Magazyn Auto
Serwis pod patronatem magazynu Motor
kręcenie liczników zdjęcie otwierające artykuł z Motoru z 1966 roku

O kręceniu liczników – w artykule z „Motoru” z... 1966 r.

archiwum/Motor

O kręceniu liczników – w artykule z „Motoru” z... 1966 r.

Kręcenie liczników przebiegu w samochodach nie jest problemem wyłącznie tzw. dzisiejszych czasów. Niecny proceder „korekty” przebiegu „Motor” opisał już ponad pół wieku temu! W artykule m.in. powody, dla których oszukiwano (nieco inne niż obecnie), zgubne skutki, najbardziej typowe patenty oszustów oraz sposoby na skuteczne zabezpieczanie liczników. I sporo klimatu polskiej rzeczywistości lat 60.

Kanciarze, jak wiadomo, działają żerując obficie na ludzkiej naiwności i na istnieniu dobrych wujaszków, a także ludzi, którym nadmiar innych, codziennych obowiązków służbowych utrudnia wszechstronną kontrolę. Niektórzy często po prostu nie wiedzą, że są kantowani, bo nie wiedzą w jaki sposób odbywa się oszukańczy proceder, stanowiący nierzadko system o daleko sięgających mackach, motających nawet ludzi uczciwych. Sprawy te ujawnia dopiero specjalistyczna kontrola, często dopiero wtedy, kiedy jest już za późno na profilaktykę.

Pragniemy więc zwrócić uwagę czytelników, zwłaszcza kierowników gospodarstw samochodowych, na dokuczającą gospodarce narodowej metodę zagarniania grosza społecznego przez część nieuczciwych kierowców zawodowych. Metoda polega na takim przystosowaniu liczników przebywanych odległości, aby można było bez trudności odpowiednio przesuwać liczydła.

Oczywiście, nie mamy zamiaru uczyć jak to się robi, ale z konieczności musimy poinformować przynajmniej o najbardziej typowych sposobach, aby łatwiej było je wykrywać, a winnych pociągać do odpowiedzialności. Dla równowagi zamieszczamy również zdjęcia wskazujące kilka wariantów solidniejszego zabezpieczania liczników.

Trzeba podkreślić jedno — omówiono tu nadużycia w najmniejszym stopniu dotyczą tzw. wożenia na łebka. Ten rodzaj nadużyć, który jest tylko wstępem do innych, bardziej wyrafinowanych, przynosi stosunkowo najmniejsze szkody, gdyż wprawdzie bardzo drogo raz płaci państwo, a drugi raz prywatny użytkownik nielegalnych usług, wykonywana jest jednak jakaś użyteczna praca przewozowa.

Wożenie na łebka może być zlikwidowane skutecznie tylko przez zwiększenie potencjału i sprawności przewozowej przedsiębiorstw taksówkowych oraz transportowych, chociaż lepsza kontrola może pomóc tutaj bardzo wiele. Jeśli dojdziemy do takiego stanu, że zamówienie przewoźnika na dany dzień i daną godzinę nie będzie stanowiło żadnego problemu, łebkarstwo, jako problem społeczny, zniknie.

Nasi kanciarze jednak na ogół nie trudzą się łebkarstwem. Wożąc na łebka — trzeba jeździć, jednym słowem trzeba pracować, a w czasie jazdy można łatwo natknąć się na kontrolę. Nasi kanciarze po prostu przekręcają liczniki po to, aby nabić odpowiednią ilość kilometrów i bez większego trudu, stojąc w lesie lub siedząc w knajpie, wyrobić normę, dniówkę albo nadgodziny, a w dodatku uzyskać pewną ilość benzyny, którą później sprzedaje się „na lewo”.

Technologia oszustwa

Uogólnianie problemu mogłoby sprzyjać wysuwaniu fałszywych wniosków. Sięgnijmy więc po kilka typowych, charakterystycznych faktów, ustalonych w czasie kontroli, która pozwoliła ujawnić 26 122 przypadki eksploatowania pojazdów mechanicznych z celowo uszkodzonymi silnikami. Wśród 30 pojazdów skontrolowanych w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo-Budowlanym w Szczecinie, aż 96 proc. miało przerobione liczniki; z ogólnej liczby 12 pojazdów znajdujących się w zajezdni Przedsiębiorstwa Transportowo-Sprzętowego Budownictwa Rolniczego w Nowogardzie — 75 proc. wozów jeździło z uszkodzonymi mechanizmami liczydeł; w oddziale WSTW w Sanoku, przy sprawdzaniu 23 samochodów — 85 proc. wozów miało analogiczne uszkodzenia, ułatwiające przestawianie liczników bez naruszania plomb. Takich przykładów można by przytoczyć więcej.

