeć do o wiele ciekawszych miejsc biwakowania. Na pewno z dala od typowych kempingów.
Współczesny vanlife to nie harcerstwo, kiedy myjemy się w jeziorze, jemy z konserw, odcinamy się od zewnętrznego świata i jesteśmy zdani na siebie. Oczywiście można to zorganizować i w ten sposób, ale wcale nie trzeba rezygnować ze zdobyczy cywilizacji.
Rozmawiamy z Piotrem Wolskim, właścicielem firmy Mobitech Caravan Center, zajmującej się sprzedażą nowych i używanych kamperów. Firma działa od ponad 20 lat, powstała z pasji do podróżowania, stara się promować caravaning. Współpracuje z największymi firmami z branży, oferuje pełne doradztwo, montaż dodatkowych akcesoriów itp.
Jak kwestie związane z vanlife wyglądają okiem specjalisty?
Czy vanlife to chwilowa moda, czy nadal cieszy się zainteresowaniem?
Okres pandemii był wyjątkowy pod względem sprzedaży, teraz rynek wrócił do normalności, choć z roku na rok przybywa chętnych do kupna kampera. Podróże kamperem dają bardzo dużą wolność w odkrywaniu nowych nieznanych miejsc i nie są już wczasami „pod gruszą”, które pamiętamy.
Czy klienci częściej wybierają nowe pojazdy czy używane?
Rynek sprzedaży nowych kamperów i przyczep kempingowych stale rośnie, liczba rejestracji nowych kamperów w 2024 roku to ok. 2000 szt., używanych ok. 3000 szt. W przyczepach ta różnica jest jeszcze większa (ok. 950 szt. do 8500 szt.) Klientów na nowe kampery cały czas przybywa. Kamper to jakby drugi dom i często chcą oni, by był nieużywany, pachnący nowością.
Jakie marki wykorzystywane są jako platforma i czym jest to powodowane?
Do budowy kamperów producenci najczęściej używają podwozi z grupy Stellantis, czyli Fiata, Peugeota i Citroena (rodzina Ducato i pochodne, Ople Movano), potem jest Ford ze swoim Transitem i Mercedes ze Sprinterem. Rzadziej wybierane jest podwozie Renault Mastera.
Ile trzeba wydać na wygodnego kampera?
W sezonie 2025 ceny kamperów zaczynają się od ok. 300 tys. zł i sięgają miliona. Należy wspomnieć także o kamperach po parę milionów złotych, ale to jednostkowe „strzały”.
Czym będzie się różnił kamper przeznaczony do vanlife’u od takiego skrojonego pod typowy karawaning?
Vanlife to nowe określenie na dłuższy pobyt w kamperze typu kampervan. Myślę, że jest odmianą karawaningu. Kampervany to z reguły samochody typu furgon przebudowane na kampery, tj. mające łóżko, kuchnię, łazienkę i inne udogodnienia do mieszkania. Powierzchnia mieszkalna dostępna w kampervanie jest z reguły mniejsza niż w pozostałych typach kamperów, takich jak alkowa, półintegra i integra.
Jeśli planujemy spędzać w kamperze sporo czasu, warto zadbać o wyposażenie ułatwiające codzienne życiowe czynności, od gotowania po zdalną pracę.
Oglądanie kanałów o vanlifie na YouTube (a tych prowadzonych przez Polaków jest mnóstwo) to nie tylko forma rozrywki, ale też naprawdę solidne źródło wiedzy, inspiracji i ostrzeżeń przed typowymi błędami.
Przede wszystkim bardzo dużo można nauczyć się o samej budowie kampera. Twórcy dzielą się procesem konwersji krok po kroku – od gołej blachy po pełne, gotowe wnętrze. Druga sprawa to codzienne życie w vanie.
Youtuberzy pokazują swoją rutynę: jak wygląda poranek, gdzie się gotuje, jak się śpi, jak rozwiązują temat toalety i prysznica, gdzie się zatrzymują na nocleg. Dużo mówi się o tym, jak wygląda życie „off-grid” – czyli bez dostępu do normalnych źródeł prądu i wody.
