Samochody elektryczne powodują dwa razy większe uszkodzenia dróg niż modele spalinowe – informuje Daily Telegraph. Jeśli elektryki mają być przyszłością motoryzacji, niezbędna jest... solidniejsza nawierzchnia. W niedalekiej przyszłości należy spodziewać się specjalnego podatku drogowego dla właścicieli aut na prąd, co już wprowadziła Islandia.
Ze względu na ciężkie akumulatory trakcyjne samochody elektryczne ważą po prostu dużo. Ba, masa własna nawet takiego niewielkiego Peugeota e-208 wynosi 1455 kg. Dla porównania podstawowa odmiana spalinowa tego auta, postawiona na wadze, da wynik 1033 kg.
Według Brytyjczyków z Daily Telegraph, przeciętny samochód na prąd obciąża drogi 2,24 razy bardziej niż jego benzynowy odpowiednik i o 1,95 razy bardziej niż przeciętne auto osobowe na olej napędowy.
Najwięcej uszkodzeń dróg powodują większe pojazdy elektryczne o masie ponad 2 t. W ich przypadku zużycie dróg jest większe średnio o 2,32 raza. Poruszający się po nich elektryk wywołuje większe naprężenia, co przyczynia się do powstawania niewielkich pęknięć asfaltu. Jeśli nie zostaną one naprawione na czas, mogą się powiększać i ostatecznie powodować jeszcze większe ubytki nawierzchni.
Daily Telegraph powołuje się na badanie przeprowadzone przez zespół z Uniwersytetu w Leeds. W jego ramach oszacowano masę własną 15 popularnych modeli na prąd różnej wielkości. Były to auta z najlżejszej grupy, jak Mini Cooper SE, modele o masie własnej ponad 1500 kg, jak Ford Focus Electric, a także większe elektryczne crossovery w postaci Jaguara I-Pace'a czy Audi Q8 e-trona quattro.
Naukowcy ustalili, że samochody na prąd są średnio o 312 kg cięższe niż podobne modele spalinowe. Co więcej, waga niektórych akumulatorów trakcyjnych przekracza 500 kg.
Według Daily Telegraph ciężkie elektryki mogą powodować szybsze niszczenie przede wszystkim dróg wiejskich oraz osiedlowych. W przeciwieństwie do autostrad czy „ekspresówek”, przystosowanych do transportu ciężkiego, nie są one w stanie znosić równie wielkich obciążeń.
„Drogi betonowe oferują mocniejszą nawierzchnię, która zapewnia lepszą długoterminową wytrzymałość niż asfalt przy minimalnych wymaganiach konserwacyjnych” – mówi Joe Quirke, prezes stowarzyszenia branży infrastrukturalnej Britpave.
Przy okazji też wspomina o tym, że drogi betonowe mogą w przyszłość posłużyć do... ładowania samochodów elektrycznych za pomocą osadzonych w nich cewek magnetycznych.
„Długoterminowa wytrzymałość i parametry betonu sprawiają, że doskonale nadaje się na takie rozwiązanie. Nie wymaga bowiem regularnej konserwacji, a podczas upalnego lata nie topi się w przeciwieństwie do dróg asfaltowych. Topnienie nawierzchni drogi może spowodować przemieszczenie i uszkodzenie osadzonych w niej cewek” – wyjaśnia Quirke.
Właściciele samochodów spalinowych w Polsce składają się na drogi dzięki podatkom zawartym w cenach paliw, w efekcie posiadacze elektryków nie płacą za ich użytkowanie. Ale możliwe są i inne rozwiązania. Z początkiem tego roku specjalny podatek drogowy wprowadziła Islandia.
Od 1 stycznia obowiązuje tam opłata nakładana na użytkowników elektryków, pojazdów wodorowych, a także hybryd plug-in. Właściciele takich pojazdów do 20 stycznia musieli zarejestrować aktualny przebieg swoich aut, inaczej podlegaliby karze w wysokości 20 tys. koron islandzkich (ok. 590 zł).
Nowy podatek jest obliczany na podstawie średniej dziennej liczby pokonanych kilometrów razy liczba dni w miesiącu. Tanio nie jest, ponieważ przykładowo przy rocznym przebiegu 20 tys. km właściciel elektryka zapłacić ponad 3,5 tys. zł.
Powszechnie uważa się, że to tylko kwestia czasu, aż podobne daniny wprowadzą inne europejskie kraje.