Targi Retromobile w Paryżu to impreza jedyna w swoim rodzaju. Obok sędziwych pojazdów z lat 30. ubiegłego wieku czy nieco młodszych wspaniałych aut torowych (bywa, że w pełni gotowych do ponownego udziału w zawodach) można tu spotkać najciekawsze youngtimery i wyjątkowe supersamochody. Oto nasza relacja z najstarszych targów klasyków w Europie.
Paryska impreza od dekad otwiera sezon. Na żadnych innych targach nie da się spotkać tak wielu przedwojennych Bugatti. I tak było od początku, bo to właśnie w dużym stopniu dzięki kolekcjonerom tej marki rozpoczęła się historia Retromobile. Wydaje się też, że nigdzie indziej tak mocnej reprezentacji nie mają wczesne Ferrari czy Maserati lub utytułowane torowe Porsche, Matry czy Lole. Mało tego, podczas tegorocznej edycji zadziwiała mnogość klasycznych bolidów Formuły 1.
W skrócie – w Paryżu wystawcy prezentują absolutnie najdroższe z najdroższych klasyków. A trzeba pamiętać, że Retromobile można traktować jako wystawę, ale to przede wszystkim branżowe targi. Na specyfikę Retromobile, wyraźnie odróżniającą tę imprezę od targów klasyków w Essen czy Bolonii, składa się też obecność zapomnianych już francuskich marek, takich jak Delahaye, Talbot-Lago, Facel Vega, czy projektowanych przez Francuzów Fordów Vedette.
Zaskakująco dużo było aut przedwojennych, ale w ich przypadku wyraźnie widać spadek popytu. Odczuwa się też, że z rynku zniknęła część osób traktujących klasyki tylko jako inwestycję, a wrócili majętni kolekcjonerzy. Bardziej świadomi i ceniący wyżej auta w stanie oryginalnym, nawet jeśli są spatynowane.
Co ciekawe, często przy oferowanych autach torowych widniała informacja, że są w pełni przygotowane do imprez takich jak Le Mans Classic. To jasno świadczy o tym, do kogo kierowane są te oferty. Nie do tych, których stać na zakup, ale na zakup i horrendalnie kosztowną torową eksploatację.
Potężny dom aukcyjny Artcurial na swojej paryskiej aukcji sprzedał 87% oferowanych aut, w sumie za 24,6 mln euro! A takich licytacji było więcej. Jednak wielu dealerów, mimo że inwestuje ogromne pieniądze w stoiska, przyjeżdża tutaj głównie po kontakty.
Po tegorocznych targach doskonale widać, że coraz większym powodzeniem cieszą się auta młodsze. Ale jednocześnie widać też wzrost wiedzy u kolekcjonerów i inwestorów, który nastąpił po pęknięciu swoistej bańki cenowej kilka lat temu. Tak jak przed laty najwyższe ceny osiągają najrzadsze samochody, najlepiej w stanie oryginalnym.
Wiele aut łapie tu za serce (a kolekcjonerzy łapią się za portfele). Ogromne ceny osiągają np. Fordy GT40 czy od dekad Mercedesy 300 SL. Ale status klasycznych Ferrari, Maserati i Lamborghini jest nieprawdopodobny. Szczególnie modeli z lat 50. i 60. Gdy są to auta z historią w sporcie (sprzedawano np. Ferrari 340 Berlinetta po Alberto Ascarim), ma to dodatkowy wpływ na ich wartość.
Limitowane, ekstremalnie rzadkie nowoczesne super- i hiperauta nie są na takich targach jak Retromobile dziwnym widokiem. W Paryżu było kilka sztuk Ferrari Monza SP, Koenigseggi czy Zondy.
Jedna z potężnych hal mieściła auta w cenach do ok. 30 tys. euro. Sporą ich część stanowiły samochody z lat 80. i 90. czy np. klasyczne Fiaty 500. Ale można było spotkać też tak rzadkie modele jak amerykańskie Avanti czy mikrosamochód terenowy Ferves Ranger z lat 70.
Uwagę zwracało też kilka Mercedesów W123, w dobrej lub doskonałej kondycji. I co najważniejsze, zachowanych w oryginalnym stanie. Nie były droższe niż podobne auta u nas. Trochę tańsze były uchodzące za równie wytrzymałe co W123 Peugeoty 404 oraz 504. U nas niestety wciąż bardzo niedocenione.
Warto kupić CX-a, póki ceny nie wzrosły tak jak w przypadku poprzednika. Na zdjęciu przedłużona odmiana Prestige z benzynowym silnikiem 2.5 Turbo. Nawet u nas trafiają się niezłe egzemplarze CX-ów.
Populację mocnych Imprez i Lancerów tak przetrzebiono, że ceny tych zachowanych w oryginalnym stanie poszybowały w kosmos. Jedna z 399 Imprez STi 22B została wyceniona na ponad 300 tys. euro. Absurd? Znajdują się nabywcy za takie kwoty.
Samochody klasyczne kupuje się najczęściej ze względu na nostalgię. A pamiętających przedwojenną motoryzację jest niestety coraz mniej. Do tego dla olbrzymiej większości kierowców auta nawet z lat 30. czy 40. są zbyt wymagające, żeby czerpać radość z jazdy. Coraz trudniej też o mechaników od takich maszyn.