Ważnym wątkiem jest podróżowanie – dokąd jechać, gdzie wolno spać „na dziko”, jak znaleźć fajne miejsca z dala od ludzi albo z pięknymi widokami.
Zakup używanego kampera jest dużo trudniejszy niż zwykłego auta osobowego i wymaga jeszcze więcej ostrożności i uwagi. Podpowiadamy, na czym trzeba się skupić, żeby uniknąć kosztownego błędu. Popyt często przewyższa podaż, a wielu nowych fanów karawaningu nie zapoznaje się na wstępie z typowymi bolączkami używanych samochodów kempingowych, przez co istnieje duże prawdopodobieństwo trafienia przez nich na „minę”.
Korozja dyskwalifikuje starsze kampery, w przypadku nowszych konstrukcji są to raczej uszkodzenia wynikające z kolizji lub wywołane wilgocią. Wykonane zazwyczaj z tworzyw sztucznych, aluminium i materiałów izolacyjnych nadwozie często zawiera również drewno. Niewykryte na czas i niefachowo usunięte nieszczelności sprawiają, że auta nie opłaca się naprawiać.
Nawet niewielkie pęknięcia plastikowych elementów mogą nastręczyć problemów. Nie każdy wie, że części do starszych modeli zazwyczaj nie są już dostępne lub ich ceny są liczone w tysiącach złotych. Dotyczy to zarówno elementów nowych, jak i używanych. W pojazdach półzintegrowanych często parcieje uszczelka między kabiną a nadwoziem. Trzeba zwrócić uwagę na te newralgiczne elementy.
Silikon, taśma i wkręty oraz inne ślady doraźnych napraw, np. obecność uniwersalnych uszczelek, wcale nie muszą świadczyć o zaradności właściciela. W przypadku używanego kampera to nierzadko sygnał, że pojawiły się problemy, których usunięcie klasycznymi metodami nie było możliwe, zabrakło części lub koszt naprawy byłby wysoki.
Według specjalistów od pojazdów kempingowych sygnałem alarmowym jest już zapach stęchlizny we wnętrzu. Warto przyjrzeć się meblom, ich powierzchniom i zamkom. Cała technika pokładowa powinna działać – od ogrzewania przez system satelitarny po lodówkę. Podczas oględzin należy podłączyć butlę gazową i zapewnić dostęp do zasilania. Może być trudno dopasować zamienniki do istniejącej zabudowy.
Budowa auta do vanlife'u to przygoda, ale też spore wyzwanie – zarówno techniczne, jak i logistyczne. Jeśli myślisz o zbudowaniu własnego kampera (czy to od zera, czy korzystając z pomocy specjalistów), jest kilka ważnych rzeczy, które warto mieć na radarze od samego startu.
Na samym początku trzeba dobrze przemyśleć, do czego będzie służyło auto. Inaczej buduje się vana na wakacyjne wypady, a inaczej dom na kołach do życia cały rok. Trzeba określić, ile osób będzie podróżować, czy potrzebujesz łazienki, jak często chcesz być off-grid (czyli bez dostępu do prądu i wody), czy będziesz jeździć zimą, a także czy zależy Ci na terenie (4x4), czy raczej na kompaktowości. Od tego zależy praktycznie każda decyzja – od wyboru auta po rozkład wnętrza.
Vanlife to nie tylko romantyzm. To też ciągłe naprawy, ograniczona przestrzeń, wilgoć, brak prywatności, ciasnota, czasem samotność. Trzeba lubić kompromisy, być odpornym na stres i mieć smykałkę do rozwiązywania problemów. Do tego dochodzą kwestie formalne: zmiana przeznaczenia pojazdu, legalizacja zabudowy, ważenie auta (przekroczenie DMC to duży problem), ubezpieczenie, mandaty w krajach, gdzie dzikie biwakowanie jest zabronione itd.