Organa kontrolne stwierdziły, że do najczęstszych sposobów umożliwiających fałszowanie ilości przebytych kilometrów należało usuwanie tulejek dystansowych, znajdujących się na wałkach głównych liczników, które przeważnie były zastępowane sprężynkami umożliwiającymi rozsuwanie i przestawianie numeratorów. W tym celu wycinano otwory w kołnierzu obudowy licznika, umożliwiające zdejmowanie pokrywy w chwili przekręcania jej pod pewnym kątem w lewo lub w prawo. W korpusie licznika również wiercone są otwory pozwalające na przesuwanie kółek kawałkiem drutu lub po prostu palcem. Najłatwiej fałszować liczniki opatrzone szybką ze sztucznego tworzywa, bowiem można ją wyjąć przez umiejętne naciskanie ręką.

Do najczęstszych sposobów należy również skracanie gwintu nakrętki łączącej linkę napędu szybkościomierza ze skrzynią biegów do połowy obrotu, co ułatwia odkręcenie oprawki i wyjęcie linki bez zrywania plomb. Jest ona podłączona do silniczka wycieraczki szyby przedniej, chociaż jak stwierdzono, używane bywają inne źródła napędu, np. od wiertarki lub pralki. Wystarczy silniczek puścić w ruch, aby na liczniku uzyskać potrzebną ilość kilometrów. Stwierdzono również, że do osiągnięcia zamierzonego celu przypiłowuje się ząbki na kółkach cylindrycznych liczydła, stwarzając możliwości swobodnego ich przekręcania. Ten sam cel osiągano przez zmianę przełożenia napędu szybkościomierza w skrzyni biegów, a tym samym zwiększanie ilości obrotów wałka atakującego w liczniku.

Podczas dochodzeń przyłapani kierowcy tłumaczyli fakt istnienia zniszczonych liczników permanentnymi trudnościami w nabywaniu nowych. Próbowali też przekonywać o istnieniu rzekomych wad produkcyjnych i złych rozwiązaniach konstrukcyjnych liczników. Kontrolne badania tych zarzutów nie potwierdziły, a przeciwnie, uznały liczniki krajowej produkcji za produkt w pełni odpowiadający wymogom. Dla pewności zbadano również stan zaopatrzenia rynku. Okazało się, że liczników nie brak w handlu. Producent — Łódzka Fabryka Zegarów, w roku ubiegłym wyprodukowała o 4 tys. liczników więcej niż zakładał plan (łącznie 43 tys. sztuk), zaś „Behamot” zrealizował zamówienia hurtowników w 100 proc. (tj. 25 tys. sztuk).

Cuda z licznikami – jak oszukują?

Ile to nas kosztuje?

Jak wskazują dane udzielone przez wyższych oficerów KGMO z oddziału do walki z przestępczością gospodarczą, machlojki z licznikami kosztowały państwo w roku 1965 ok. 720 mln zł licząc jedynie wartość sprzedanej nielegalnie benzyny. Rzecz charakterystyczna, że zdobywane w tak oszukańczy sposób pieniądze bynajmniej nie zasilały, bo i to przy okazji sprawdzono, budżetów rodzinnych. Nie oszukuje się więc dlatego, żeby pomóc w trudnej nieraz sytuacji rodzinie. Zdobywane nieuczciwą drogą pieniądze kierowcy wydawali głównie na alkohol, grę w karty i inne przyjemności.

Na wspomnianą kwotę strat poniesionych w ub. roku przez państwo składają się wszystkie rezultaty, jakie spowodowała reakcja łańcuszkowa, będąca nieuchronnym następstwem fałszowania ilości faktycznie przejechanych kilometrów. A więc konieczność opłacania rzekomych dodatkowych godzin pracy, zużycia niby odpowiednio większej ilości paliwa, które faktycznie — po znacznie tańszej cenie niż oficjalna — zbywano przy lada okazji.

W pewnym wojewódzkim mieście grupa kierowców, również taksówkarzy, przez okrągły rok w ogóle nie zaopatrywała się w paliwo w stacjach CPN. Nie jest to odosobniony przykład. Protokoły milicyjne informują, że część kierowców na konto posiadanych nadwyżek paliwa nabywa w niektórych stacjach CPN rachunki bez pobierania benzyny. W czasie tylko kilkunastu ubiegłych miesięcy organa MO prowadziły postępowanie karne przeciwko 350 kierownikom stacji CPN i 860 kierowcom podejrzanym o tego rodzaju nadużycia z paliwami płynnymi wartości ponad 25 mln zł.

A oto dalszy ciąg wspomnianej reakcji łańcuszkowej: przerabiany licznik ułatwia uzyskiwanie premii za rzekome oszczędności ogumienia; powoduje niepotrzebne koszty na zbędne naprawy średnie i kapitalne; powoduje straty przy sprzedaży na licytacjach w rzeczywistości sprawnych pojazdów. Bywa też, że na podstawie zapisu licznika pełnosprawne samochody uznawane są za graty i przekazywane do kasacji. Kwota ta nie uwzględnia wartości dodatkowych korzyści materialnych uzyskiwanych przez tych kierowców, którzy wykorzystywali czas i paliwo na „lewe” kursy.