To wszystko składa się na obserwowaną od kilku dobrych lat stagnację, a w konsekwencji wyraźne spadki cen transakcyjnych. Szczególnie dotyczy to aut z lat 1900-1930 oraz popularnych modeli. Inaczej jest z rzadkimi, luksusowymi pojazdami. Potężne Mercedesy, Horchy, sportowe Bugatti czy luksusowe Talboty-Lago to diamenty w świecie motoryzacji.
Od lat na takich imprezach wystawiają się Mercedes i Porsche, obie firmy posiadają prężne oddziały zajmujące się klasykami i częściami do nich. Zabrakło jednak w Paryżu BMW, mniej dziwiła nieobecność Jaguara i Land Rovera. Nie było też działów od klasyków Audi i Volkswagena, koncern reprezentowała tylko Skoda (ale z potężnym stoiskiem). Zaskoczyła obecność producentów japońskich, a grupę Stellantis reprezentowała jedynie marka DS, świętująca 70-lecie modelu DS.
Zaskakująco bogate stoisko, na którym pokazano zarówno auta przedwojenne, jak i koncepty sprzed kilkunastu lat. Do tego prezentowane samochody były w bardzo różnym stanie, perfekcyjnie odrestaurowane, ale i przedwojenne zachowane w stanie typu „mumia”.
Korzystanie ze swojego dziedzictwa jest powszechne. Ale Renault na tym nie poprzestaje i wdraża program, który pozwoli o to dziedzictwo dbać. W ramach Renault Originals na razie we Francji wybrane ASO będą mogły pomóc w naprawach, a nawet odrestaurować klasyczne modele. Do tego na stronach programu Originals można szukać części zamiennych oraz np. dokumentacji.
Przed drugą wojną Renault było przede wszystkim producentem aut luksusowych. Specjalnie przygotowane Filante (zdjęcie powyżej) z ogromnym, ponad 9-litrowym silnikiem ośmiocylindrowym pobiło wiele rekordów prędkości na długim dystansie. Francuzi w setną rocznicę tego wydarzenia pokazali nowe koncepcyjne elektryczne Filante, które ma bić rekordy zasięgu.
Retromobile wypada gorzej od np. targów Techno Classica w Essen czy Auto e Moto d'Epoca w Bolonii w kwestii części do klasyków. Jednak użytkownicy rodzimych aut francuskich znajdą tam specjalistów. Było też kilka dobrze zaopatrzonych stoisk z częściami do Ferrari czy Maserati.
Modele samochodów można nabyć zarówno nowe, bezpośrednio od producentów, jak i te sprzed lat. Potężną ofertę mają sprzedawcy prospektów i oryginalnych książek serwisowych. Kosztownym, ale pożądanym gadżetem są klasyczne dystrybutory paliw. Można znaleźć zarówno odrestaurowane, jak i zachowane w oryginalnym stanie.
Łatwo kupić tu też stare plakaty czy tablice reklamowe. Ale warto być uważnym. Wiele takich tablic wygląda na oryginalne, nosi ślady zużycia, jednak w rzeczywistości mogą to być świetnie wykonane kopie.
Kilka lat temu wieszczono boom na konwersje klasyków na „elektryki”. Ale większość ludzi kocha klasyki za to, że są klasykami, więc przeróbki nie zrobiły furory. Aktualnie decydują się na nie raczej klienci instytucjonalni. Za to bardzo przyjęły się restomody, ale zmienia się ich charakter.
Coraz częściej są budowane prawie od zera, bezkompromisowo. Na szczęście widać też, że manufaktury wytwarzające najlepsze restomody starają się odchodzić od przesady i chociaż wizualnie zachować jak najwięcej ducha oryginału.
Absolutnie niesamowite są Porsche 930 TAG Turbo stworzone przez Lanzante. Te auta korzystają z 1,5-litrowych silników Porsche V6 Turbo budowanych w latach 80. specjalnie dla teamów Formuły 1. Są wyraźnie osłabione, osiągają 510 KM i kręcą się do 9000 obr./min. W F1 jednostki osiągały nawet 1050 KM.
Katowicka La Squadra, reprezentująca Ferrari, Maserati i Alpine, ale też Pagani czy Koenigsegga, Rimaca i Bugatti, pokazała przede wszystkim supersamochody, m.in. Zondę R czy Ferrari Monzę SP2. Ale również klasyczne Alpine A220, napędzane jedynym silnikiem V8, jaki zbudował legendarny Amedee Gordini.
Gwiazdą stoiska Polaków była stworzona przez nich wspólnie z Zagato nowoczesna interpretacja A220, czyli AGTZ Twin Tail, produkowane we Włoszech na bazie Alpine A110. Powstanie jedynie 19 sztuk tego niepowtarzalnego auta.
Retromobile można rozpatrywać przez pryzmat liczby sprzedanych aut, wyników licznych aukcji i przede wszystkim kwot transakcyjnych, często liczonych w milionach. Ale dla wielu to nie giełda samochodów, a marzeń. Jeśli kogoś stać na wizytę na tej imprezie i kocha motoryzację, warto wybrać się tam choć raz w życiu. A mogący sobie pozwolić na zakup klasyka za 30 tys. euro powinni wybrać się tam tym bardziej. Oferta jest większa niż na krajowych imprezach, a przede wszystkim bardziej różnorodna.