Ta historia zaczyna się dość niewinnie: oto w jednym z amerykańskich serwisów Audi na podnośniku wisiał sobie elektryczny model e-tron GT. Klient odstawił auto na przegląd – ot, zwykła codzienna sytuacja. Niecodzienne było natomiast to, że w pewnym momencie elektryk zaczął się palić. Wezwani na miejsce strażacy mieli problem z dogaszeniem płonących baterii, więc musieli w pewnym momencie wypchnąć palący się samochód na zewnątrz.
Uprzedzając złośliwe uwagi – statystycznie elektryki płoną rzadziej niż auta spalinowe. Natomiast nie da się też ukryć, że gdy już zapłoną, to zazwyczaj robią to dość spektakularnie. A przy okazji stanowią często dużo większe zagrożenie i dla ludzi znajdujących się w pobliżu, i dla strażaków, którzy mają nieprzyjemność walczyć z takim żywiołem.
Tym razem padło na elektryczne Audi e-tron GT – i choć dopiero co pisaliśmy o gorącej i rozpalającej zmysły najnowszej wersji Performance o mocy 925 KM (!), to w tym konkretnym wypadku atmosfera na hali serwisowej pewnego dilera z Indiany (USA) w pewnej chwili zrobiła się chyba aż nazbyt… gorąca. Ale od początku.
Kiedy wybuchł pożar, żadnego z pracowników serwisu nie było bezpośrednio przy aucie. I to ta dobra wiadomość. Gryzący dym szybko wypełnił całą halę, co sprawiło, że natychmiast zadziałały alarmy przeciwpożarowe. Przybili na miejsce strażacy z Carmel Fire Department mieli przed sobą nie lada wyzwanie: mocno zadymiona hala, ogień i trujące opary wydobywające się z zespołu baterii trakcyjnych.
W poście udostępnionym na Facebooku strażacy opisują, że gaszenie tego konkretnego pożaru polegało na wstępnym opanowaniu ognia wewnątrz hali serwisowej, potem natomiast wciąż dogorywające Audi zostało wstawione na małe wózki (patrz zdjęcia) i wypchnięte na świeże powietrze. Dopiero na zewnątrz pożar udało się opanować całkowicie.
Strażacy zdołali ustawić koła samochodu na specjalnych wózkach transportowych, a następnie, przy użyciu siły mięśni i wózka widłowego, wypchnięto pojazd z hali na zewnątrz. Duże ilości wody były potrzebne do tego, aby schłodzić płonące baterie. Na koniec Audi załadowano na lawetę i wywieziono na plac ubezpieczyciela – przez całą drogę lawecie towarzyszył jednak wóz strażacki.
Przyczyna pożaru Audi e-tron GT nie jest w tej chwili znana, warto jednak w tym miejscu przypomnieć, że akurat m.in. w USA model ten uczestniczył już w akcji serwisowej związanej właśnie z ryzykiem samozapłonu. Jak przypomina m.in. portal Jalopnik, w 2023 r. niemal 2 tys. sztuk e-tronów GT zostało wezwanych do naprawy właśnie z tego powodu.
Według Krajowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) problem dotyczył niewystarczającej jakości uszczelnienia akumulatorów. Wada ta mogła umożliwić wnikanie wody do ogniw baterii, co mogło prowadzić do iskrzenia, a w niektórych przypadkach – wywołać pożary w akumulatorach. Wadliwe baterie trakcyjne wymieniano/naprawiano nieodpłatnie w ramach akcji serwisowej.