Dyrektorom i księgowym wystarcza protokół o stanie licznika. Po przekroczeniu wyznaczonej normy przecież można popaść w konflikt z przepisami bhp, no i z władzami, które pilnują, aby przepisy nie były martwą literą prawa. Końcowy i kosztowny rezultat już znamy — zapłaciła Rzeczpospolita, czyli my wszyscy.

Nie dajmy się oszukiwać!

Liczba kontrolowanych pojazdów i rezultaty kontroli siłą rzeczy nie dają jeszcze pełnego obrazu stanu faktycznego. Wspomnianą bowiem kontrolą, która posłużyła do wyciągnięcia omawianych wniosków, objęta była tylko pewna część baz samochodowych.

Sprawdzanie stanu liczników przy kontrolach drogowych należało i należy do rzadkości, na co przy tej sposobności zwracamy uwagę, zwłaszcza społecznych inspektorów gospodarki samochodowej.

Redakcja Motor podkreśla, że wspomnianych tutaj przykładów, nie można uogólniać. Na łamach naszego pisma ostatnio wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na wysokie, społeczne znaczenie zawodu kierowcy, postulując podjęcie niezbędnych kroków dla podniesienia jego rangi oraz uregulowania szeregu problemów dotyczących warunków pracy i wynagrodzenia.

Mamy w Polsce większość uczciwych, ciężko pracujących kierowców, którzy gdyby nawet chcieli, to nie mogą oszukiwać. Kierowcy autobusów np. muszą jeździć określoną trasą z określoną szybkością, przy której wiadome są normy zużycia paliwa. Przy licznych kontrolach trudno też „wozić na łebka”. Są ludzie, którzy od lat w najgorszą pogodę, świątek i piątek, wożąc podróżnych zasługują na szacunek i uznanie. Mamy większość uczciwych kierowców samochodów ciężarowych, dostawczych i osobowych. Są i działają jednak sitwy i gangi, którym trzeba wypowiedzieć zdecydowaną walkę. 

Ostatnie częste kontrole liczników spowodowały wzrost zainteresowania omawianym problemem. Aktyw gospodarczy i społeczny wielu baz transportowych wzmógł nadzór, uznając kontrolę stanu technicznego pojazdów za codzienną powinność i regułę. Z własnej inicjatywy lub na wniosek MO w wielu przedsiębiorstwach zastosowano różne formy zabezpieczania oraz kontroli liczników. I tak np. w Gdańskim Przedsiębiorstwie Transportowym Budownictwa przy wszystkich licznikach założono dodatkowe plomby uniemożliwiające demontowanie urządzeń. Zabezpieczone pojazdy z dodatkowymi plombami, również przy skrzyniach biegów, przekazano protokolarnie kierowcom.

W podobnym przedsiębiorstwie budownictwa w Bydgoszczy, w obudowie liczników zastosowano specjalne jarzma, plombowane dodatkowo przy desce rozdzielczej. Inny rodzaj zabezpieczenia zastosowano w Przedsiębiorstwie Transportowo-Spedycyjnym Przemysłu Mięsnego w Bytomiu, gdzie pokrywy liczników przylutowano do korpusu. Podobnie zabezpieczono liczniki w oddziale towarowym PKS w Krakowie, obudowując liczniki blachą przylutowaną do korpusu, przy czym wkręty pokryto specjalną mieszaniną laku. Krzyżowe zabezpieczenie liczników żyłką zabezpieczoną specjalnymi plombami zastosowano w Wojewódzkiej Spółdzielni Transportu Wiejskiego w Łodzi.

Cuda z licznikami – jak przeciwdziałać?

Zdecydowane kroki podjęte przez wymienione i inne przedsiębiorstwa spowodował jednak nagły odpływ części kierowców do innych przedsiębiorstw, w których najwidoczniej tolerancyjność jest większa, a plany produkcyjne wykonywane są za wszelką cenę, łącznie z wyolbrzymionymi kosztami transportu.

Problemy te były niedawno tematem rozważań organów porządkowych oraz działaczy gospodarczych i społecznych, na specjalnej konferencji, której przewodniczył podsekretarz stanu w Ministerstwie Komunikacji, Stanisław Mroczek. Rezultatem narady jest powołanie komisji międzyresortowej, która ma za zadanie opracowanie kompleksowych metod, mogących wypłynąć na ukrócenie nadużyć o tym charakterze. Do współpracy zaproszono Instytut Transportu Samochodowego, Główny Urząd Miar, który do tej pory nie interesował się tego typu urządzeniami pomiarowymi. oraz Centralę Produktów Naftowych, której zaproponowano dokonanie pewnych zmian organizacyjnych i finansowych przy dystrybucji paliw.

Miejmy nadzieję, że systematyczne kontrole wprowadzone jednocześnie przez wszystkie gospodarstwa samochodowe w kraju, a mamy ich przecież ok. 43 tys., utrudnią popełnianie nadużyć tym kierowcom, którzy swoim postępowaniem podważają społeczną rangę swego zawodu i narażają państwo — a więc nas wszystkich — na bardzo poważne straty.

Wiktor Bryx; „Motor” VII/1966

Czytaj także